Edyta Stein o cechach i wartości kobiety

·ekscerpcje z innych źródeł ·

Pierwszym zadaniem będzie teraz krótkie scharaktery­zowanie specyficznych cech kobiety, bo tylko na ich podstawie można zrozumieć specyficzną wartość. W ostat­nich dziesięcioleciach psychologia poświęciła wiele czasu badaniom psychicznych różnic płci, lecz eksperymenty i statystyka nie wykazały wiele więcej, niż mówi zwykłe doświadczenie. Z wymienianych tu zazwyczaj odmien­nych znamion chciałabym zwrócić uwagę na dwa spośród nich, ponieważ mają one szczególne znaczenie dla specy­ficznych wartości kobiety.

1. Mężczyzna jest nastawiony bardziej rzeczowo; dla niego czymś naturalnym jest poświęcanie swych sił kon­kretnej rzeczywistości (matematyce, technice, rzemiosłu czy handlowi) i poddawanie się prawom rządzącym tą „rzeczą”. Postawa kobiety jest osobowa – i ma to wieloraki sens. Po pierwsze, w to, co robi, chętnie angażuje całą swoją osobę. Interesuje ją następnie żyjąca, konkretna osoba, zarówno w odniesieniu do jej własnego życia osobi­stego, jak i do innych osób oraz ich spraw osobistych.

2. Mężczyzna, poddając się prawom konkretnej rze­czywistości, łatwo naraża się na rozwój jednostron­ny. U kobiety jest naturalne dążenie do całości i pełni – znowu w podwójnym kierunku: sama chciałaby być człowiekiem integralnym, rozwinąć się w pełni i wszechstronnie; chciałaby też dopomóc do tego innym i tam, gdzie ma do czynienia z człowiekiem, chciałaby za­jąć się całym człowiekiem. Obydwa te charakterystyczne rysy, na ile są z natury, nie przedstawiają żadnej jesz­cze wartości, wiążą się z nimi nawet duże niebezpieczeństwa, lecz przy odpowiednim ich wykorzystaniu, można je przekształcić w coś niezwykle wartościowego. Najlepiej bę­dzie, jeśli najpierw uświadomimy sobie wyraźnie, na czym polega wartość postawy osobowej i ukierunko­wania na całość, a następnie rozważymy, w jaki sposób ten surowy materiał kobiecej postawy można przekształ­cić w wartość.

Postawa osobowa jest dlatego obiektyw­nie uzasadniona i cenna, ponieważ osoba jest w istocie cenniejsza niż wszystkie wartości rzeczowe. Każda praw­da chce być uznawana przez osoby, każde piękno – stano­wić przedmiot kontemplacji i rozkoszy osoby. Wszystkie wartości rzeczowe są w tym sensie dla osób. A za wszyst­kim, co na świecie może przedstawiać jakąś wartość, jest osoba Stwórcy, który wszelkie wyobrażalne wartości zawiera w sobie i przewyższa jako ich prawzór. Spośród stworzeń zaś najwyższe jest to, które zostało stworzo­ne na Jego obraz właśnie jako osoba, a jak mówi nam na­sze codzienne doświadczenie, jest nim człowiek. I to tylko ten człowiek, w którym obraz Boga zachowuje najwyższą możliwą czystość, dary złożone w nim przez Stwórcę nie zostały zmarnowane, lecz rozkwitły, a władze znajdują się w tym porządku, który odpowiada obrazowi Bożemu i którego chciał Bóg: wolą kieruje rozum, a władze niższe są pod kontrolą poznania i woli. To jest ów człowiek in­tegralny, o którym przed chwilą była mowa.

