Tylko wtedy, gdy wyjdziemy od prawdziwej miłości bliźniego, jej świętego ognia i świętej siły, jaka przepełniała św. Pawła, będziemy mogli także zrozumieć, iż anatema i ekskomunika nie są jej przeciwne, ale uzewnętrzniają właśnie jej prawdziwego ducha. Oczywiście nie mam tu na myśli skutków, jako tego rodzaju potępienie pociągało w czasach inkwizycji – pomijam krzywdzące kary i egzekucje stosowane przez państwo, które rzecz jasna były nie do pogodzenia z duchem miłości bliźniego. Mam na myśli anatemę jako taką oraz ekskomunikę, która stanowi, po pierwsze, uroczyste potępienie jakiejś tezy lub nauki heretyckiej, a po drugie, odbiera potępionemu prawo do sakramentów dopóki nie odwoła on swych poglądów, w przypadku kapłana – zawiesza go w pełnieniu obowiązków, teologa zaś pozbawia prawa do nauczania.
Takie potępienie jest uczynkiem miłości Boga i bliźniego, ponieważ potępia obrazę Boga, zawartą w fałszowaniu chrześcijańskiego objawienia i nauczania Kościoła świętego i oficjalnie demaskuje błąd. Kościołowi świętemu powierzono ochronę treści Objawienia i wykonanie tego zadania jest głównym aktem świętego posłuszeństwa i miłości do Prawdy, ba, miłości do Boga samego. Ochrona wiernych przed zatruciem błędnymi naukami jest aktem szlachetnej miłości bliźniego, gdyż zachowanie prawdziwej wiary jest dla człowieka dobrem obiektywnie o wiele ważniejszy, i wyższym od łagodzenia wszelkich jego cierpień fizycznych i psychicznych.
Anatema jest dla ludzi in statu viae ochroną najwyższego dobra o podstawowym znaczeniu dla uzdrowienia ich dusz. Jest ona zatem uczynkiem najwyższej miłości, ponieważ chroni ich przed wprowadzaniem w błąd przez heretyka, który – zwłaszcza, gdy sprawuje jakąś funkcję w Kościele i jest członkiem ecclesia docens – występuje w imieniu Kościoła. Zwyczajny świecki, okazując wierną cześć, otwiera swoje uszy i serce, przez co ułatwia pozyskanie go dla błędnych nauk i zatruwanie jego wiary.
Czyż ochrona wiernych poprzez zdemaskowanie heretyków – i ich zdymisjonowanie, gdy pełnią funkcje nauczycielskie – nie jest o wiele bardziej pierwotnym i głębszym uczynkiem miłości bliźniego niż wszelka ochrona przed zarazą fizyczną, dżumą, albo łagodzeniem ubóstwa, ba, zniesieniem niesprawiedliwości społecznej? Czy gdziekolwiek indziej człowiek jako istota powołana do szczęścia wiecznego, człowiek w swej najwyższej godności – jako wierny członek mistycznego Ciała Chrystusa, traktowany jest poważniej niż w anatemie?
Również dla potępionego jest to akt najwyższej miłości bliźniego, porównywalny z działaniem noża chirurga, który uwalnia chorego od rakowatej narośli. Jest to poważne wezwanie do przebudzenia się, wyjaśnienie błędu i zaproszenie do powrotu ku Prawdzie. Anatema chroni go przed nieświadomym popadnięciem w herezję – umożliwia zrozumienie nieprzystawalności jego tez do nauki Kościoła świętego, pozwala mu poznać rozmiar jego błędu i z ogromną powagą stawia go wobec decyzji opowiedzenia się za lub przeciw Bogu i Jego Kościołowi świętemu. Jeżeli żyje w nim jeszcze iskierka prawdziwej wiary w Chrystusa, odrzuci pokusę i wróci do wspólnoty Kościoła.
Potępianie anatemy, dzięki której Kościół od czasów świętego Pawła przez wszystkie wieki zachował tożsamość i czystość nauki, jest typowym skutkiem fałszowania miłości bliźniego oraz jej interpretowania jako dobrodusznej spolegliwości. Świadczy to przede wszystkim o utracie sensus supernaturalis, przecenianiu doczesności i stawianiu troski o ziemskie dobro ludzi ponad dbałością o wieczne zbawienie.
– Dietrich von Hilderbrand, „Spustoszona winnica”, Warszawa 2013, s. 185nn.
(opublikowano:24 grudnia 2016 r.)