„Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt5:8)
Główny powód, dla którego uważa się, że nie znamy natury duchów, stanowi przekonanie, że brak nam ich idei. Z pewnością jednak nie powinno się poczytywać za ułomność rozumu ludzkiego, że nie postrzega idei ducha, skoro jest jawnie niemożliwe, aby taka idea mogła istnieć… Duch okazuje się jedyną substancją czy podstawą, w której niemyślące byty, czyli idee, mogą istnieć. To bowiem, by substancja, która podtrzymuje czy postrzega idee, sama miała być ideą czy czymś do idei podobnym, jest oczywistą niedorzecznością.
Powie ktoś może, że do poznania substancji brak nam (jak się nie którym wydaje) właściwego zmysłu, za pomocą którego, gdybyśmy go posiadali, moglibyśmy poznać naszą własną duszę, tak jak poznajemy trójkąty. Odpowiadam na to, że gdyby nas wyposażono w nowy zmysł, to moglibyśmy dzięki niemu odbierać jedynie pewne nowe wrażenia zmysłowe albo zmysłowe idee… Byłoby rzeczą równie nierozumną uznać nasze władze umysłowe za ułomne, dlatego że nie dostarcza ją nam idei ducha, czyli aktywnej myślącej substancji, co ganić je za to, że nie są w stanie pojąć idei okrągłego kwadratu.
Przekonanie, że duchy można poznać w taki sam sposób jak idee czy wrażenia zmysłowe, dało początek wielu niedorzecznym i nieprawowiernym poglądom oraz licznym wątpliwościom co do natury duszy. Jest nawet prawdopodobne, że owo mniemanie mogło u niektórych wzbudzić powątpiewanie, czy aby w ogóle posiadają jakąkolwiek duszę różniącą się czymkolwiek od ciała, skoro żadne badanie nie mogło ich przekonać, że posiadają jakąś ideę duszy…
Przez słowo duch rozumiemy wyłącznie to, co myśli, chce i postrzega; to i tylko to składa się na znaczenie tego terminu. Jeśli więc nie jest możliwym, aby te władze mogły być w jakimkolwiek stopniu reprezentowane przez ideę, to jest czymś oczywistym, że o istnieniu jakiejkolwiek idei ducha nie może być mowy…
Może ktoś jednak podnieść zarzut, że jeśli nie istnieje żadna idea oznaczona terminami dusza, duch oraz substancja, to są one całkowicie pozbawione znaczenia, czyli niczego nie oznaczają. Odpowiadam, że słowa te znaczą albo oznaczają realną rzecz, która ani nie jest ideą, ani nie jest podobna do idei, ale jest czymś, co postrzega, chce i myśli o ideach. To, czym sam jestem, co oznaczam terminem ja, jest tym samym, co się rozumie przez duszę albo substancję duchową…
Wszystkie niemyślące przedmioty postrzegane przez umysł mają tę wspólną cechę, że są całkowicie bierne, a ich istnienie polega jedynie na tym, że są postrzegane, gdy tymczasem dusza czy duch jest bytem aktywnym, którego istnienie polega nie na byciu postrzeganym, ale na myśleniu i postrzeganiu idei. Aby więc zapobiec wieloznaczności i pomieszaniu natur całkowicie do siebie nieprzystających i zupełnie do siebie niepodobnych, potrzeba nam koniecznie dokonać rozróżnienia między duchem a ideą…
Dusza jest niepodzielna, niecielesna, nierozciągłą i w rezultacie niezniszczalna. Nic nie może być bardziej oczywiste niż to, że ruch, zmiana, rozkład czy rozpad, które bez przerwy na naszych oczach są udziałem wszystkich ciał w przyrodzie (i co jest tym, co rozumiemy pod pojęciem biegu natury), nie mogą mieć żadnego wpływu na aktywną, prostą, niezłożoną substancję. Taki byt nie podlega zatem zniszczeniu przez siły przyrody, co jest równoznaczne ze stwierdzeniem, że dusza ludzka jest z natury nieśmiertelna… Nie można, jak sądzę, powiedzieć, że posiadamy ideę aktywnego bytu czy ideę działania, chociaż wolno powiedzieć, że mamy ich pojęcie…
