Przede wszystkim trzeba sobie jasno uświadomić pewną okoliczność: ani Nauczycielski Urząd Kościoła, ani żaden teolog nie jest powołany do tego, by orzekać, czy teoria ewolucji (lub jakakolwiek inna teoria naukowa) jest prawdziwa czy nie, nawet do tego, by wypowiadać się w tej sprawie. Leży to wyłącznie w kompetencji specjalistów od danej teorii. Oczywiście teolog, tak jak każdy inny człowiek, może mieć swój własny, prywatny pogląd na teorię ewolucji, ale nie ma prawa, jako teolog, zabierać głosu w tej sprawie. Urząd Kościoła i teologowie mają natomiast pełne prawo wypowiadać się w kwestii, czy jakaś teoria naukowa jest sprzeczna, czy nie jest sprzeczna z jakąś prawdą wiary. Wobec najnowszych dokumentów Stolicy Apostolskiej jest rzeczą oczywistą, że naukowa teoria ewolucji nie jest sprzeczna z żadną prawdą wiary chrześcijańskiej i że chrześcijaninowi wolno ją uznawać. Dziwić może co najwyżej fakt, że tak wielu teologów i autorów religijnych nie zna lub świadomie pomija milczeniem tę ważną decyzję Stolicy Apostolskiej.
Teologowie niechętnie nastawieni w stosunku do teorii ewolucji, chcąc pomniejszyć jej znaczenie, stawiają niekiedy pytanie: czy teoria ewolucji jest faktem, czy hipotezą? Oczekują, rzecz jasna, odpowiedzi, iż jest ona hipotezą, bo przecież zawiera cały szereg twierdzeń, co do których nie ma pewności. Pytanie takie ujawnia brak orientacji w filozofii nauki. Teoria ewolucji nie jest bowiem ani faktem, ani hipotezą, lecz naukową teorią. Wyrażenie „teoria” w nauce jest wyrażeniem nobilitującym. Bez przesady można powiedzieć, że celem działalności naukowej jest tworzenie teorii. Najogólniej rzecz ujmując, teoria jest logicznie powiązanym układem faktów doświadczalnych, praw przyrody i hipotez wyjaśniających. Nie ma „nagich faktów”; fakty stają się znaczące tylko w świetle teorii, a niekiedy bez pomocy teorii faktów w ogóle nie da się dostrzec (nagminnie ma to miejsce w fizyce atomowej i subatomowej). Systematycznie powtarzające się relacje pomiędzy wynikami obserwacji i pomiarów nazywa się prawami przyrody. Ale prawa przyrody nie występują w izolacji od siebie, lecz stanowią większy układ powiązanych ze sobą struktur. Ażeby układ ten zrekonstruować, niekiedy potrzebne są hipotezy pomocnicze. Odgrywają one ważną rolę w rozwoju nauki. W miarę postępu nauki niektóre hipotezy trzeba ulepszać łub zastępować innymi. Zdarza się także, iż pewne hipotezy z czasem uzyskują status faktów obserwacyjnych lub praw przyrody. Także teorie naukowe nie są od siebie niezależne, lecz wspólnie tworzą to, co często nazywamy „gmachem danej nauki”.
W tym właśnie sensie teoria ewolucji jest naukową teorią. Jej trzon stanowi inna wielka współczesna teoria biologiczna – teoria dziedziczenia, czyli genetyka, oraz Darwinowska zasada doboru naturalnego. Teoria ta dysponuje ogromnym materiałem faktograficznym, pochodzącym z różnych dziedzin biologii: genetyki, paleobiologii, morfologii, biologii porównawczej… Wiele z tych faktów porządkują prawa przyrody (odwołujące się także do biochemii i biologii molekularnej). W całej tej strukturze są też niewątpliwie pewne luki i znaki zapytania, które uzupełnia się rozmaitymi hipotezami, ale jest to sytuacja charakterystyczna dla całej nauki: gdybyśmy już dziś wiedzieli wszystko, postęp naukowy byłby nie tylko zbyteczny, lecz także niemożliwy.
Karl Popper twierdził kiedyś, że teoria ewolucji nie jest teorią naukową, lecz metafizycznym programem badawczym. Jego zdaniem jest tak, ponieważ nie spełnia ona podstawowego warunku, jaki muszą spełniać teorie naukowe, nie jest mianowicie falsyfikowalna, czyli nie wynikają z niej żadne przewidywania, które można by sprawdzić doświadczalnie i ewentualnie stwierdzić, że wyniki doświadczeń im przeczą. Popper nie twierdził jednak, że teoria ewolucji jest fałszywa. Wręcz przeciwnie, jego zdaniem, jako naukowy program badawczy teoria ewolucji jest prawdziwa niemal z definicji, a to z tej racji, że jej podstawowa zasada – zasada dobom naturalnego, czyli „idea prób i eliminacji błędów staje się nie tylko stosowalna, ale wręcz niemal logicznie konieczna”. Jednakże z tymi twierdzeniami Poppera trudno się dziś zgodzić. Znany polski biolog, Adam Łomnicki, wykazał, że nawet jeśli te poglądy Poppera były prawdziwe 30 lat temu, gdy pisał on na ten temat, to nie można ich już podtrzymywać obecnie. Postęp w biologii sprawił bowiem, że konkretne przewidywania empiryczne wynikające ze współczesnej teorii ewolucji nie tylko są możliwe, lecz również aktualnie się je wykonuje.
