I będą dwoje jednym ciałem…

·ekscerpcje z innych źródeł ·

ROZWAŻANIE PODCZAS ZAWIERANIA SAKRAMENTU MAŁŻEŃSTWA PRZEZ KAROLINĘ I ADAMA
ks. Aleksander Radecki

Częstochowa, sobota 28 grudnia 2019 r.
Czytania mszalne: Ef 5, 22 – 33 Ps 128 [ 127 ] 1 – 2. 3. 4 – 5 Mt 19, 3 – 6

Zgromadziła nas przy tym ołtarzu uroczystość zaślubin Karoliny i Adama. Zanim jednak usłyszymy słowa ich decyzji oraz przysięgi małżeńskiej, spróbujmy podjąć refleksję nad tajemnicą tego wydarzenia, jakim jest sakrament małżeństwa wpisany w sakrament Eucharystii.

Użyłem terminu tajemnica. Bo rzeczywiście dokona się tutaj coś, co umknie kamerom, mikrofonom i wszelkim doznaniom zmysłowym. Dlaczego? Bo w tym Spotkaniu pojawia się między nami ON – nasz Pan i Odkupiciel. Ta rzeczywistość dostępna jest jedynie na płaszczyźnie wiary. Msza św. w rycie trydenckim zdaje się tę prawdę jeszcze bardziej uwydatniać!

Na naszych bohaterów dnia, czyli Państwa Młodych Karolinę i Adama, każdy z obecnych w świątyni może patrzeć bardzo różnie, wiadomo: punkt widzenia zależeć będzie od punktu siedzenia! I to jest właśnie szansa wszystkich gości: refleksja nad rodzinami, z których pochodzimy, nad własnym małżeństwem, nad decyzją o zawarciu sakramentu małżeństwa. Oto moja prowokacja dla weselnych gości: z którym zdaniem Pani czy Pan się utożsamiają?

  • Małżeństwo w obecnej rzeczywistości nie ma (dla mnie) sensu;
  • Małżeństwo ogranicza ( ograniczy ) moja wolność;
  • Nie ma dziś porządnych kandydatek na Żony, kandydatów na mężów;
  • Nie wierzę by była możliwa nierozerwalność małżeństwa, trwającego do śmierci;
  • Małżeństwo byłoby absolutna przeszkodą mojej karierze zawodowej;
  • Jeśli już miałabym/miałbym zawrzeć małżeństwo, to absolutnie bez dzieci – za to koty psy i inne stworzenia jak najbardziej mile będą mi domu widziane;
  • Marzę dla siebie o szczęśliwym małżeństwie, wielodzietnej rodzinie i ciepłym;
  • Po Panu Bogu najważniejsze będzie dla mnie małżeństwo i rodzina;
  • Chciałbym mieć takie małżeństwo i rodzinę, jakie stworzyli moi rodzice;
  • Wierzę, że moim powołaniem jest bycie w małżeństwie i rodzinie i na tej drodze będę dążyła/dążył do świętości, do zbawienia… „Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci”.

Dziwnie szatan (a on naprawdę istnieje i działa!) jest zawzięty na małżeństwa i rodziny oraz na powołanych do wyłącznej służby Bożej. Gdy zniszczy te dwie strefy, najzwyczajniej zginiemy – mimo postępów w medycynie, mimo najnowszej techniki, autostrad, 500 + i ekologicznej żywności…

Przepraszam za ten poważny wtręt podczas radosnej przecież uroczystości, ale kiedy o tym mówić, jeśli nie podczas zawierania sakramentu małżeństwa? Kto wie, może podjęcie takich refleksji uratuje komuś z naszycie na doczesności wieczność?

Przyprowadziła nas tu na zaproszenie Państwa Młodych życzliwość dla nich i chęć towarzyszenia im na tej – jak mówimy – nowej drodze życia. Będziemy im składali najserdeczniejsze życzenia, obdarujemy prezentami, chcemy się też wspólnie z nimi zabawić i cieszyć. A pamiętając o słowach Pana Jezusa: „Beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J15,5) chcemy im uprosić Boże błogosławieństwo, podejmując gorącą modlitwę i przyjmując w ich intencji Komunię świętą.

A co będzie się działo po zaślubinach i po weselu? Co po wytęsknieniem „miodowym” miesiącu?

Wszystkie bajki kończą się, niestety, w tym właśnie najciekawszym momencie. Po niesamowitych perypetiach bohaterów, po opisie weselnych uciech, autorzy kończyli swoje opowieści standardowym stwierdzeniem: „A potem żyli długo i szczęśliwie”.

I w tym problem: jak to zrobili? Czy jest jakaś cudowna recepta na szczęśliwe małżeństwo?

W tym miejscu powinienem przerwać, a do mikrofonu przywołać szcześliwych małżonków, którzy są wśród nas obecni. Są tu tacy szczęściarze?! Dodam, że podczas wesel brakuje mi właśnie takich świadectw.

Oczywiście, że każde małżeństwo, zresztą każdy człowiek jest niepowtarzalny i jedyny. Dlatego nie da się skopiować czyjegoś życia. Są jednak pewne fundamentalne postawy i zasady, które pozwalają przetrwać nawet najcięższe do świadczenia. Zawsze będzie chodziło o miłość!

