http://www.youtube.com/watch?v=KrW59kMRqhk
Gdyby nas zapytano, co jest celem chrześcijańskiego głoszenia nauki i nauczania, czym jest urząd Kościoła odnośnie do jego służby słowu Bożemu, sądzę, że nie wszyscy daliby taką samą odpowiedź. Może powiedzielibyśmy, że celem Objawienia jest oświecenie i pogłębienie ludzkiego umysłu, aby naszą działalnością kierował rozum, aby rozwinęły się nasze siły – lub też aby uczynić z nas dobrych członków społeczeństwa, wiernych poddanych, zdyscyplinowanych i dobrze pracujących na swym stanowisku, jakie by ono nie było – albo aby nam zapewnić nasze religijne życie, które w przeciwnym razie byłoby beznadziejne.
Św. Paweł podaje nam powód inny od wyżej wymienionych: „Wszystko cierpię dla wybranych, aby i oni dostąpili zbawienia, które jest w Chrystusie Jezusie z chwałą niebieską” (2Tym2,10). Więcej się on trudził dla innych apostołów – a dlaczego? Nie aby świat cywilizować, nie aby wygładzić i wypolerować oblicze społeczeństwa, nie aby uczynić lżejszymi i znośniejszymi zarządzenia świeckich rządów, nie dla rozszerzania wiedzy, nie dla kształcenia umysłowości, nie dla jakichkolwiek wielkich celów światowych, lecz „dla wybranych”. To jest urzędem i zadaniem Kościoła w każdym narodzie, w którym się znajduje. Podejmuje wiele, a oczekuje i obiecuje mało… Społeczność świętych jest prawdziwym Kościołem, wciąż rosnącym w liczbę, wciąż na nowo z postępem czasu powstającym…
Znajomość Ewangelii, o ile możemy sobie jakiś osąd utworzyć, nie wpłynęła i nie oddziałała gdy chodzi o ogół ludzkości, na jego ducha, na „serce”. Nigdy też nie obiecywano, że to uczyni. Słowa naszego Zbawcy, odnoszące się przede wszystkim do apostołów, mają zastosowanie do całego Kościoła: „Nie za światem proszę, lecz za tymi, których mi dałeś, bo Twoimi są” (J17,9). Podobnie powiada św. Paweł, że Chrystus przyszedł, nie aby świat nawrócić, lecz „żeby oczyścić sobie lud na własność, zamiłowany w uczynkach dobrych” (Tyt2,14); nie aby uświęcić ten zły świat, lecz „aby nas wyrwać z niniejszego wieku złego wedle woli Boga i Ojca naszego” (Gal1,4); nie aby całą ziemię zamienić na niebo, ale żeby niebo przynieść na ziemię.
To właśnie jest prawdziwym zwycięstwem Ewangelii, aby tych wynieść ponad siebie samych i ponad ludzką naturę, którzy w jakimkolwiek stanie społecznym i w jakimkolwiek wieku chcieliby tajemniczo współpracować z łaską Bożą; którzy, gdy Bóg zbliża się do nich, rzeczywiście się Go lękają i rzeczywiście Go słuchają – co jedynie może być zawsze tym powodem, dlaczego to tylko Jego jedynego słuchają, a innych nie. Ewangelia stworzyła świętość. To jest niejako jej zasadnicza cecha.
Zatem Ewangelia przyszła do nas nie po to jedynie, aby nas ukształtować na dobrych poddanych, dobrych obywateli, dobrych członków ludzkiego społeczeństwa, lecz na członków „nowego Jeruzalem”, na „współobywateli świętych i domowników Boga” (Ef2,19). Ewangelia jest czymś, co nadprzyrodzone. „Wołaj do mnie – mówi wszechmogący Bóg przez swoich proroków – a wysłucham cię i oznajmię ci wielkie i pewne rzeczy, których nie znasz” (Jer33,3).
Oto jedynie właściwy i charakterystyczny grzech świata: podczas gdy Bóg chciałby, abyśmy żyli dla życia przyszłego, świat chciałby widzieć, że żyjemy dla tego życia. Jako główny cel ludzkiej działalności przyjmuje on cel, który wyklucza Boga jako cel główny, i dlatego to, co czyni, staje się złem, bo dąży do fałszywego celu. Świat ma wiele grzechów; ale najpoważniejszym jego uchybieniem jest to, że ośmiela się argumentować przeciw słowu i woli Bożej. Stawia sam sobie fałszywe cele i odpowiednio do tego postępuje. Postępuje fałszywie jakby z zasady i przekłada swój sposób patrzenia na sprawy i rzeczy nad sposób Boży.
