Istnieją w Kościele zgorszenia, sprawy, które pozwalają kuć przeciw niemu zarzuty, które przynoszą mu wstyd i hańbę. Nikt z katolików temu nie zaprzeczy. Zawsze będzie się go krytykowało i lżyło, że jest matką niegodziwych dzieci. Ma dobre dzieci, lecz ma też o wiele więcej dzieci złych. Taka jest wola Boża, i taką ją Bóg od początku objawił (por.: Mt 24,1 nn.; Apok 6,1 nn.). Mógłby przecież założyć czysty Kościół, ale wyraźnie zapowiedział, że „chwast” (kąkol), który „zasiał nieprzyjaciel”, będzie wzrastał wraz z pszenicą aż do żniw na końcu świata (Mt 13,47 nn). Głosi, że Jego Kościół będzie podobny do „sieci” rybaka, „który łowi wszelkiego rodzaju ryby”, a opróżni się dopiero wieczorem (por. Mt 13,47 nn.), i co więcej, głosi, że złych i niedoskonałych będzie o wiele więcej niż dobrych: „Wielu jest wezwanych, lecz mało wybranych” (Mt 22,14)…
Skoro wśród apostołów był Judasz, a wśród diakonów Mikołaj (por. Apok 2,6), to jak może nas przerażać, że w ciągu osiemnastu wieków znajdują się ogólnie znane przykłady okropności i niewierności, obłudy i zatracenia moralnego, i to nie tylko wśród ludu katolickiego, lecz również na wysokich stanowiskach, w pałacach królewskich, w domach biskupów, a nawet w samej stolicy św. Piotra? Jak może nas to przerażać, że w czasach barbarzyńskich czy też w okresach chęci i żądzy używania byl biskupi, opaci czy kapłani, którzy zapominali o samych sobie i Bogu swoim, a służyli światu czy ciału i źle zacząwszy tak też umierali i ginęli? Cóż to za tryumf, gdy w długim szeregu dwustu czy trzystu papieży wśród męczenników, wyznawców, doktorów, mądrych prawodawców i pełnych miłości ojców ludu swego znajdzie się jeden czy drugi, który odpowiadał ewangelicznemu opisowi „złego sługi”, co to „począł bić towarzyszów swoich, a jadał i pijał z pijanicami” (Mt 24,49)?
Jeśli się stawia zarzut, że chrześcijaństwo nie może usunąć grzechu i bezbożności z własnej dziedziny, to możemy odpowiedzieć, że nie tylko się do tego nie zobowiązało, lecz w duchu proroczym faktycznie przestrzegało swych wiernych, aby nie oczekiwali, iż coś takiego uczyni…
Chrześcijanie muszą wychodzić z tego świata, ze „świata” w Kościele, z tego, co jest tak niedoskonałe, z „naczyń glinianych”, w których jest złożona łaska (por. 2 Kor 4,7) – i iść aż do Tego, który jest źródłem łaski, i prosić Go, aby ich swą obecnością napełnił…
Trzeba też zauważyć, że zło ze swej natury się nadyma i jest głośne, a prawdziwa cnota ze swej istoty jest sprawą serca, jest skromna i nie narzuca się, aby zrozumieć, jak trudno jest uczynić z praktycznego życia katolików „cechę charakterystyczną Kościoła”.
Jest to bardzo gorszące, przyznaję, gdy ktoś powiada, że nie znamy dokładnie sprawy, lecz żonglujemy pojedynczymi tylko wypadkami w poważnej i straszliwej całej rzeczywistości, zamiast samemu ten fakt wprost zaatakować. Istnienia zła nie można zaprzeczyć; całe Objawienie nie tylko nie usuwa go i nie zaprzecza, lecz po prostu go się domaga. Przez całe Pismo święte ciągnie się walka przeciw złu jako właściwy powód istnienia Objawienia. Nie byłoby potrzeba Objawienia, gdyby nie istniało zło. Pismo święte przewiduje nieszczęśliwe wypadki w Kościele i jego poniżenie. Oczywiście, jest zapowiedziany czas, kiedy prawda wreszcie zwycięży, ale czas ten zna tylko Bóg.
bł. J.H. Newman, „Zgorszenie w widzialnym Kościele”, w: „Newman i jego dzieło”, red. ks. J. Klenowski, Warszawa 1965, s. 195-197.
(opublikowano:16 lipca 2013 r.)