O samozakłamaniu

·moje przemyślenia ·

hheee

Wszyscy wiemy, że Kościół jest pełen hipokrytów i obłudników. Nic w tym dziwnego – człowiek jest istotą słabą i ułomną, a jego ciało chce czegoś innego niż duch, przez co mamy tendencję do świadomego wyboru zła i próby jego racjonalizacji.

Ale to jest wybaczalne, bo błądzić jest rzeczą ludzką. Jednak dobrowolne trwanie w błędzie jest już rzeczą diabelską – jak ujmował to św. Augustyn. Czymś diabelskim jest zatem utrzymywać, że jest się chrześcijaninem, a konkretniej – rzymskim katolikiem, i jednocześnie nie widzieć nic złego w takich rzeczach jak cudzołóstwo, dezawuowanie sakramentalnego małżeństwa, rozwód, opuszczanie niedzielnej Eucharystii czy aprobata bądź indyferentyzm względem antykoncepcji, itd. Te wszystkie rzeczy są obiektywnie złe, niegodziwe, grzeszne i prowadzące do potępienia – bez względu na to, jakie jest czyjeś osobiste zdanie na ten temat.

Piekło istnieje. To prawda, że Bóg jest miłością, ale nasze błędne przeświadczenia oraz działania z tych przeświadczeń wynikające tę miłość niszczą, więc nie bądźmy naiwni. Grzeszyć zuchwale w nadziei Bożego miłosierdzia i mówić przy tym: „Bóg jest miłością, więc przecież i tak mi wybaczy”, to przecież grzeszyć przeciw Duchowi Świętemu!

Jeśli mówimy, że wiara jest ważna w naszym życiu, że jest naszego życia fundamentem, a w sposób jawny i otwarty odrzucamy Boże przykazania i naukę, którą głosi Kościół Chrystusowy, to do tych wszystkich grzechów dochodzi jeszcze kłamstwo i zgorszenie, bo swoją postawą zakrzywiamy prawdziwy obraz wiary. Mówiąc, że jestem rzymskim katolikiem stwierdzam tym samym, że przyjmuję autorytet Kościoła oraz wiarę, którą dzięki niemu otrzymałem. Jeśli moje pomysły i poglądy z nauczaniem Kościoła się rozmijają, to muszą być po prostu fałszywe i wynikać z ludzkiej pychy.

Być może chcesz teraz zapytać gdzie w tych napomnieniach tolerancja i miłość bliźniego? Otóż miłość jakiej uczy nas Chrystus, to pragnienie dobra drugiej osoby, a nie poklepywanie jej po ramieniu gdy wybiera się na wycieczkę do piekła. Nie oszukujmy się – na taką wycieczkę wybierają się dzisiaj, z szerokim uśmiechem na ustach, niezliczone rzesze. Zawracajmy więc póki jeszcze czas, porzućmy fałszywą życzliwość za którą skrzętnie ukrywamy własne tchórzostwo i obojętność wobec zła, a zamiast tego zacznijmy obdarzać się nawzajem prawdziwą miłością, która doskonali się w prawdzie. Mówi się, że prawda kole w oczy i rzeczywiście – często bywa bolesna, nawet jeśli będziemy starali się wyrazić ją w najsłodszej formie. Ale czy nie lepiej zgodzić się na ten krótkotrwały ból wynikający ze skonfrontowania naszego życia z prawdą, niż na wieczną śmierć?

Adam Mateusz Brożyński, 21 maja 2015 r.

(opublikowano:22 maja 2015 r.)