Byłoby rzeczą bardzo pożądaną, żeby o każdym z nas można było powiedzieć to, co Święta Ewangelia mówi nam o uzdrowionym przez Chrystusa głuchoniemym — że mówił dobrze. Tymczasem, czy nie można by nam słusznie zarzucić, że mówimy źle — zwłaszcza, kiedy zajmujemy się osobą naszego bliźniego? Większość chrześcijan lubi krytykować, oczerniać i potępiać. Jest to wada najbardziej dziś rozpowszechniona — wada, która wszędzie wprowadza bolesne rozdarcie i zamęt. Oby Bóg przez posługę Swojego Anioła udzielił mi tego cudownego węgla, którym mógłbym oczyścić języki wszystkich ludzi tak, jak kiedyś oczyszczone zostały usta Proroka! Ile zła zniknęłoby z powierzchni ziemi, gdybyśmy usunęli z niej obmowę!Obym mógł napełnić was tak wielkim wstrętem do tego grzechu, żebyście go na zawsze odrzucili! Dlatego chcę wam dzisiaj powiedzieć: po pierwsze, co to jest obmowa; po drugie, jakie są jej przyczyny i skutki;po trzecie, na koniec, wykażę wam, że krzywdę wyrządzoną wskutek obmowy należy naprawić.
Obmawiać znaczy tyle, co ujawniać wady i błędy bliźniego w celu szkodzenia jego opinii. Grzech ten można popełnić w rozmaity sposób.Dopuszcza się obmowy ten, kto bliźniemu zarzuca coś niesprawiedliwie albo przypisuje mu wadę, której tamten nie posiada. Ten rodzaj obmowy nazywamy oszczerstwem. Bo musicie wiedzieć, że obmowę od oszczerstwa dzieli nieraz tylko mały krok; odległość między nimi jest niewielka. Ludzie, kiedy usłyszą o bliźnim coś złego, wyolbrzymiają to, a kiedy rzecz przejdzie kolejno przez języki kilku osób, nie jest już tym samym co na początku – nawet i ten, kto ją pierwszy opowiedział, nie rozpoznałby jej, tyle porobiono w niej zmian i dodatków. Dlatego mam rację, kiedy twierdzę, że ten, kto obmawia człowieka, prawie zawsze okazuje się też oszczercą, a każdy oszczerca jest podły. Jeden z Ojców Kościoła powiada, że ludzi, którzy oddają się obmowie, należałoby wypędzać ze społeczności ludzkiej jak dzikie zwierzęta.
Dalej. Obmowy dopuszcza się ten, kto wyolbrzymia zło, jakiego dopuścił się jego bliźni. Bliźniemu powinęła się noga, a wy, zamiast okryć jego upadek płaszczem miłości, wyolbrzymiacie jeszcze w opowiadaniu jego rozmiary. Pracownik odpocznie sobie chwilę, a wy zaraz mówicie, że to nicpoń, leń, który okrada swojego chlebodawcę. Zdarzy się, że ktoś uszczknie kilka winogron na polu albo owoców w sadzie – czego naturalnie nie powinien robić – a wy zaraz opowiadacie o tym ludziom: że to złodziej, przed którym należy się mieć na baczności. Pięknie mówi na ten temat Święty Franciszek Salezy: Nie wolno głosić, że ten czy ów jest pijakiem albo złodziejem, tylko dlatego, że go widzieliście raz pijanego albo wyciągającego rękę po cudzą własność.
