Listy do ateisty

·moje przemyślenia ·

I

Drodzy ateiści, wielu z was ignoruje, bądź zupełnie odrzuca doktrynalną religijność twierdząc, że każdy człowiek, a zatem każdy z nas – bez względu na wyznawaną wiarę, posiada przyrodzone sumienie, a zatem wszelkie wierzenia i ceremonie religijne możemy śmiało uznać za zabobon i przeżytek. Niektórzy z was nie odrzucają przy tym oczywiście duchowości, pojmując ją jednak jako rodzaj wewnętrznego, czysto subiektywnego doświadczenia.

II

Trudno się nie zgodzić z faktem posiadania przez wszystkich ludzi, bez względu na kwestie wiary, określonych predyspozycji – czy to cielesnych czy umysłowych. Jeśli jednak zaczniemy operować pojęciem sumienia jako czymś zupełnie subiektywnym, co kształtuje tylko natura oraz ludzie z którymi wchodzimy w kontakt, to kształt tego sumienia pozostawiamy w dużej mierze przypadkowi, a przypadek uważamy raczej za wroga niż za sprzymierzeńca jakiegokolwiek porządku.

III

Z perspektywy wiary, obieranie człowieka za miarę wszystkich rzeczy stanowi poważny błąd, skoro powstaje pytanie, czy sam siebie mierzy miarą właściwą. Dlatego też, przez wieki prorocy, mędrcy i filozofowie próbowali dochodzić bardzo praktycznej prawdy zadając pytanie: „W jaki sposób należy wydawać sąd nad samym sobą i własnym postępowaniem, by przystosować się do okoliczności w jakich się znaleźliśmy?” Poszukiwali zatem powszechnego, ludzkiego i pewnego kryterium miary człowieka. W ten sposób zrodziło się wiele sposobów pojmowania naszej tożsamości i modeli życia, które wartościowały i normatywnie określały jego poszczególne aspekty. Mimo, że cel swoich dążeń upatrywali w opracowaniu uniwersalnego, wspólnego kryterium dla wszystkich ludzi, ich zdania w tej kwestii wciąż się różniły, a niekiedy skrajnie sobie przeczyły.

IV

Problemu stawianego przez tych filozofów, a także przez stanowisko ateistyczne, nie da się rozwiązać w żadnej mierze w sposób teoretyczny, bo zawsze pozostaje kwestia przekonania do swoich przemyśleń innych ludzi, a zatem przeprowadzenia na nich eksperymentu, celem sprawdzenia ich skuteczności. Tymczasem o wiele prostsze rozwiązanie polega na pokazaniu jednego, idealnego przykładu drogi właściwego postępowania i rozumowania (etosu) oraz jej kontrprzykładów, a zatem dróg śmierci, które życie to unicestwiają. Aby jednak przykład taki mógł zaistnieć, musi wydarzyć się cud, gdyż nie rodzą się pośród nas ludzie idealni, którzy potrafią zupełnie nie ulegać wpływom złego. Nie można też takiego przykładu po prostu wymyślić, bo pomysł tego rodzaju, który w praktyce poprowadzi do rzeczywistej realizacji ideału, także musiałby pochodzić od zupełnie nieskażonego jakimikolwiek skrzywieniami człowieka, aby przewidywania w nim zawarte miały w ogóle szansę zrealizować się, choćby w nieskończenie długim czasie.

V

Jako chrześcijanie wierzymy, że ktoś taki nieskażony pojawił się na świecie i przyszedł wprost od tego, kto zadał nam tę odwieczną zagadkę życia,  zasadzającą się w pytaniach takich jak: „Kim jestem?” czy „Jak żyć?”. Wierzymy zatem, że nasz Bóg Ojciec, (a zatem Wszechmoc, która stworzyła ten świat), zrodził swojego Syna (Mądrość), który przez Ducha Świętego (Miłość) – jedno tchnienie dwóch, objawił nam pełnię prawdy, oddając Go w objęcia śmierci. Jako wierzący, przyjmujemy to Objawienie jako prawdziwe, ufając Chrystusowi, gdyż nie ma On powodu, by wprowadzać nas w błąd. Działając poprzez nieobłudną i czystą miłość, wskazuje nam drogę postępowania w samym Sobie, a my ją przyjmujemy jako lustro, w którym możemy przejrzeć samych siebie. Wiara ta spełnia kryterium powszechności i podnosi ludzką godność, choć wiąże się z wysiłkiem, a w skrajnych przypadkach nawet męczeńską śmiercią, na którą dobrowolnie zgodził się już sam Chrystus, pozostając nam wiernym aż do końca i odpuszczając nam nasze winy.

