Autorytet

·moje przemyślenia ·

MADROSCNIETEGOSWIATA

Każdy z nas posiłkuje się w życiu jakimś autorytetem. Siłą rzeczy musimy komuś zaufać. Nawet najbardziej zatwardziały ateista wierzy choćby w badania i odkrycia naukowe, które przeprowadzili inni ludzie. Wierzy im na słowo zaczerpnięte z książek, prasy, radia czy telewizji. Kierowanie się jakimś autorytetem w życiu jest czymś naturalnym. Dziecko ufa swoim rodzicom, które uczą je chodzić, mówić, samodzielnie jeść itd.

Posłuszeństwo względem autorytetu nie opiera się jednak na pewności intelektualnej, a na pewności moralnej. Wiara w autorytet, to wiara w to, że ktoś jest ode mnie mądrzejszy w danej sprawie. Poznaję to najczęściej poprzez obserwację działań płynących z decyzji podejmowanych przez daną osobę, oraz ich owoców. Przykładowo, chcąc dowiedzieć się jak naprawić samochód, wybiorę raczej takiego mechanika, który bez problemu sobie z tym radzi, a nie takiego, który stwarza wrażenie chodzącej encyklopedii, a w obliczu realnego problemu wykazuje kompletną bezradność.

Podobnie rzecz ma się w obliczu spraw fundamentalnych. Siłą rzeczy musimy oprzeć się na wiedzy, doświadczeniu i mądrości innych, aby nie musieć powtarzać tych samych błędów. Nigdy jednak nie możemy być całkowicie pewni na sposób intelektualny, że osoba której zaufaliśmy się nie myli, gdyż zawierzenie autorytetowi, to przecież akceptacja jego sposobu rozumowania, a także przyjęcie tego sposobu rozumowania, jako kryterium sądu.

Ocena jakiegoś rozumowania przy pomocy kryterium jakim jest ono samo, może jedynie wykazać jego spójność lub sprzeczność. Drugi przypadek dowodzi jego fałszywości. Pierwszy natomiast, że jest poprawnie zbudowane, ale nie poucza nas w żaden sposób, czy przystaje w jakikolwiek sposób do rzeczywistości. Dlatego też, pewność w tym przypadku, może być jedynie pewnością moralną, a zatem wynikającą z praktycznych konsekwencji realizacji danego rozumowania w życiu.

Istnieją dwa podstawowe sposoby odwoływania się do autorytetu. Jeden z nich polega na przywołaniu osób, które myślą tak samo jak my. Drugi polega na przywołaniu wspólnie akceptowanych idei, dla potwierdzenia autorytetu jakiejś osoby w spornej sprawie. Pojawia się także różnica w obraniu za autorytet jakiejś osoby lub idei. W pierwszym przypadku, życie danej osoby staje się znakiem, z którego czerpiemy pewność moralną dla usprawiedliwienia wiary w określony sposób rozumowania (por. J5:19; J7:18). W drugim przypadku, jeśli brakuje żywego przykładu całkowitego wcielenia danego sposobu rozumowania, brakuje podstawy dla pewności moralnej.

Dla nas chrześcijan, autorytetem jest Jezus Chrystus. Wierzymy w Niego w oparciu o pewność moralną. Pewność taka musi z konieczności wiązać się z uznaniem Go za Syna samego Boga, od którego w sposób bezpośredni i niezapośredniczony czerpie swoją mądrość i miłość. Jeśli bowiem uznamy Go tylko za człowieka, wbrew temu, za kogo sam siebie uważał, musimy Go uznać także za kłamcę lub szaleńca. W postawie kłamcy lub szaleńcu nie kryje się jednak pewność moralna.

Chrystus jest wcieloną mądrością (gr. Logos) Boga – jej doskonałą realizacją i właśnie dlatego Mu ufamy (J5:30nn). Widzimy w Nim przykład życia idealnego – doskonałego i powszechnego wzorca. Przyjmujemy to życie i to ono właśnie stanowi usprawiedliwienie dla sposobu rozumowania jakiem pragniemy okazać posłuszeństwo. Dlatego św. Paweł mówi o usprawiedliwieniu z wiary, gdyż Chrystus stanowi od tej pory kryterium osądu naszego postępowania (Rz10:3n). Kto przez wiarę staje się jedno z Nim (J17:21), ten nie podlega sądowi (J5:24), bo własnym osądem zostaniemy osądzeni (Mt7:2), a stając się jedno z Chrystusem, zapieramy się siebie (Mt16:24;Mt10:33) i wchodzimy na drogę zbawienia (J12:47).