Noe i Lot upili się przypadkowo jeden raz; a przecież ani jeden, ani drugi nie był pijakiem. Święty Piotr nie był bluźniercą, choć jeden raz zaparł się Chrystusa. A więc osoba, która dopuściła się występku jeden raz – a choćby i kilka razy – nie może uchodzić za nałogowca. Szymon Trędowaty, widząc u stóp Chrystusa Pana płaczącą Magdalenę, mówił: „Gdyby ten człowiek był prorokiem, wiedziałby, że ta niewiasta jest grzesznicą.” I bardzo się pomylił tak twierdząc, bo Magdalena nie była już grzesznicą, ale świętą pokutnicą, która otrzymała przebaczenie grzechów.Pyszny faryzeusz przechwalał się głośno w świątyni swoimi dobrymi uczynkami, dziękując Bogu, że nie jest cudzołożnikiem, człowiekiem niesprawiedliwym ani złodziejem, jako i ten celnik. Ale pomylił się, bo w tej chwili celnik był już usprawiedliwiony. Widzimy zatem, że miłosierdzie Boże jest tak wielkie, iż w jednej chwili przebacza pokutującym najcięższe grzechy; dlatego nie możemy twierdzić, że ten, kto wczoraj był grzesznikiem, jest nim także i dzisiaj.
Popełnia też obmowę ten, kto bez dostatecznego powodu wyjawia ukryty błąd albo winę bliźniego. Kto postępuje w ten sposób, wykracza przeciwko cnocie miłości, którą Bóg tak gorąco zaleca. Zresztą zdrowy rozum mówi, że tego, co nam nie jest miłe, nie powinniśmy robić bliźniemu. Czy byłoby nam przyjemnie, gdyby ktoś mówił ludziom o naszych ukrytych błędach? Dobre imię jest cenniejsze niż majątek, a to imię ginie, jeżeli ujawniamy ukryte błędy jednostek lub rodzin.
Obmową jest, kiedy ktoś tłumaczy sobie na niekorzyść uczynki bliźniego. Są ludzie, którzy, niby pająki, najlepszą rzecz zamieniają w truciznę. Biedny człowiek, który się dostanie na języki obmawiających, bo jest jak ziarno, które wpadło pod koło młyńskie: zostanie zmiażdżony i poszarpany w kawałki. Ludzie złośliwi przypisują nam nieraz najgorsze zamiary, które nigdy nawet nie postały nam w głowie. Jeśli modlimy się pobożnie i spełniamy obowiązki naszej świętej wiary, często nazywają nas obłudnikami i mówią, że jesteśmy aniołami w kościele, a diabłami w domu. Kiedy spełniamy dobre uczynki, myślą sobie, że kierujemy się pychą, że chcemy, żeby nas widziano i chwalono. Usuwanie się od świata nazywają dziwactwem, słabością i ciemnotą umysłu, oszczędność – skąpstwem. Język obmawiającego, niczym robak toczący najlepsze owoce, upatruje zło w najszlachetniejszych nawet czynach. To gąsienica, która pełza po najpiękniejszych kwiatach i pokrywa je wstrętną śliną.
Nieraz można popełnić obmowę nawet milczeniem. Chwalą w waszej obecności jakąś osobę, którą znacie. Wy nic na to nie mówicie albo chwalicie ją oszczędnie. Z waszego milczenia ludzie wyciągają wniosek, że wiecie o niej coś złego. Czasem nawet przez współczucie dopuszczamy się obmowy. „Szkoda – mówi ktoś, na przykład – że ta osoba dała się uwieść. Nie chce mi się w to wierzyć”. Święty Franciszek nazywa taką obmowę zatrutą strzałą, którą ktoś zanurza w oliwie, żeby tym gładziej raniła. Kto uśmiecha się znacząco, potrząsa głową, kto mówi „ale”, ten nieraz także bardzo szkodzi dobremu imieniu bliźniego.
Najbardziej przykra w skutkach jest obmowa wtedy, kiedy ktoś donosi drugiemu o tym, co o nim mówił ktoś inny. Stąd bowiem biorą początek nienawiść, zemsta, gniew, który trwa nieraz aż do śmierci. Właśnie dlatego Duch Święty umieszcza takie doniesienia wśród siedmiu rzeczy, którymi brzydzi się Bóg.