Oprócz możliwości potwierdzenia lub obalenia przez doświadczenie, teorie naukowe muszą spełniać jeszcze jedno ważne (choć nie zawsze doceniane przez filozofów nauki) kryterium – muszą mianowicie dobrze „wpasowywać się” do całej nauki. Teorie niezależne od innych teorii, niejako do nich dobudowane, mają mniejsze naukowe znaczenie. Teorie, bez których inne wręcz nie mogłyby istnieć, mają znaczenie zasadnicze. Takimi teoriami we współczesnej fizyce są na przykład mechanika kwantowa i teoria względności. Bez nich fizyka współczesna rozpadłaby się na szereg słabo lub wcale niepowiązanych ze sobą „lokalnych” modeli. Teorie o podobnym znaczeniu nazwijmy teoriami globanymi. Stanowią one jak gdyby kościec danej nauki, są teoriami par excellence.
Taką teorią dla współczesnej biologii jest niewątpliwie teoria ewolucji. Stanowi ona niejako ogólny schemat, wokół którego organizują się inne teorie biologiczne. Rezygnacja z teorii ewolucji zdegradowałaby biologię do zbioru szeregu „lokalnych”, tylko luźno powiązanych ze sobą, teorii i koncepcji. A inna globalna teoria biologiczna, jaką bez wątpienia jest genetyka, bez udziału teorii ewolucji byłaby prawie nie do pomyślenia. Zapis genetyczny w cząsteczkach DNA jest przecież zapisem historii życia. Można nawet powiedzieć, że teoria ewolucji i genetyka nie są dwiema globalnymi teoriami współczesnej biologii, lecz razem tworzą jedną globalną teorię biologiczną.
Nauka nie rezygnuje ze swoich globalnych teorii nawet wtedy, gdy pojawiają się w nich trudności lub niezgodności z wynikami doświadczeń. W XIX w. mechanika klasyczna była globalną teorią ówczesnej fizyki. Mniej więcej od połowy tego stulecia pojawiły się w niej zarówno trudności teoretyczne, związane z elektrodynamiką ciał w ruchu, jak i niezgodności z obserwacjami. Na przykład planeta Merkury wykazywała „anomalie” w swoim ruchu, tzn. zaobserwowany ruch Merkurego znacząco odbiegał od ruchu, przewidzianego dla tej planety przez prawa Newtona. Mimo istnienia tych trudności i nieudanych prób wprowadzania poprawek do praw ruchu Newtona, przez kilkadziesiąt lat nikt nie myślał o odrzuceniu mechaniki klasycznej. Bez niej fizyka musiałaby powrócić do stanu sprzed Galileusza. A to było nie do pomyślenia. Lepiej mieć teorię z trudnościami niż nie mieć żadnej teorii. Jak wiadomo, dopiero szczególna teoria względności rozwiązała trudności z elektrodynamiką ciał w ruchu, a ogólna teoria względności wyjaśniła anomalie w ruchu Merkurego. Obie te teorie należy uznać za nową globalną teorię fizyki współczesnej. Ale ta nowa teoria nie usunęła mechaniki klasycznej, lecz wcieliła ją w siebie jako swój szczególny (czy lepiej: graniczny) przypadek. Tak musiało być. Mechanika klasyczna wyjaśniała bowiem zbyt wiele, by można ją było bezkarnie po prostu wyrzucić.
Podobna sytuacja ma miejsce dziś w stosunku do teorii ewolucji. I ona boryka się z różnymi trudnościami: chcielibyśmy mieć więcej szczątków kopalnych, zwłaszcza dotyczących szczególnie ważnych etapów historii życia, niektóre bardziej szczegółowe mechanizmy zmienności budzą kontrowersje itp. (przeciwnicy teorii ewolucji zwykle drastycznie rozdmuchują te trudności). Ale ponieważ teoria ewolucji jest teorią globalną, biologia więc nie może z niej zrezygnować, gdyż cofałoby to ją w rozwoju o przynajmniej sto kilkadziesiąt lat. A na horyzoncie nie widać żadnej innej globalnej teorii biologicznej, która mogłaby ją zastąpić, wyjaśniając przy tym to wszystko, co ona wyjaśnia.
Jeśli ponadto wziąć pod uwagę fakt, że jak wspomniałem we wstępie – teoria ewolucji logicznie wpisuje się w obraz ewolucji kosmicznej kreślony niekwestionowalnymi osiągnięciami współczesnej kosmologii, to jasno widać, że jest ona istotnym elementem dzisiejszej nauki. Ktokolwiek więc występuje przeciwko teorii ewolucji, chcąc nie chcąc, ustawia się w pozycji antynaukowej. Jeżeli tym oponentem jest teolog, winien on pamiętać, że tym samym kompromituje i teologię, i religię, jaką ona reprezentuje, w oczach tych wszystkich, dla których nauka jest doniosłą wartością. A jeżeli oponentem jest duszpasterz, winien on zdawać sobie z tego sprawę, że u wielu swoich wiernych może stworzyć źródło konfliktów sumienia i odejść od religijnej wiary. Oczywiście, ani od teologów, ani od duszpasterzy nie wymaga się, aby bronili teorii ewolucji (ani jakiejkolwiek innej teorii naukowej), ale wymaga się od nich, by znali stanowisko swojego Kościoła na temat jego stosunku do naukowych teorii, w szczególności do teorii ewolucji, wyrażone w oficjalnych dokumentach.
– ks. Michał Heller, „Sens życia i sens wszechświata”, Kraków 2016, s. 167-173.
(opublikowano:28 grudnia 2017 r.)