Zasadniczą przyczyną wszystkich nadużyć kapłańskich, o których tak wiele mówią dzisiaj media, jest brutalne przywłaszczanie sobie tego, co należy do jedynego Pasterza. Owczarnia jest traktowana przez nieuczciwego księdza jak jego własna zagroda, a baranki jak łup, którego można używać według własnej woli. To sprzeniewierzenie się woli Pasterza płynące z obojętności czy też niechęci do Niego. Czyż Jezus nie przestrzegał nas, że każdy, kto wchodzi do Jego owczarni, a nie przechodzi przez Bramę, którą jest On sam, staje się złodziejem i rozbójnikiem (por. J10,7-8)? Zasadniczym źródłem nadużyć moralnych księży nie są najpierw ich problemy psychologiczne czy też cywilizacyjne pokusy, ale niewierność wobec Jezusa, który powołał ich, by poszli za Nim…
Rozdźwięk duchowy i moralny między osobistym życiem a posługą pasterską jest zdradą Jezusa oraz misji powierzonej nam przez Niego. O jakości naszego posługiwania nie decydują najpierw zewnętrzne gesty i słowa, ale ich wewnętrzna treść. Jeżeli w naszym przepowiadaniu, choćby było ono skromne i ubogie, wierni dostrzegą szczere oddanie Jezusowi, przyjmą je z wdzięcznością jako wyraz danego Mu świadectwa…
Kiedy zabraknie codziennego zmagania, walki, trudu, refleksji nad sobą, głębokiej i szczerej modlitwy, wówczas grozi nam pokusa naśladowania światowego stylu życia, w którym liczy się to, co da się wykorzystać, skonsumować, zagarnąć dla siebie. Konsekwencje tego widoczne są w naszym odnoszeniu się do wiernych: w braku szacunku dla prostego człowieka, w traktowaniu ludzi z pobłażaniem, w obojętności wobec ubogich, w wyniosłości i szukaniu korzyści, a nierzadko w arogancji. Przed pokusą takich zachowań ochronić nas może jedynie troska o pokorne, szczere i autentyczne kapłaństwo, co wcale nie znaczy, że pozbawione ludzkich ułomności. Odnawianie kapłańskiej wierności wymaga nieustannego nawrócenia…
Prawdziwym zgorszeniem i raną zadawaną Kościołowi nie są najpierw małżeńskie rozwody czy porzucanie sutanny, ale podwójne, niemoralne życie, ujawniające się niekiedy w cynicznych postawach i zachowaniach. Każda forma nieszczerości zakłamuje wszystkie odniesienia: do Boga, Kościoła, ludzi, siebie samego. To Jezus, przed którym otwieramy nasze serca, daje nam wnikliwą wiedzę o sobie… Kapłaństwo wyrasta z szeroko otwartego serca, które pragnie pełniej i głębiej ofiarować siebie Bogu i ludziom. W Kościele katolickim związane jest ono z celibatem, czyli wyrzeczeniem się wyłącznej miłości do kobiety oraz ojcostwa. Powołanie małżeńskie i rodzinne, choć trudne, pozostaje jednak bliższe naturalnym potrzebom ludzkiego serca. Kapłaństwo z jego celibatem jest bardziej wymagające. Domaga się samotności serca, a ta może być znoszona jedynie ze względu na Jezusa oraz tych, których On sam nam powierza. W kapłaństwie hojność i szlachetność wobec ludzi rodzą się zawsze z hojności wobec Chrystusa…
Małe i wielkie skandale polityczne, rodzinne, kościelne i wszystkie inne – to w samej rzeczy nadużycie władzy, która zapomniała, że podlega Najwyższej Władzy – Bogu. Kiedy człowiek zlekceważy Boga i zafałszuje swoje sumienie, niemal automatycznie pojawi się w jego życiu nieprawość w myślach, słowach i czynach. A gdy ulegnie głębszemu zakłamaniu, otworzy przed sobą szeroką drogę do demoralizacji, zatraci prawe myślenie, dobrą wolę, a wraz z nią wszystko, co w nim ludzkie. Potwierdza to wiele przypadków ludzi zepsutych moralnie: starych i młodych, wykształconych i niewykształconych, bogatych i biednych, duchownych i świeckich. Pierwszym krokiem do nawrócenia jest zawsze rezygnacja z przypisywania sobie władzy nad własnym życiem, życiem bliźniego, światem, Kościołem. Prawość sumienia rozpoczyna się od przyjęcia Boga jako Pana i Ojca, a bliźniego jako brata i przyjaciela…
Naśladowanie Jezusa słabego, upokorzonego i poniżonego to zasadnicza droga do autentycznego kapłaństwa. Rodzi się ono przez nasz hojny i dobrowolny udział w słabości i bezbronności Syna Bożego. I my, podobnie jak On, sami z siebie nic uczynić nie możemy. Wszystko, czym jesteśmy, czego doświadczamy i czym dzielimy się z innymi, otrzymujemy od Ojca przez Jezusa…
Kapłaństwo nie jest oparte wyłącznie na walce z grzechem, ale na codziennej fascynacji osobą Jezusa i Jego nauką oraz na kontemplacji Jego męki, śmierci i zmartwychwstania. Szczera skrucha sumienia to zasadniczy warunek autentycznej kontemplacji. Tylko miłość do Chrystusa może zdynamizować posługę kapłańską oraz nadać jej cel i sens. Tylko ona może motywować księdza do zaangażowania, bezinteresowności i ofiarności w pracy dla wiernych… Kiedy ksiądz przestaje żyć miłością Chrystusa, pogrąża się w dramatycznej pustce duchowej i moralnej, która wcześniej czy później objawia się niegodnym i krzywdzącym zachowaniem wobec wiernych…
W formacji kapłańskiej musi chodzić najpierw nie o przygotowanie do „roli księdza”, ale o ukształtowanie dojrzałego człowieka i chrześcijanina, o dojrzałość jego sumienia, postawę skruchy, miłość do Chrystusa, zaufanie do Kościoła, ofiarność i życzliwość wobec ludzi, współczucie dla ubogich. Formacja tego typu nie będzie jednak możliwa bez osobistego, szczerego i pełnego wzajemnego szacunku dialogu alumnów z wychowawcami i przełożonymi. Funkcja kapłańska nie może być celem i sensem życia. Nie może też być „pierwszą wartością”. Kapłaństwo przyjmujemy jako łaskę i dar Chrystusa i Kościoła; ale nie dla siebie, tylko dla ludzi, do których nas posyła.
ks. Józef Augustyn SJ, „Kapłaństwo”, Kraków 2012, s.20-48.
(opublikowano:9 października 2013 r.)