O zachętach do zdrady

·moje przemyślenia ·poezja ·

Jak często zdrada jest najpierw brakiem wierności samemu sobie, a wtórnie dopiero tych, co zaufali. Zdrajca podjąwszy zobowiązanie, odstępuje od niego, szukając przed sobą usprawiedliwienia. Zdradzać można na różne sposoby, lecz jeśli przyjrzeć się bliżej pokusom, podobne są sobie do wszystkich zachęty.

Początek kuszenia to pamięć wybiórcza. Coś tam mówiłem, coś przysięgałem – mgliste wydają się te odległe dzieje. Ostrzejszy jest znacznie obraz trudów dzisiejszych – lista obciążeń wydaje się długa, rachunek wychodzi niezbyt korzystny. I tak w dawnym «chcę», choć było «pomimo», pojawia się gwiazdka i jakieś «ale»:

– «Jestem katolik, ale rozumiecie… »
– «Jak mąż ślubowałem, lecz w tej sytuacji…»
– «Tak powiedziałem, choć tylko z powodu…»
– «Był mi przyjacielem, lecz brakło chleba…»

Dalej pojawia się: «nic mi nie wolno». Urasta w oczach mur ograniczeń. A przecież nie ma wolności bez żadnych granic. Nie można być naraz dobrym mężem i ojcem, a jednocześnie bywalcem burdeli. Nie można być wolnym do kochania Boga, jeśli się stawia ołtarze Baalom. By móc mieć jedno, zrzec się trzeba drugiego. Wybór jest tylko komu chce się służyć – bo komuś trzeba, jak śpiewał Bob Dylan.

Trzecie kuszenie to: «nic się nie stanie». Na pewno nie umrzesz jak dotąd sądziłeś. Przeciwnie – teraz dopiero zacznie się życie, bo przecież granic nikt już nie wyznacza. Zrobisz co zechcesz. Choć co znaczy chcenie, gdy wiatr je szarpie i drze wciąż na strzępy? Gdy człowiek jest z piasku, jak podać mu rękę? Po co są dźwięki, które wydaje, gdy słowa przestały cokolwiek już znaczyć? Nikt nie wie kim jest i jak się nazywa.

Gdy w stajence duszy rodzi się Słowo, Herod posyła swoich zabójców.
Już czas Józefie wyruszać w drogę. Zapomnij o sobie i ratuj Człowieka.

– Adam Mateusz Brożyński, 22 grudnia 2020 r.

(opublikowano:22 grudnia 2020 r.)