Do takie­go integralnego człowieczeństwa jest powołany oczywiście każdy człowiek, w każdym też jest pragnienie bycia nim. Jeśli w kobiecie dążenie do tego jest niezwykle wyraziste, wiąże się to rzecz jasna z jej szczególnym przeznaczeniem: być towarzyszką i matką. Być towarzyszką – czyli osto­ją i wsparciem; żeby zaś tym być, trzeba samemu mocno się trzymać, a to jest możliwe tylko wtedy, gdy wewnątrz wszystko jest należycie uporządkowane i zrównoważo­ne. Być matką – czyli piastować autentyczne człowie­czeństwo i strzec go, i dopomagać w jego rozwoju. Znowu – żeby temu sprostać, trzeba je najpierw mieć samemu i do­brze wiedzieć, co to znaczy; w przeciwnym razie nie moż­na być przewodnikiem na tej drodze. To podwójne zadanie można realizować wtedy, gdy się ma należytą osobistą postawę. Jak już powiedziano, kobieta nie ma jej z sa­mej natury. Pierwotna forma specyficznych cech kobie­cych jest najczęściej zniekształceniem i przeciwieństwem tej należytej postawy. Jest to najpierw skłonność do nada­wania znaczenia własnej osobie: angażowanie do tego siebie samej i innych; szukanie miłości i podziwu, nie­zdolność przyjmowania krytyki, odczuwanej jako atak na własną osobę. To pragnienie znaczenia i nieograniczone­go uznania rozszerza się na wszystko, co należy do osoby. Własny mąż musi być uznawany za najlepszego, własne dzieci muszą być najpiękniejsze, najmądrzejsze i najbar­dziej uzdolnione. To właśnie jest ta ślepa miłość kobieca, która mąci rzeczową ocenę i czyni kobietę oczywiście zu­pełnie niezdolną do wykonywania kobiecych zawodów. Do tego nadmiernego podkreślania ważności własnej oso­by dołącza się nadmierne zainteresowanie innymi. Niestosowne ingerowanie w ich życie osobiste, próby podporządkowania sobie innych. Obydwie te rzeczy – nad­mierne akcentowanie własnej i cudzej osobowości – łączą się ze sobą w kobiecym poświęcaniu się i w dążeniu do oddania się całkowicie drugiemu człowiekowi w taki spo­sób, że nie służy to własnemu człowieczeństwu kobiety ani człowieczeństwu drugiego, a jednocześnie kobieta taka traci zdolność wykonywania innych zadań.

Z tym zakłamanym dążeniem do podkreślania włas­nego znaczenia wiąże się także wypaczone pragnienie ca­łości i dopełnienia: pragnienie orientowania się we wszyst­kim, a stąd pokosztowania wszystkiego i niezagłębiania się w niczym. Taka powierzchowność nigdy jednak nie może być autentycznym człowieczeństwem. Kto jakąś rzecz gruntownie opanuje, ten jest bliżej pełnego człowie­czeństwa niż ten, kto nigdy nie ma pod nogami twardego gruntu. (Mnóstwo ludzi stoi wobec konieczności wybrania jakiegoś gruntownego, rzeczowego wykształcenia i takiego wyboru dokonuje z całą pewnością więcej mężczyzn niż kobiet. Znacznie mniej osób stawia sobie za cel osiągnięcie pełnego człowieczeństwa – i w tej „małej trzódce” jest, jak się wydaje, więcej kobiet niż mężczyzn).

Jak można teraz ten surowy materiał specyficznych cech kobiecych, z wszystkimi jego wadami i słabościami (jako córki Ewy wszystkie jesteśmy ich uczestniczkami), przekuć w oczyszczoną i wartościową kobiecość? Pomoc­ny jest tutaj zwłaszcza pewien środek naturalny: solid­na, rzeczowa praca. Każda taka praca, niezależnie od jej rodzaju – gospodyni domu, rzemiosło, nauka itd. wy­maga stosowania się do praw danej rzeczy, pozostawie­nia na boku własnej osoby, myślenia o sobie, jak również wszelkich humorów i nastrojów. Kto tego się nauczył, ten stał się „rzeczowy”, stracił coś z „nadmiaru osobowości” i osiągnął pewną wolność od siebie samego, a jednocze­śnie przeniósł się w jakimś punkcie z powierzchowności do głębi i ma coś, na czym może się oprzeć. Już ze względu na tę wielką zdobycz osobistą – abstrahując całkowicie od wszelkiego przymusu ekonomicznego – każda dziewczyna powinna posiąść solidne wykształcenie zawodowe i po tej nauce mieć jakieś zadanie, które będzie w całości wypeł­niać. Dla wypaczania specyficznych cech kobiecych i ich chorobliwych przerostów (histeria) nie ma lepszej pożywki jak życie pannicy w starym stylu i niepracującej kobiety ze sfer zamożnych.

