I
Udał nam się największy szwindel życia – oszukaliśmy samych siebie. Na sklepowych półkach oferujemy dziś produkty podobne do jedzenia, świadczymy działania podobne do usług i tworzymy maszyny podobne do ludzi. Lepsze zastąpiło dobre i – jak to zazwyczaj się zdarza w takich sytuacjach – chowamy się w cieniu, obwiniając o wszystko cały boży świat, tylko nie samych siebie. Żywimy się bylejakością i sami stajemy się byle jacy – zarówno cieleśnie, psychicznie, jak i duchowo. I nawet na tę bylejakość produkujemy byle jakie lekarstwa – byle jakoś żyć…
II
Ideologia lepszości opiera się na nadmiarze, a co za tym idzie – na marnotrawstwie. Pojęcie dobrobytu przestało nam się już kojarzyć z dobrym bytem, a zaczęło z nieustannym ulepszaniem wszystkiego – nawet tego, co ulepszenia nie potrzebuje. Ulepszacze dodajemy już nawet do powszedniego chleba, który coraz trudniej nazwać dobrym.
Cyprian Kamil Norwid w „Mojej piosnce II” pisał:
Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba….
Tęskno mi, Panie…
Tymczasem niewielu z nas ma wyrzuty sumienia wyrzucając do śmieci nadmiar jedzenia, który idzie na zmarnowanie. A przecież mamy świadomość tego, że i w naszym kraju ludzie cierpią głód. Jeśli, nie daj Boże, znajdziemy się sami w ich sytuacji, wtedy wspomnienie każdej wyrzuconej kromki chleba na pewno do nas powróci.
III
Ale to wszystko nie kończy się na samych wytworach naszych rąk i na nieumiejętnym nimi zarządzaniu, bo także służenie innym własną pracą traktujemy często jako przykry obowiązek, skupiając się raczej na wynagrodzeniu, niż na chęci niesienia pożytku i doskonaleniu samego siebie przez jej wykonywanie. Przez to, przestajemy już służyć nie tylko Bogu, ale i człowiekowi, oddając jedynie hołd podstępnemu Mammonowi. Chętniej chwytamy się działań, które niosą za sobą materialne korzyści, nawet jeśli przynoszą moralną szkodę, za to mniej entuzjastycznie spoglądamy na zadania wypływające z moralnego obowiązku względem innych ludzi.
III
Mimo to, wciąż wynajdujemy sobie różnego rodzaju kozły ofiarne – rząd, polityków, firmy, korporacje, prawo itd. A przecież gdyby każdy z nas zachowywał się uczciwie w stosunku do innych, poskramiał swoje pożądliwości i zwracał większą uwagę na własne postępowanie, problem przestał by istnieć. Tymczasem z jednej strony wykrzykujemy wzniosłe hasła, a z drugiej nie widzimy nic zdrożnego np. w podejmowaniu pracy w kasynie – napędzając interes żerujących na ludzkich ułomnościach; call-center – plotąc ludziom stek kłamstw do ucha; czy tworząc lub biorąc udział w zmyślnych kampaniach reklamowych, mających na celu mydlenie ludziom oczu. Umywamy też ręce, gdy pracodawca zleci nam „odświeżenie” psującej się żywności aby ją sprzedać nieświadomemu klientowi, czy gdy każe nam zachwalać jakiś tandetny towar. Usprawiedliwiamy się wtedy tym, że przecież trzeba z czegoś żyć i rzeczywiście – z czegoś trzeba, ale to my podejmujemy decyzję czy chcemy żyć z prawdy czy z kłamstwa i ponosimy pełną odpowiedzialność za konsekwencje tego wyboru. Wiele z tych konsekwencji nie objawia się od razu – niektórych doświadczą dopiero po latach nasze dzieci i wnukowie, więc tym bardziej powinniśmy brać je pod uwagę. Przypomnijmy sobie słowa naszego Mistrza:
Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobro kto wam powierzy? Jeśli w zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze? (Łuk16:10nn)
Zostaliśmy powołani przez Boga do czynienia sobie ziemi poddaną, jednak „to władanie nie może być samowolnym i niszczącym panowaniem” (KKK 373), ale raczej działaniem odpowiedzialnym, działaniem w miłości, ukierunkowanym na życie, bo „całe Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. A jeśli u was jeden drugiego kąsa i pożera, baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli” (Ga5:14n).
IV
Aż dziw bierze, że wielu z nas postrzega reklamy w telewizji, radiu, internecie czy na billboardach jako coś normalnego. Dobrze przecież wiemy, że skonstruowano je tak, aby oszukiwać, naciągać, rozbudzać pożądliwości i zwodzić. Tym bardziej karygodne wydaje się ciche przyzwolenie społeczne na tego typu działalność. Za najbardziej kuriozalne w tym wszystkim należy jednak uznać korzystanie z mediów, które z takich treści się utrzymują. Jak można bowiem wierzyć komuś, kto w jednej chwili reklamuje jakiś produkt, a w innej poprzez program informacyjny przestrzega przed jego szkodliwością, ale dla zarobku wciąż reklamę emituje? Oto paradoks dzisiejszych czasów – żyjemy w nieustannej hipokryzji, z której na dodatek tylko udajemy, że chcemy się wydostać. Rozwiązanie nie polega przecież na zmianie regulacji prawnych, ale na radykalnym, indywidualnym odrzuceniu kłamstwa ze swojego życia i trzymaniu się z daleka od jego ojca (Jan8:44). Kto opiera życie na kłamstwie, buduje dom z piasku, zasłaniając się fałszywą troską, bo jak mówi nasz Pan:
Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. (Mat6:31nn)
V
Jeśli naprawdę zależy nam na życiu naszych rodzin, jeśli mamy w sobie szacunek dla ofiarności poprzednich pokoleń i myślimy odpowiedzialnie o zapewnianiu miejsca pokoleniom przyszłym, musimy budować zarówno swoje indywidualne życie, jak i życie całego naszego narodu na prawdzie. Życie w kłamstwie wydaje się na pozór łatwiejsze i przyjemniejsze, ale w dłuższym rozrachunku prowadzi ono wprost do zguby. Pierwszy krok w kierunku zmian nie polega wcale na tworzeniu wielkich planów politycznych, gospodarczych czy ekonomicznych, ale na szczerym wglądzie we własne życie oraz na wnikliwym zbadaniu naszych relacji ze światem i innymi ludźmi.
Adam Mateusz Brożyński, 17 lipca 2013 r.
(opublikowano:17 lipca 2013 r.)