Oto na ile sposobów można zgrzeszyć obmową. A teraz z ręką na sercu spytajcie samych siebie, czy nie macie tu żadnej winy. Kiedy ludzie będą nas niesłusznie oskarżać i obmawiać, poddajmy się Bogu i nie mścijmy się. Święty Franciszek Salezy z całym spokojem duszy cierpiał, kiedy go niesłusznie szkalowano zarzucając mu, że spowodował śmierć pewnego człowieka, z którego żoną miał utrzymywać niewłaściwe stosunki. Mógł wykazać swoją niewinność, ale wolał obronę zostawić Bogu. Strasznym doświadczeniem są te oszczerstwa – Bóg zsyła je tylko na wybranych, bo ludzie niedoskonali nie znieśliby ich: mogłyby im one tylko zaszkodzić.
Obmowa, oczernianie i potwarze mogą być śmiertelnym grzechem. Zależy to od zarzutów, jakie się stawia bliźniemu, czyli od materii, a także od stanowiska, jakie zajmuje osoba obmawiana. Większym grzechem jest, gdy ktoś obmawia przełożonych, niż gdy oczernia ludzi prywatnych. Większym grzechem jest obmawiać ojca, matkę, żonę, męża, braci, siostry i w ogóle krewnych, niż całkiem obce osoby. Źle mówić o sługach Kościoła, o osobach duchownych, jest grzechem o wiele większym, bo wynikają stąd szkody dla wiary, gdyż uwłacza się w ten sposób samemu charakterowi kapłańskiemu. I dlatego mówi Duch Święty przez Proroka: „Kto się was dotknie, dotknie się źrenicy oka Mego.” A więc wzgardę wyrządzoną Swoim sługom Bóg stawia na równi z osobistą zniewagą. Także Pan Jezus wyraźnie uczy: „Kto wami gardzi, Mną gardzi.” Nie zadawajcie się zatem z ludźmi, którzy źle mówią o swoich duszpasterzach.
Z grzechów obmowy trzeba się dokładnie wyspowiadać i powiedzieć:
Niech nikt się nie usprawiedliwia i nie zasłania tym, że o błędzie bliźniego już wówczas wiedziano, tak że nic nowego nie zostało powiedziane. Bo czy wolno osobę słabą i chorą strącić w przepaść, nad którą stoi, pod pozorem, że sama i tak w nią wpadnie? Ale ktoś się jeszcze wymawia: „Powiedziałem to przyjacielowi, który mi przyrzekł tajemnicę”. Mylisz się, mój drogi! Sam nie dotrzymujesz obietnic, zdradzasz cudze sekrety, a żądasz ich zachowania od innego człowieka?
A teraz: jakie są przyczyny obmów? Jedni obmawiają z zazdrości – żeby zaszkodzić bliźniemu w interesach. Kupiec obmawia kupca, poddaje w wątpliwość wartość jego towarów, uczciwość wagi. Pracownik, rzemieślnik, zmyśla na temat drugiego, że tamten źle pracuje, że się tylko bawi, a nie pracuje, że ludzie są z niego niezadowoleni. Tu wchodzi więc w grę osobista korzyść i to ona jest przyczyną obmowy. Kiedy indziej jest tak, że pobudką do obmowy staje się zemsta i osobista nienawiść. Jeśli się kogoś nienawidzi, jeśli się kogoś nie cierpi – to widzi się w nim samo zło. Najczęściej jednak pochodzi obmowa ze zwykłej lekkomyślności i świerzbienia języka. Choć wówczas bywa ona mniejszym grzechem, to jednak zawsze jest złem, bo narusza dobre Skutki obmowy są wyjątkowo przykre, bo sieje ona niezgodę, podziały, niszczy więzy przyjaźni, utrudnia zgodę, podsyca waśni, skłóca rodziny, brata napełnia rozgoryczeniem przeciw bratu, męża przeciw żonie, pasierba przeciw macosze itd.imię bliźniego.
