Wielu moich znajomych w ostatnim czasie podejrzewa, że za obecną pandemią kryje się jakiś spisek, a nawet, że jest ona zupełnie fałszywa. Ma ona być realizacją planu czy to Billa Gatesa, czy to koncernów farmaceutycznych, czy innych możnych tego świata. Oczywiście tam, gdzie chodzi o duże pieniądze i interesy, tam też nasze zaufanie powinno być ograniczone. Jeśli jednak próbuję sobie wyobrazić scenariusz takiego spisku, daleki jest on od tego, co zazwyczaj się sugeruje. Oto jak wyglądałaby moja «plandemia», gdybym był miliarderem w podeszłym wieku – antychrystem z niecnymi planami względem ludzkości…
W dobie internetu spisek nie jest łatwą sprawą. Czym więcej osób weń włączonych tym większe prawdopodobieństwo, że ktoś puści parę z ust. Sporo też w świecie sceptyków i wrogów takich geniuszy zła jak ja, więc udawana epidemia nie bardzo wchodzi w grę, bo zbyt łatwo byłoby się zorientować, że to wszystko zwykła ściema. O wiele sensowniejsze byłoby stworzyć w laboratorium wirusa nad którym można w jakiejś mierze panować – np. takiego, który jest straszliwie zaraźliwy, ale zaszkodzi tylko ograniczonej część populacji, np. o określonej predyspozycji genetycznej, albo starcom z których nie mam wiele pożytku.
Nie jest nowym schematem stworzyć w tajemnicy jakiś dotkliwy problem, a potem zaoferować rozwiązanie i być traktowanym jak bohater. Dlatego też kolejnym krokiem byłaby szczepionka. Jako, że chcę pozbyć się swoich wrogów, a nie sprzymierzeńców i oddanych sympatyków, bez sensu byłoby proponować jakąś truciznę jako remedium. Chcę w końcu wykończyć tych, którzy mi nie ufają, a nie tych, którzy są wpatrzeni we mnie jak w obrazek. Łatwo zresztą przewidzieć, że na pierwszy rzut państwa będą chciały szczepić służbę zdrowia i służby mundurowe, a moim celem nie jest stworzenie chaosu i anarchii w której plebs przejmuje ulice i idzie po mnie z pochodniami, ale imperium kontrolowanego za pośrednictwem tych właśnie służb, na które będę miał choćby pośrednio wpływ. Zresztą gdyby to szczepionka miała być środkiem depopulacji, musiałbym przecież ostrzec tych, na których mi zależy, a to zwiększa prawdopodobieństwo fiaska, bo mogą się zorientować, że coś kombinuję i ostrzec innych.
Dużo bardziej przebiegłe będzie wykorzystać okazję posiadania nieograniczonych funduszy od państw świata i dokończyć produkcję szczepionki nowej generacji – bezpieczniejszej i skuteczniejszej niż tradycyjne, która pomoże mi zbliżyć się o krok do nieśmiertelności rozwiązując problem licznych chorób. W końcu technologia mRNA, która pójdzie na pierwszy rzut i którą otrzymają najważniejsze dla mnie grupy, otwiera niesamowite możliwości. Jasne jest przecież, że pomimo wszelkich badań i dowodów, jej skuteczność i tak podważać będą moi wrogowie, kierujący się uprzedzeniami i błędem konfirmacji, posuwając się na pewno też do powielania fałszów i kłamstw, czym siebie skompromitują a mnie jeszcze bardziej uwiarygodnią. Szczepionka posłuży zresztą nie tylko do opanowania wywołanej przeze mnie pandemii, ale także do realizacji ostatniej fazy mojego złowieszczego planu – całkowitej eksterminacji moich wrogów.
Ostatni etap to nowy wirus przed którym będzie chronić tylko i wyłącznie moja szczepionka nowej generacji o wysokiej skuteczności. Wystarczy, że nowy wirus zawierać będzie identyczne białko kolca na które szczepionka wytworzy przeciwciała, ale już jego zmutowany fragment sprawi, że stanie się zabójczy dla wszystkich, którzy się nie zaszczepili. Co prawda pośród tych, którzy byli ostatni w kolejce i przyjęli szczepionkę wektorową, przeżywalność będzie tylko na poziomie 60% a nie 95% jak w przypadku technologii mRNA, ale częściowa depopulacja najniższej warstwy społecznej rozwiąże przy okazji kilka problemów z zasobami naturalnymi i ekologią. W ten oto sposób osoby mi przychylne i oddane przeżyją, a ja stanę się bohaterem. Natomiast węszący wszędzie spisek wrogowie zostaną pokonani i to przy pomocy ich własnej broni, jaką jest nieprzejednany sceptycyzm oraz negowanie skuteczności szczepień i medycyny współczesnej. Swoją drogą to paradoks, że Ludwik Pasteur wyznawał tę samą wiarę co jedni z najbardziej nieprzejednanych negacjonistów szczepień, ale kto by ich tam rozumiał… W każdym razie za kilka lat podręczniki szkolne będą uczyć o tym, jak to w 2020 roku garstka jakichś foliarzy popełniła samobójstwo, negując zagrożenie epidemiologiczne i współczesną medycynę, a ja uratowałem świat przed zagładą. W ten sposób ziści się moje marzenie o imperium opartym na idee Huxleya z „Nowego wspaniałego świata”, a moi wrogowie jeszcze mi w tym pomogą. Bo co mogą w takiej sytuacji zrobić?
(opublikowano:9 stycznia 2021 r.)