Nic jednak bodaj nie przyczyniło się w większym stopniu do wciągnięcia ludzi w spory i błędy dotyczące kwestii natury i funkcjonowania umysłu niż posługiwanie się w odniesieniu do nich terminami zapożyczonymi z dziedziny idei zmysłowych. Dla przykładu wolę określa się jako poruszenie duszy, co każe mniemać, że umysł człowieka jest niczym piłka w ruchu, wywołanym i zdeterminowanym przez przedmioty poznania zmysłowego z taką koniecznością, jak za uderzeniem rakiety. To przyczynia się do powstania niezliczonych wątpliwości i błędów o niebezpiecznych następstwach dla moralności…
O istnieniu innych duchów nie możemy się dowiedzieć inaczej, jak tylko za pośrednictwem ich działań albo dzięki ideom, które w nas wzbudzają. Postrzegam różne ruchy, zmiany i kombinacje idei, które mnie informują o istnieniu pewnych konkretnych istot zdolnych do działania, podobnych do mnie, które towarzyszą tym ideom i mają udział w ich powstawaniu. Dlatego moja wiedza o innych duchach nie jest bezpośrednia, jak jest nią wiedza o moich ideach, ale zależy od pośrednictwa idei, które odsyłają mnie do innych istot zdolnych do działania, czyli duchów, jako wywoływane przez nich skutki albo towarzyszące im znaki.
Jednakowoż, choć są takie rzeczy, które wzbudzają w nas przekonanie, że w ich powstaniu mają udział zdolne do działania istoty ludzkie, to przecież jest dla każdego oczywiste, że te rzeczy, które się nazywa dziełami natury, stanowiące przeważającą część postrzeganych przez nas idei czy wrażeń zmysłowych, nie są wywołane przez akty ludzkiej woli ani od woli ludzkiej nie zależą. Istnieje zatem jakiś inny Duch, który jest ich przyczyną, skoro stanowi sprzeczność, żeby miały one istnieć same przez się.
Ale jeśli w należyty sposób weźmiemy pod uwagę stałą regularność, porządek i wzajemne powiązanie rzeczy w przyrodzie, zdumiewającą wspaniałość, piękno i doskonałość dużych stworzeń oraz niesłychany kunszt widoczny w budowie mniejszych z nich, w połączeniu ze ścisłą harmonią i dopasowaniem całości, nade wszystko zaś nigdy nie dość podziwiane prawa bólu i przyjemności, instynkty i naturalne skłonności, pożądania i pragnienia obserwowane u zwierząt – jeśli, jak powiadam, rozważymy wszystkie te rzeczy, kierując jednocześnie naszą myśl na znaczenie i to, co kryją w sobie atrybuty: jeden, wieczny, nieskończenie mądry, dobry i doskonały, to jasno zdamy sobie sprawę, że tym, do którego one wszystkie należą, jest wspomniany Duch, który jest „sprawcą wszystkiego we wszystkich” (1Kor12:6), a „wszystko w nim ma istnienie” (Kol1:17).
Oczywistym jest zatem, że Boga poznajemy w sposób równie pewny i bezpośredni jak każdy inny umysł albo jakiegokolwiek ducha innego niż my sami. Wolno nam nawet stwierdzić, że istnienie Boga jest poznawane w sposób znacznie bardziej oczywisty niż istnienie ludzi, ponieważ skutki spotykane w przyrodzie są nieskończenie bardziej liczne i bardziej znaczące niż te, które się przypisuje zdolnym do działania istotom ludzkim. Nie ma takiego śladu ludzkiej aktywności albo skutku przez niego wywołanego, który by jednocześnie nie wskazywał jeszcze dobitniej na istnienie tego Ducha, który jest Twórcą przyrody.
