Próżno byłoby doszukiwać się własnej istoty w tworzących nas komórkach i tworzących te komórki atomach. Okazuje się bowiem, że wymieniają się one całkowicie w ciągu naszego życia i to wielokrotnie. W wieku trzech lat wyglądamy inaczej, niż w wieku lat dwudziestu czy siedemdziesięciu. Jak pisał w „Przemianach”¹ Józef Czechowicz, wyśpiewany później przez Marka Grechutę²…
widzisz siebie – marynarza w Azji
a zarazem 3-letniego 5-letniego chłopca
na warszawskim podwórku
i siebie przed maturą w gimnazjum
namnożyło się tych postaci stoją ogromnym tłumem
a wszystko to ty
nie możesz tego objąć szlifowanym w żelazie rozumem
Bycie sobą nie oznacza tkwienia w miejscu, ale nieustanne stawanie się. W tym procesie niezbędna jest oczywiście szczerość względem samego siebie, by przyjąć siebie, ale także, by siebie prowadzić ku sobie. Tylko dzięki niej odnaleźć możemy właściwą sobie oryginalność, gdyż jak powiada Ludwig Wittgenstein: «Gdy ktoś nie kłamie, jest już wystarczająco oryginalny. Albowiem oryginalność, której należałoby sobie życzyć, nie może być pewnego rodzaju sztuczką, ale właściwością, która zawsze odciska swe piętno. Faktycznie początkiem należytej oryginalności jest to, iż nie chce się być tym, czym się nie jest»³.
Ale czym i kim właściwie jestem? Dużo łatwiej jest odpowiedzieć na pytanie przeciwne – czym nie jestem? A nie tylko nie jestem kimś innym. Nie daję się nawet sprowadzić do swoich myśli, uczuć, ciała i wszelkich innych postrzeżeń, które uważam za samego siebie. Jestem przede wszystkim tym, który postrzega – «oczy otwieram, staje się świat»⁴. Jestem w świecie, ale także jakby poza nim. Rodzę się w nim wciąż na nowo i umieram. Wciąż dokądś zmierzam – jestem drogą ku sobie – nieznanemu. Czy poznam siebie u jej końca?
(opublikowano:26 lipca 2022 r.)