Ludzie zdają się być stworzeni dla tego świata, a ten skłania ich przede wszystkim do zaniedbywania spraw przyszłego świata. Oni zaś sądzą, że mają powód do wyciągania takiego wniosku; sądzą, że widzą, iż ten świat jest światem, dla którego mają pracować i któremu mają poświęcać swe zdolności, że najlepszym rodzajem religii jest „spełniać swój obowiązek na świecie”, że to jest prawdziwa służba Bogu; innymi słowy, że uganianie za pieniądzem, poważaniem czy też władzą, że zadowalanie samego siebie i kult samego siebie nazywa się pełnienie swego obowiązku. Inni znowu uważają, że ich obowiązek polega po prostu na tym, aby zarabiać pieniądze dla swej rodziny; żołnierz sądzi, że walka za jego króla wystarczy mu za religię; a mąż stanu, zwłaszcza gdy jest w najwyższym stopniu nieskazitelny, sądzi, że religią jest służenie krajowi. Msza święta, służba Boża jako taka, jako różna od służby temu światu, nie ma w żadnym znaczeniu uznania…
Św. Jan powiada wyraźnie: „Nie miłujcie świata ani tego, co jest na świecie…, albowiem wszystko, co jest na świecie: pożądliwość ciała i pożądliwość oczu i pycha żywota, nie jest z Ojca, ale jest ze świata” (1Jan2,15). Nie chcę powiedzieć, że cały bieg spraw: ludy, państwa, formy polityczne, zawód kupiecki, spółki, interesy wszelkiego rodzaju są wprost i formalnie grzeszne (naturalnie, że nie!); ale pochodzą ze złego, mają w sobie samych naturę zła. Nie byłyby nigdy takie, jakie je widzimy, gdyby nie upadek Adama. Bóg wszystkie rzeczy dobrze stworzył; ale gdy człowiek upadł, zły duch wziął je w posiadanie i są złe dopóty, dopóki nie dotknie ich znowu Bóg. Tylko w miarę jak wszelkie rzeczy zespalają się z tym Królestwem i jemu służą, tylko w miarę jak królowie i książęta, szlachta i panujący, przemysłowcy, literaci oraz artyści, kupcy i rzemieślnicy, i robotnicy upokorzą się przed Kościołem Chrystusowym, ożywi i uduchowi się świat, i stanie się przedmiotem odpowiednim miłości oraz miejscem odpoczynku dla chrześcijan.
We wszystkim zatem powinniśmy uduchowiać świat. Gdy głowa domu przestrzega wspólnej modlitwy całej rodziny i innych posług religijnych, wtedy łączy się z Królestwem Bożym i ratuje swój dom od tego naturalnego stosunku do tego niepożytecznego świata… Strzeżcie się, aby nie uwiódł was świat. Stara się on was przekonać i przekrzyczeć, że on tylko jest rozsądny i mądry, że religia jest całkiem dobra w swoim rodzaju, ale że my urodziliśmy się dla świata. I na pewno będziecie kuszeni, jakkolwiek „czuwacie i modlicie się, abyście nie wpadli w pokuszenie” (Mt26,41). Albo wy zdobędziecie świat, albo świat was zdobędzie. Wybierajcie i „trwajcie w wolności, którą nas Chrystus wolnymi uczynił” (Gal4,31)…
Szukajmy najpierw „Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego”, a wszystkie rzeczy tego świata „przydane nam będą” (Mt6,33). Ci tylko mogą naprawdę używać tego świata, którzy weszli w kontakt z niewidzialnym światem. Ci tylko go używają, którzy się wprzód nauczyli wyzbywać go i powstrzymywać od niego. Ci potrafią naprawdę ucztować, którzy najpierw pościli. Ci tylko potrafią używać świata, którzy nauczyli się go nie nadużywać, i ci tylko go odziedziczą, którzy przyjmują go jak cień przyszłego świata i dla tego przyszłego świata chcą ten świat opuścić.
„Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie. Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś. Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata. Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich.” (Jan17:14-26)
bł. J.H. Newman, „Newman i jego dzieło”, opr. ks. J. Klenowski, Warszawa 1965, s. 211-218
(opublikowano:23 sierpnia 2013 r.)