Ponieważ rzeczowa praca, którą uważam za lekarstwo na wady specyficznych cech kobiecych, jest tym, do czego jest na ogół z natury skłonny mężczyzna, można by też powiedzieć: odtrutkę na „nadmiar kobieco­ści” stanowi pewien dodatek męskiej natury. Znaczy to jednak zarazem, że na tym stopniu nie możemy pozostać. W ten sposób osiągnęlibyśmy tylko jakieś upodobnienie do typu męskiego, co rzeczywiście zdarzało się w począt­kach ruchu kobiet, i nie byłby to wielki sukces ani dla nas samych, ani dla innych. Musimy pójść dalej i od posta­wy rzeczowej przejść do prawdziwie osobowej, która wła­ściwie jest również najbardziej rzeczową. Tutaj potrzebne jest jednak poznanie autentycznego człowieczeństwa, czy­li idealnego obrazu, a także poznanie jego założeń, jak też odchyleń od niego – w nas samych i w innych – swobo­da spojrzenia, uniezależnienie się od nas samych i od in­nych oraz potrzebna do podjęcia pewnych koniecznych, praktycznych kroków siła, której absolutnie nie można na­być samymi ludzkimi środkami.

Żadna wiedza książkowa nie może naszym ślepym oczom dać tej ostrości spojrze­nia, żaden wysiłek woli nie może dać energii potrzebnej do wycinania dzikich pędów w nas samych i w drogich nam ludziach. Konieczna jest tutaj pomoc środków nadprzyro­dzonych. Przede wszystkim: gdzie mamy konkretny obraz integralnego człowieczeństwa? Obraz Boga w ludzkiej po­staci znalazł się wśród nas w Synu Człowieczym Jezusie Chrystusie. Gdy rozważamy ten Obraz, taki, jaki do nas mówi w prostym przekazie Ewangelii, wtedy otwiera on nasze oczy. Im lepiej poznajemy Zbawiciela, tym bardziej ulegamy tej wzniosłości i łagodności, tej królewskiej wol­ności, której obce są wszelkie inne więzy, poza poddaniem się woli Ojca: wolności od wszystkich stworzeń, stanowią­cej jednocześnie podstawę miłosiernej miłości do każdego stworzenia. A im głębiej przenika w nas ten Obraz Boga, im bardziej rozbudza naszą miłość, tym bardziej wrażliwi stajemy się na wszelkie odchylenia od niego w nas samych i w innych; otwierają się nasze oczy na rzeczywiste pozna­nie człowieka, wolne od wszelkiego upiększania. A kiedy już brak nam sił i coraz trudniej jest nam znosić widok ludzkiej słabości w nas samych i u drugiego, wtedy trze­ba znowu tylko spojrzeć na Zbawiciela; On nie odwrócił się ze wstrętem od naszej nędzy, ale właśnie z powodu tej nędzy przyszedł do nas i wziął ją na siebie – vere languores nostros ipse portavit et livore eius nos sanati su mus. Gdy je­steśmy bezradni i nie wiemy, gdzie szukać pomocy, wtedy On sam nam dostarcza lekarstwa. Przez swe sakramenty oczyszcza nas i umacnia. A gdy zgodnie z Jego wolą zwra­camy się do Niego z ufnością, wtedy Jego duch coraz głę­biej nas przenika i przekształca. Przyłączając się do Niego, uczymy się obywania się bez ludzkiego wsparcia oraz zy­skujemy wolność i moc, które musimy mieć, ażeby służyć wsparciem i być podporą dla innych. On sam nas prowa­dzi i pokazuje nam, jak mamy prowadzić innych. W ten sposób przez Niego osiągamy integralne człowieczeństwo i jednocześnie odpowiednią osobową postawę. Kto na Nie­go patrzy i do Niego się zwraca, ten widzi Boga, prawzór wszelkiej osobowości i kwintesencję wszelkich wartości. Tutaj jest odpowiednie miejsce na oddanie się, do którego skłonna jest kobieca natura; tutaj znajdujemy też z dru­giej strony absolutną miłość i oddanie, których na próżno szukamy u ludzi. Oddanie się Chrystusowi nie czyni nas ślepymi i głuchymi na to, czego potrzebują inni; przeciw­nie – szukamy teraz obrazu Boga we wszystkich ludziach i chcemy im wszędzie dopomagać do życia w wolności.

Te­raz możemy w związku z tym również powiedzieć: Spe­cyficzna wartość kobiety polega w istocie na szczególnej wrażliwości na działanie Boga w duszy, a pełnię osiąga wtedy, gdy z ufnością i bez opo­ru poddajemy się temu działaniu.

Edyta Stein, „Kobieta. Pytania i refleksje”, Kraków 2015, s. 29–34.

(opublikowano:15 czerwca 2018 r.)