https://www.youtube.com/watch?v=yncR93hcv5k
Zwykliśmy wyciągać wnioski na temat człowieka na podstawie tego, czym zajmuje się w życiu, jakimi zasadami się kieruje i co myśli na temat siebie i świata. Tymczasem taka perspektywa pełni jedynie rolę fotografii, która przedstawia człowieka w sposób bardzo powierzchowny.
To, co myślimy, nie zawsze pokrywa się ze sposobem w jaki działamy. Dobre intencje nie wykluczają ryzyka błędu i często okazuje się nie tak ważne myśleć o czymś dużo, ale skupiać się na właściwych aspektach danej sprawy i pomijać te mało znaczące. Myśleć możemy tylko o tym, czego mamy świadomość, a nigdy nie mamy świadomości wszystkiego. Zawsze znajdzie się więcej ważnych kwestii, których nie wzięliśmy w danej chwili pod uwagę niż tych, na które uwagę zwróciliśmy. Dlatego też pojedyncza, samodzielna myśl, nie może stanowić kryterium oceny czegokolwiek.
Wiąże się z tym także bezpośrednio kwestia zasad jakimi kierujemy się w życiu. Powiadamy, że każdy winien kierować się jakimiś zasadami, ale nie trudno zauważyć, że najbardziej przebiegli z nas potrafią szkodzić innym w świetle prawa i ukrywać się pod maską świątobliwości. Czujemy w sercu, że legalność poczynań nie umniejsza ich winy. Wręcz przeciwnie – czujemy odrazę w sytuacjach, gdy prawo nie służy sprawiedliwości, ale samousprawiedliwieniu. Gardzimy prawem, które działa na szkodę pokrzywdzonym i służy przestępcom. Ważne wydaje się zatem nie samo prawo, ale i sposób korzystania z niego. Ci, którzy używają prawa dla samousprawiedliwienia, kierują się tak naprawdę innymi zasadami niż powszechnie przyjęte, choć mogą to robić zupełnie nieświadomie.
Ale nie świadczy o człowieku i to, czym zajmuje się w życiu. Cóż z tego, że ktoś pracuje w danym zawodzie, skoro swoimi działaniami przynosi hańbę rzemiosłu, niszcząc społeczne zaufanie do niego. Podobnie sprawa ma się w przypadku każdego rodzaju praktyk, czy to w obrębie pracy zarobkowej, wiary religijnej czy rzemiosła artystycznego. Nie sam czyn świadczy o człowieku, ale owoce tego czynu, a zatem cel do jakiego wykonywane przez niego czynności mają ostatecznie doprowadzić.
Z powyższego wynikają następujące problemy, których doświadczamy w praktyce niemal każdego dnia:
Dużo rozsądniejsze wydaje się zwracać uwagę na to, dokąd zmierza bieg ludzkich myśli. Pojedyncza myśl, na której skupiamy w danej chwili swoją uwagę, może bowiem równie dobrze stanowić regułę, jak i wyjątek od niej. Podobnie w kwestii praw, nie tyle istotne wydaje się przykładać wagę do samych zasad, co do miłości żywionej względem określonego prawodawcy. Nikt bowiem dwóm panom służyć nie może. Kto żywi miłość do określonego prawodawcy, ten nie wykorzystuje jego słów i poleceń przeciwko niemu, ale stara się raczej pomnażać jego dobro, nawet kosztem własnego. Kto danego prawodawcę nienawidzi, ten zaczyna poszukiwać własnej korzyści, wykorzystując jego słowa sprzecznie z jego intencjami.
Ważne też, by widzieć nie tylko to, co człowiek robi, ale przede wszystkim to, czego robić nigdy nie zapomina. Cóż bowiem z tego, że uznaje jakieś działanie za konieczne z obawy przed karą lub z pragnienia nagrody, skoro nie uważa za istotne, by sumiennie je wypełniać, z uwagi na właściwy temu działaniu rzeczywisty skutek i cel. Jeśli człowiek robi coś z miłości, nikt nie znajdzie sposobu, by go od tego odwieść i tylko taki rodzaj aktywności ma znaczenie, bo wyraża się w nim bezpośrednio dążenie do życiowego spełnienia, a zatem dążenie do jakiegoś celu ostatecznego.
Jeśli zatem rzeczywiście chcę poznać człowieka i spróbować ujrzeć go w całości, muszę zobaczyć dokąd płyną i za czym tęsknią jego myśli. Muszę zobaczyć jakiego prawodawcę darzy miłością i czego nigdy nie zapomni zrobić. Wtedy poznam ostateczny cel jego życia. Oczywiście, cel ten może się z czasem zmienić pod wpływem życiowych doświadczeń, dlatego muszę też uważać na to, by nie przegapić narodzin nowego człowieka w dawnym ciele. Nie mogę przy tym takiego człowieka osądzać, bo służy on jedynie drodze po której stąpa i dla której każdego dnia godzi się umierać. Mogę jedynie ocenić, na ile ta droga próbuje go oszukać, a na ile on sam próbuje oszukiwać drogę. Mogę mu pomóc w uświadomieniu sobie tego, kim jest i dokąd zmierza, ale to od niego ostatecznie zależy, w kogo pragnie się nieustannie przemieniać.
Adam Mateusz Brożyński, 18 sierpnia 2013 r.
(opublikowano:18 sierpnia 2013 r.)