Dziecko może nie rozumieć ojca, wystarczy, że mu zaufa. Światu brakuje zaufania – zbyt wiele zadawanych ran, zbyt wiele zdrady. I tym bardziej módl się. I jeśli ty nie rozumiesz, to niech ktoś inny modli się za ciebie, o ciebie tak długo, aż spłynie na ciebie łaska. Ojciec Święty wzywa do modlitwy za… za kogoś, za tych wszystkich, dla których pojęcie ojca nie istnieje lub straszy, za cały świat. Tak się wydaje, jakby Jan Paweł II chciał ten świat zanurzyć w modlitwie, osłonić świat płaszczem modlitwy!
Co więcej, Ojciec Święty pisze wyraźnie: „W modlitwie i przez modlitwę człowiek odkrywa w sposób najprostszy i najgłębszy zarazem, właściwą sobie podmiotowość, ludzkie «ja» potwierdza się jako podmiot najłatwiej wówczas, gdy jest zwrócone do Boskiego «Ty»” (str. 8). To wołanie o modlitwę jest szczególnym zobowiązaniem ludzi wierzących – katolików; jeżeli ty wierzysz, że jest Bóg, to daj temu wyraz, daj świadectwo wiary. Wezwanie do modlitwy osobistej i modlitwy w rodzinie.
Z tą modlitwą w rodzinie także bywa różnie; póki dzieci małe, to się modlą z rodzicami, albo częściej z matką – duże jakby się wstydzą modlić razem, a i rodzicom też trudno jest z dorastającymi dziećmi odnaleźć tę wspólnotę w rozmowie z Bogiem. Co przeszkadza ojcu modlić się z dziećmi i wobec dzieci? Sami nie wiedzą co, nieraz właśnie tak mówią: „Tak jakoś przestaliśmy się modlić”.
Ale jeżeli uda się tych wszystkich, co są w domu razem, zebrać i namówić na wspólną modlitwę, wszystko się zmienia – wzrasta miłość. Ale nieraz trudno jest przełamać te, nie wiadomo skąd pochodzące, opory. Zmęczenie, pośpiech, jakiś wstyd fałszywy, może też jakaś nieśmiałość i wreszcie pycha! Człowiek współczesny ma wiele oporów do pokonania, żeby mógł tak zwyczajnie uklęknąć wobec swoich dzieci i razem z nimi mówić „Ojcze nasz”, jeszcze prędzej sam gdzieś w kącie, ale tak na oczach dzieci, dorosłego już może syna?
A właśnie chodzi o to, o ten gest, o to zgięcie kolan przed Bogiem, o to świadectwo, że wierzysz. A przecież każdy wierzący wielokrotnie powtarzał już to „Ojcze nasz”, każdy wiele razy, a Ojciec Święty chce, żeby to samo powiedzieć, ale inaczej, zupełnie inaczej – w prawdzie! To znaczy, żeby nie tylko wyrecytować, ale według tego żyć, to zrealizować, bo ta Chrystusowa modlitwa jest ogromnym wymaganiem, jest niby prośbą, ale zarazem jest wezwaniem do innego życia, jest zobowiązaniem – przecież ta prosta modlitwa każe zmienić cały sposób życia, jeżeli ma być w prawdzie! Każde słowo powinno stać się tematem kontemplacji, najgłębszego rozmyślania po to, ażeby mogło zostać zrealizowane i gdyby tak – gdyby ten Rok Rodziny choć to jedno przyniósł, żeby ludzie wypełniali to zobowiązanie – ileż by się zmieniło na tym świecie!
Nie wiem, ilu jest katolików na świecie i ile rodzin katolickich, ale gdyby istotnie wszystkie te osoby choćby tylko przez ten rok tak się modliły o siebie i za siebie, i o innych i za innych – to taka fala modlitwy musiałaby zmienić losy świata! Tylko że człowiek przełomu wieków nie chce się tak modlić! Odrzuca prawdę, bo jest mu za trudna, a człowiek jest za wygodny, nie chce trudu. Ale może ten następny – ten człowiek XXI wieku odnajdzie swoją właściwą tożsamość dziecka Bożego i może podniesie głowę wyżej i zobaczy, że jest niebo i że nie jest puste, i odnajdzie radość bycia dzieckiem ukochanym przez Boga – Ojca, może…
– Wanda Półtawska, „By rodzina była Bogiem silna…”, Częstochowa 2003.
(opublikowano:14 marca 2019 r.)