Świat rozumie miłość – jeśli w ogóle używa takiego pojęcia – bardzo powierzchownie i wręcz egoistycznie. To właśnie w słowie Bożym odnajdziemy najistotniejsze cechy prawdziwej miłości. Małżonkowie na każdym etapie swell drogi muszą realizować wskazania, zdobywać przymioty, o których napisał Paweł w 13. rozdziale Pierwszego Listu do Koryntian w Hymnie o miłości. Przypomnijmy owe elementy, o których nie wolno zapomnieć, które przyjdzie nieustannie rozwijać i z których trzeba będzie się rozliczać przez całe życie:

Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest, nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nie cieszy się z niesprawiedliwości, wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma, nigdy nie ustaje!

Aż tak wysoko zawieszona jest poprzeczka dla osiągania prawdziwej miłości! I to dlatego, że aż tyle wymagań stawia się prawdziwie kochającym się ludziom, potrzebny jest Chrystus – zaproszony także do małżeńskiej codzienności

Narzeczonym bez trudu przychodziło i przychodzi powtarzać „kocham Cię!” i karmią się tymi wyznaniami we wszelkich odmianach. Po ślubie nie wolno tego żaru zagubić, wpisując miłość we wszystkie, nawet najmniejsze szczegóły małżeńskiego „razem”. I każda rocznica ślubu powinna być okazja do przeprowadzenie świętego remanentu, który ma pokazać „temperaturę” miłości wzajemnej małżonków, której wzorem jest… sam Chrystus!

Karolina i Adam sami wybrali teksty czytań, które wybrzmiały podczas liturgii Słowa, porównujące miłosne męża do żony z miłością Chrystusa do Kościoła! A jak Chrystus miłuje swoją oblubienicę – Kościół? Wydał za niego samego siebie, aby ten Kościół stawał przed Nim chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki czy czegoś podobnego, ale by był święty i nieskalany! Adamie – będziesz chciał tak właśnie miłować Karoline? Słyszałeś? Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje! Niesamowite stwierdzenie!

Gdyby małżonek żenił się po to, by mu było dobrze, by zaspokoić swój egoizm i egocentryzm – sprowadziłby na małżeństwo nieszczęście! Zauważmy: z jakich powodów rozpadają się małżeństwa? On i ona nie umieli, nie uczyli się prawdziwie kochać, nie byli zdolni do ofiary ze swego egoizmu! Dwa razy, w obu czytaniach, usłyszeliśmy też, że mąż ma opuścić swego ojca i matkę i złączyć się ze swoją żoną tak, aby stanowili jedno ciało. To ważna podpowiedź także dla teściów i teściowych z obu stron… Nieodcięcie pępowiny grozi śmiercią lub kalectwem małżeństwa; kierowanie młodymi z tzw. tylnego siedzenia to poważny grzech, wymagający radykalnego nawrócenia…

Wielu młodych ludzi nie zawiera katolickiego, sakramentalnego małżeństwa dlatego, że w słowa przysięgi wpisane jest radykalne zobowiązanie: będziemy ze sobą aż do śmierci! Jeśli wezwanie: „co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela” zostanie zaakceptowane bez żadnych zastrzeżeń czy wyjątków, Bóg da siłę do przetrwania wszelkich kryzysów, które… z całą pewnością nastąpią i muszą nastąpić w każdym związku! Nie oszukujcie w życzeniach nowożeńców! Kryzys jest przecież ceną, gwarancją, wręcz innym imieniem rozwoju! I tak jest zresztą w każdej dziedzinie życia – choćby w medycynie! Byle wiedzieć, gdzie i jak szukać pomocy!

I jeszcze jedna myśl, wypływająca z odczytanej tu dziś Ewangelii: Skoro w małżeństwie dwoje staje się jednym ciałem, wobec tego u żony i męża konsekwentnie słowo „ja” musi zostać zastąpione przez słowo „my”. To będzie trudne, ale konieczne. I ten aspekt także trzeba będzie uwzględniać w małżeńskich dialogach, a także w rachunku sumienia.

Drodzy Państwo Młodzi, Drodzy Weselni Goście! Mam świadomość, że w najdłuższym nawet kazaniu nie da się powiedzieć wszystkiego. Zresztą wątpię, czy Państwo Młodzi byli w stanie słuchać i słyszeć podjęte przeze mnie rozważania, myśląc już o słowach, które mają za kilka chwil wypowiedzieć, i które zadecydują o ich szczęściu doczesnym i wiecznym. Dlatego oni otrzymają ten tekst na piśmie, by mogli do niego powracać nie tylko w długie, zimowe wieczory. To rozważanie potrzebne jest jednak nam wszystkim tu obecnym, którzy spotykamy się przecież z wprost nieprawdopodobnymi atakami na instytucję małżeństwa i rodziny; którzy czytamy o pladze rozwodów, o związkach jednopłciowych (i jeszcze gorszych kombinacjach, o których w świętym miejscu nie wypada wspominać).

Cieszmy się dzisiejszą uroczystością zaślubin Karoliny i Adama! Uwierzmy Stwórcy, który chce prawdziwego szczęścia ludzi, uwierzmy na nowo, że szczęśliwe, trwające dozgonnie małżeństwa są największym skarbem, wartym wszelkiej ochrony i szacunku. Kiedy jutro będziemy przeżywali Niedzielę Świętej Rodziny Jezusa, Maryi i Józefa, dziękujemy za wszystkie szczęśliwe małżeństwa i rodziny, a dla tych źle się mających – prośmy o cud uzdrowienia i Boże miłosierdzie.

– ks. Aleksander Radecki, Częstochowa, sobota 28 grudnia 2019 r.

 

(opublikowano:10 stycznia 2020 r.)