VI

Filozofia, polityka i nauka, zajmują się poszukiwaniem, ale poszukiwaniem zawsze w obrębie jakiegoś kryterium o mniejszym, lub większym stopniu powszechności. Wiara natomiast oznacza życie rozwiązaniem, a nie problemem. O ile wiele religii posiada liczne niedociągnięcia już u swych fundamentów, tak chrześcijaństwo stanowi pełnię Objawienia. Stwierdzenie to można zrozumieć jedynie poprzez wejście w rzeczywistość wiary jak nowo narodzone dziecko i ujrzenie świata przez jej pryzmat, a nie poprzez analizę argumentów, korzystając z jakiegoś gotowego kryterium, które to stanowi przecież przedmiot naszego dylematu. Mierząc coś własną miarą zobaczysz tylko tyle, ile chcesz widzieć, gdy tymczasem wielka zagadka polega na odgadnięciu tego, co należy chcieć zobaczyć i za czym należy chcieć podążać.

VII

Wiara stawia wymagania. Nie chodzi przecież tylko o słowne deklaracje. Wierzyć, oznacza poddać się określonemu sposobowi życia – bez tego mamy do czynienia jedynie z pustosłowiem. Warto zatem rozważyć, czy krytyka wiary kieruje się w stronę jej fundamentów, a zatem jej „gramatyki”, czy jedynie w stronę odstępców od niej, lub pojęć rozumianych zupełnie poza kontekstem tej „gramatyki” i mających sens jedynie w jej obrębie.

Warto też zastanowić się nad uczuciami, które wzbraniają nas przed zgięciem kolan i wyrażaniem miłości względem samego źródła miłości.  A także, czy lepiej upodabniać się do siebie nawzajem; tworzyć obraz idealnego człowieka poprzez uśrednienie własnych postaw; czy też może lepiej przyjąć kogoś, kto w wyraził w sobie nie tylko pełnię człowieczeństwa, ale i pełnię bóstwa, nie uważając swego kształtu za ludzką zasługę, ale za zasługę naszego wspólnego Ojca, którego próżno pośród naszych ułomności szukać wzrokiem na ziemi.

VIII

Wierząc w Trójjedynego Boga – Boga relacji trzech osób jednej natury, tworzymy powszechny Kościół stanowiący świątynię Ducha Świętego na ziemi i Ciało Syna Bożego, który oddał za nas swoje życie, a które my przyjęliśmy i wciąż przyjmujemy dla oczyszczenia z nieprawości własnych dusz i ciał. Może często robimy to nieudolnie, ale co złe – od nas samych pochodzi, zaś to, co w nas dobre – ma swe źródło w Bogu, któremu chcemy pozostawać zawsze wierni. Dlatego też, o ile krytykę pojedynczego człowieka deklarującego wiarę można uznać za rozumną w jej kontekście, tak krytyka samej wiary z perspektywy kogoś, kto jej nie wyznaje, polega jedynie na krytyce zewnętrznych wyobrażeń na jej temat, tzn. na konstruowaniu własnego, zewnętrznego rozumienia pewnych pojęć tylko po to, aby za chwilę je zwalczać lub im przeczyć. Tego rodzaju działanie wydaje się zupełnie próżne i jałowe. W obrębie wiary nie występują bowiem pojęciowe sprzeczności, skoro „jeśli jakieś królestwo wewnętrznie jest skłócone, takie królestwo nie może się ostać” (Mar3:24).

IX

Ostatecznie jednak wiara nie opiera się tylko ludzkiej decyzji. Pozostaje ona w zgodzie z rozumiem i godnością ludzką, a zatem stanowi wybór świadomy, jednak nie możemy jej postrzegać jako wytwór ludzkiego rozumu, tzn. jako pomysł, którego autorstwo przypisać może sobie człowiek. Nie została ona przez człowieka stworzona, ale człowiekowi ofiarowana, aby nie poruszał się po omacku. Tym samym stanowi ona łaskę udzieloną człowiekowi przez samego Boga i stąd powiedzenie, że człowiek sieje, ale to Bóg daje wzrost (1Kor3:7). Stanowi ona także łaskę udzieloną nam przez innych ludzi, którzy od wieków zachowują i przekazują Słowo, które od Boga pochodzi.

X

Jeśli zatem moje ziano nie wyda w Tobie plonu, oznacza to tylko, że nie otworzyłeś się na to, co leży zarówno ponad nami, jak i tym ziarnem i ten brak otwarcia w żadnej mierze nie przeczy ani prawdziwości wiary ani jej powszechności. Zapamiętaj zatem drogi ateisto, że bez względu na wszystko, zawsze można zawrócić z drogi, którą się kroczy, bo najważniejsze, by iść po drodze właściwej – nawet jeśli wiąże się z tym jakaś doza goryczy, a nie tej najprzyjemniejszej – zgodnej z osobistymi upodobaniami. To prawda nas wyzwala, a nie upodobanie (Jan8:31-58).

Pomiędzy tyloma rzeczami, które pozostaną dla nas na zawsze tajemne i niezagłębialne, jedna tylko prawda nie przestaje błyszczeć z równą siłą i wielkością: żadne z filozoficznych, estetycznych czy biologicznych odkryć nie pozwala zanegować Boga. Co więcej, świątynia, której mury wzniosły nauki szczegółowe, nie może mieć innego dachu prócz Boskiego nieba. (Salvador Dali)

Adam Mateusz Brożyński, 17 lipca 2013 r.

(opublikowano:17 lipca 2013 r.)