Obmowy dotykają nie tylko żywych, ale i umarłych – nawet w grobie nie zostawiają w ludzi spokoju. Mówi się czasem o zmarłych: „To był pijak, łajdak, złodziej, krętacz, lubieżnik”. A tymczasem jeżeli o żywych nie wolno bez potrzeby źle mówić, to tym bardziej trzeba szanować dobre imię zmarłych. Kto wie, czy ci, których szarpiecie w grobie, nie umarli w łasce Bożej, i czy ich dusze nie są teraz w niebie!Patrzcie więc na siebie, a bliźniego zostawcie w spokoju. Nie nicujcie bliźnich, bo przecież sami nie jesteście wolni od błędów. Złośliwy język dokonuje na ziemi strasznych spustoszeń – ich ogrom ukaże dopiero Bóg na Sądzie Ostatecznym.
Przewrotny Haman rzuca wobec króla oszczerstwo na cały naród tylko dlatego, że nie ukłonił mu się Mardocheusz, że jego duma została podrażniona. I gdyby Pan Bóg nie ujął się wówczas za niewinnymi, ile krwi by popłynęło? Z powodu obmowy dziecko traci szacunek dla swego ojca i matki, pracownik dla chlebodawców, mąż popada w konflikt z żoną, kupiec i robotnik tracą zaufanie u swoich odbiorców i pracodawców. Duszpasterz z powodu obmowy nie znajduje poważania i posłuchu w parafii, co z kolei obraca się na szkodę wiary świętej i Kościoła, stając się zazwyczaj powodem zguby wielu dusz.
Z obmowy nie wystarczy się wyspowiadać — trzeba jeszcze naprawić spowodowane przez siebie zło. Tak jak złodziej nie otrzyma przebaczenia, dopóki nie zwróci cudzej rzeczy — jeśli jest w stanie to zrobić – tak samo i ludzie, którzy obmawiali innych, muszą naprawić krzywdy, jakie wyrządzili. Kto się dopuścił oszczerstwa, ten musi je odwołać wobec tych osób, które je słyszały. Trzeba to zrobić, choćby miano nas uznać za kłamców i oszustów, choćby miało nam to przyjść z bardzo wielkim trudem! Kto ujawniał prawdziwe błędy, ten nie może odwoływać tego, co mówił, bo popełniłby kłamstwo. Jest za to zobowiązany mówić dobrze o osobie, którą skrzywdził na dobrym imieniu. Widzimy, że tylu ludzi na świecie oddaje się obmawianiu i spotwarzaniu innych, a mało kto stara się naprawić popełnione zło. I dlatego tak wielu pójdzie na potępienie!
Na marginesie dodam jeszcze, że ten, kto mówi o błędach dzieci do ich rodziców albo o występkach pracowników do ich pracodawców — tylko w tym celu, żeby ci wpłynęli na ich poprawę – nie popełnia obmowy. Chcę natomiast podkreślić, że wysłuchiwanie z podobaniem obmów i oszczerstw jest grzechem. Bo gdyby nie było słuchających, nie byłoby także tych, którzy obmawiają. A zatem słuchający są także wspólnikami tego występku. Diabeł siedzi na języku oszczercy i w uchu słuchającego!
Co więc trzeba zrobić, jeśli znajdziemy się w towarzystwie człowieka obmawiającego bliźnich? Komuś niższemu od nas stanowiskiem nakażmy milczenie, wskazując mu na zło tego grzechu. W przypadku osoby równej nam stanowiskiem, zręcznie skierujmy rozmowę na inny temat. Jeśli natomiast osoba obmawiająca jest wyżej od nas postawiona, nie możemy udzielać jej nagany, ale zachowujmy się z powagą – wyrazem twarzy okażmy smutek na znak, że się to nam nie podoba.
Jaki z tego wszystkiego wyciągniemy wniosek? Wystrzegajmy się nałogu mówienia o innych, badajmy samych siebie, a wtedy zobaczymy dużo złego we własnym sercu i staniemy się pokorniejsi. Błogosławiony jest człowiek, który prosi o przebaczenie swoich własnych grzechów, a języka używa na chwałę Boga! Amen.
św. Jan Maria Vianney, „Kazania proboszcza z Ars”.
(opublikowano:28 kwietnia 2014 r.)