Drogą do tego celu, drogą do naszego uświęcenia, które nie jest jednorazowym wydarzeniem w życiu, ale nieustannym pielgrzymowaniem, są sakramenty święte. Sakramentem szczególnym jest Najświętsza Ofiara, podczas której, zgodnie ze słowami Chrystusa, chleb i wino przemieniają się w Jego Ciało i Krew. Chrystus dał nam jasno do zrozumienia, że nie chodzi tutaj o żaden symbol i że słowa te należy rozumieć wprost (J6:52-69; Łk22:14-22). Co więcej, mianem „Nowego Testamentu”, przed spisaniem tekstu o tej nazwie, określano właśnie sakrament Eucharystii, zgodnie ze słowami skierowanymi przez Chrystusa do Apostołów, by to właśnie czynili na Jego pamiątkę (Łk22:19).

Przeistoczenie oznacza, że choć postać materialna jakiejś rzeczy pozostaje nie zmieniona, zmienia się jej istota. Postać poznajemy zmysłami, np. postać ziarna czy dorosłego drzewa. Istotę natomiast, poznajemy rozumem. Dzięki temu, rozpoznajemy w ziarnie rzuconym w ziemię i drzewie, w które się ono przeobraziło po latach, w istocie tę samą rzecz. Ufamy Chrystusowi i dlatego mamy pewność, że chleb i wino naprawdę, w sposób obiektywny, przeistaczają się w Jego Ciało i Krew.

Sprawę przeistoczenia może nam trochę przybliżyć zjawisko placebo występujące w medycynie (z zastrzeżeniem, że nie należy tych zjawisk utożsamiać). Polega ono na tym, że pacjent wierzy, że przyjmuje lek, choć w rzeczywistości jest to jakaś substancja neutralna. Dzieje się jednak rzecz przedziwna, bowiem to, co lekarz mógłby ocenić jako czysto subiektywna wiara czy też przekonanie, daje w efekcie obiektywne skutki, a mianowicie skutki zażycia leku. Powstaje zatem pytanie, czy oby na pewno mamy do czynienia z neutralną substancją, występującą pod postacią leku, czy też z lekiem, występującym pod postacią neutralnej substancji? Skoro zażycie substancji wywołało obiektywne skutki, a nie tylko subiektywne odczucia, to co stanowi podstawę do odrzucenia wniosku, że przeistoczyła się ona w lek, pomimo, że jej postać nie uległa zmianie?

Jeszcze innym przykładem, który może przybliżyć nam pojęcie istoty i postaci, choć bardziej naiwnym i uproszczonym, są przedmioty użytku codziennego. Otóż kobieta gotująca obiad, z braku naczyń, może wykorzystać hełm do ugotowania zupy. Hełm jest to w swej istocie „bojowa ochrona głowy”, a nie „naczynie kuchenne służące do gotowania”. A zatem możemy powiedzieć, że pomimo, iż postać zewnętrzna się nie zmienia, nastąpiła istotna różnica, gdyż przedmiot ten nie chroni juz głowy w boju, ale przyczynia się do powstania obiadu. Nie trudno sobie wyobraźić podobną sytuację w drugą stronę, gdy okaże się, że syn gospodyni biega po podwórku z garnkiem na głowie. Któż będzie w stanie go przekonać, że ma na głowie „naczynie kuchenne służące do gotowania”, a nie „bojową ochronę głowy” – tym bardziej, jeśli skutecznie ochroni go ona przed zbłąkanym śrutem wystrzelonym z wiatrówki sąsiada?

Oczywiście wszystkie te przykłady są niedoskonałe i błądzi ten, kto uważa, że już w pełni rozumie zjawisko przeistoczenia, gdyż stanowi ono tajemnicę wiary. Ważne jednak, by zdawać sobie sprawę, że wiara nie sprzeciwia się w żaden sposób rozumowi. Nie rozum jest jednak dla nas najważniejszy. Najważniejsze jest zaufanie Chrystusowi, za którym idziemy nawet jeśli napotykamy na swej drodze przeciwności, a to co mówi i robi, nie mieści nam się często w głowach. Ufamy Mu dlatego, że chce naszego dobra i kocha nas aż po grób, a nawet więcej – aż po zmartwychwstanie i całą wieczność (Rz6:3-10; 1Kor15:13n).

Adam Mateusz Brożyński, 14 lipca 2014 r.

(opublikowano:14 lipca 2014 r.)