Wszak to oczywiste, że chcąc wywrzeć wpływ na inne osoby, wola człowieka może jedynie wywołać ruch członków jego ciała, ale to, że takiemu ruchowi miałaby towarzyszyć jakaś idea lub żeby ten ruch miał wzbudzać jakąś ideę w umyśle kogoś innego, zależy już całkowicie od woli Stwórcy. Tylko On sam jest tym, który podtrzymując wszystkie rzeczy słowem swej mocy, podtrzymuje też możliwość tej komunikacji między duchami, dzięki której mogą one postrzegać wzajemnie swoje istnienie. A jednak to czyste i jasne światło, które oświeca każdego człowieka jest samo niewidzialne…
Ducha ludzkiego czy osoby nie postrzega się za pomocą zmysłów, gdyż nie jest ideą. Kiedy zatem widzimy kolor, wielkość, kształt czy ruchy człowieka, wówczas postrzegamy jedynie pewne wrażenia zmysłowe albo idee istniejące w naszych własnych umysłach, a te idee, ukazujące się naszemu wzrokowi w przeróżnych odrębnych zestawieniach, służą temu, aby nas poinformować o istnieniu skończonych i stworzonych duchów, podobnych do nas samych. Jasnym jest zatem, że nie widzimy człowieka, jeśli przez człowieka rozumie się coś, co żyje, porusza się, postrzega i myśli, tak jak my, ale jedynie pewien zestaw idei, który naprowadza nas na myśl o istnieniu odrębnej, choć podobnej zasady myśli i ruchu, podobnej do nas, towarzyszącej tym ideom i przez nie reprezentowanej.
Otóż w taki sam sposób widzimy Boga. Cała różnica polega na tym, że podczas gdy poszczególny ludzki umysł jest oznaczany przez pewien skończony i ograniczony zbiór idei, to jawne znaki obecności Boga postrzegamy w każdym momencie i miejscu, gdziekolwiek skierujemy swój wzrok, gdyż wszystko co widzimy, słyszymy, czujemy czy postrzegamy za pomocą jakiegokolwiek innego zmysłu, jest znakiem albo skutkiem Bożej mocy, tak samo jak znakami są nasze postrzeżenia tych ruchów, które zostały spowodowane przez ludzi.
Toteż jasnym jest, że dla każdego, kto jest zdolny do minimum refleksji, nic nie może być bardziej oczywiste niż istnienie Boga, czyli Ducha, który jest bardzo bliski naszym umysłom, wywołując w nich całą tę różnrodność idei czy wrażeń zmysłowych, które bez przerwy wywierają na nas wpływ, Ducha, od którego jesteśmy bezwzględnie i całkowicie zależni, słowem, „w którym żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz17:28). Do odkrycia tej wielkiej prawdy, która jest tak bliska i oczywista dla umysłu, dochodzi za pomocą swego rozumu nieznaczna tylko garstka ludzi. Jakże smutny to przykład głupoty i niedbalstwa tych, którzy, choć pozostają otoczeni tak wyraźnymi przejawami Bożej obecności, w tak małym stopniu ulegają jego wpływom, że wydają się jak gdyby oślepieni nadmiarem światła…
Bóg ukrywa się przed oczyma człowieka zmysłowego i gnuśnego, który nie podejmie najmniejszego choćby wysiłku myślenia, to jednak dla nieuprzedzonego i uważnego umysłu nic nie będzie łatwiejsze do odczytania ponad bliską obecność wszechmądrego Ducha, który kształtuje, reguluje i podtrzymuje w istnieniu cały system wszechświata.
George Berkeley, „Traktat o zasadach ludzkiego poznania”, przeł. J. Salamon SJ, Kraków 2005, s. 80-88.
(opublikowano:19 sierpnia 2014 r.)