Manicheizm Inteligentnego Projektu

·ekscerpcje z innych źródeł ·

mechanical rabbitCzy więc wszechświat jest wytworem Rozumnego Projektu? Z punktu widzenia teologa oczywiście tak. Ale uwaga na samo sformułowanie! Określenie „Inteligentny Projekt” (Intelligent Design) zostało zawłaszczone przez ludzi, którzy utrzymują, że śladów tego Projektu powinniśmy dopatrywać się w różnych szczegółach funkcjonowania świata, których nauka nie potrafi wytłumaczyć. Takiego stanowiska nie wolno przyjąć ani uczonemu, ani teologowi.

Uczonemu, ponieważ to by się sprzeciwiało naczelnej zasadzie jego metodologii głoszącej, że nigdy nie można rezygnować z wyjaśniania świata samym światem; a teologowi, ponieważ nie powinien podejrzewać Boga, iż nie potrafił stworzyć świata bez niedopracowanych szczegółów. Oczywiście, świat jest realizacją Wielkiego Projektu, ale Projektu doskonałego zarówno w swojej całości, jak i w najdrobniejszych szczegółach. Cały Projekt jest śladem Stwórcy i na tym polega jego wymowa. Właśnie z powodu tego zawłaszczenia, zamiast o Inteligentnym Projekcie wolę mówić o Zamyśle Boga (jest to oczywiste nawiązanie do Einsteinowskiego the Mind of God); mieści się w nim ta sama treść, a unika się błędnych skojarzeń.

Cała sprawa z Inteligentnym Projektem rozegrała się na przedłużeniu sporu o zasadę celowości. Na początku nauki nowożytnej jej twórcy, oczarowani racjonalnością i pięknem odkrywanego przez siebie świata, upatrywali w jego strukturze i działaniu argument na rzecz istnienia Stwórcy. Co więcej, nie mając za sobą historii odnoszonych sukcesów, byli skłonni uważać swoje osiągnięcia za etap niemal końcowy, prawie już w całości domknięty, a ponieważ jednak pozostawało w nim sporo luk i otwartych pytań, sądzili, że metoda naukowa jest wobec nich po prostu bezradna. A zatem trzeba było odwołać się do Boga. Potem nazwano to strategią „Boga od zapychania dziur”.

W dziewiętnastym wieku, przed powstaniem teorii ewolucji, w biologii, która pozostawała daleko w tyle poza ciągle zdobywającą nowe obszary fizyką, tradycja ta była żywa i przybrała postać zasady celowości. W świecie organizmów żywych, przy braku innego wyjaśnienia, trudno było nie dostrzec nakierowania na cel, a więc działania Boga. Gdy Darwin dostarczył inne wyjaśnienie, rozgorzały spory i polemiki. Ostatecznie jednak metoda naukowa, nakazująca w łańcuchach przyczynowych nie wychodzić poza wszechświat, musiała zwyciężyć. Zasada celowości została skazana na banicję z nauki.

Teolog nie musi jednak z niej rezygnować i ma teologiczne prawo mówić o celu wszechświata. Cel jest po prostu w Wielkim Zamyśle. Ale, oczywiście, celu nie można rozumieć po ludzku. W ludzkiej perspektywie cel jest zwykle umieszczany w przyszłości, chociaż już teraz każe tak komponować dzieło, by cel został osiągnięty. Wiele wskazuje na to, że z perspektywy Stwórcy element przyszłości należy wyeliminować i cel dzieła jest realizowany równocześnie z powstaniem dzieła. Cel jest po prostu inną nazwą Zamysłu.

W ideologii Inteligentnego Projektu często stawia się pytanie: Bóg czy przypadek? I pytanie to rozumie się rozłącznie. Stawia się je zarówno w kontekście kosmologicznym, jak i biologicznym. Czy wszechświat powstał przypadkiem, czy został stworzony przez Boga? Czy powstanie życia było dziełem przypadku, czy Inteligentnego Projektu? Co więcej, przypadki „bardzo, bardzo mało prawdopodobne” (zwane przez zwolenników Inteligentnego Projektu „nieredukowalnymi”) miałyby świadczyć o bezpośredniej ingerencji Stwórcy.

Z teologicznego punktu widzenia przeciwstawianie Bogu przypadku jest poważnym błędem. Zakłada bowiem, że Bóg nie panuje nad przypadkami, że działają one przeciw Bogu. Pogląd taki trąci wręcz herezją (jak dawniej mówiono, haeresim sapit), gdyż mocno przypomina poglądy manichejskie, przeciwstawiające Bogu elementy zła w świecie, wielokrotnie potępiane przez orzeczenia Kościoła (na przykład Sobór Laterański IV, Sobór Florencki). Po prostu w Bożej perspektywie nie ma przypadków. To, co my nazywamy przypadkami, jest misternie wkomponowane w całość Zamysłu.

Współczesna matematyka i fizyka „oswoiły przypadek”, to znaczy – głównie za sprawą rachunku prawdopodobieństwa i teorii układów dynamicznych – pokazały miejsce tzw. przypadków w siatce praw przyrody. Teolog ma zatem prawo twierdzić, że Zamysł, przynajmniej w tym aspekcie, jaki penetrują nauki ścisłe, ma charakter matematyczny i to, co nazywamy przypadkami, tego charakteru nie niszczy.

– ks. Michał Heller, „Nauka i teologia – niekoniecznie na jednej planecie”, Kraków 2019, s. 47.

(opublikowano:10 stycznia 2023 r.)