Oswajać można dwojako: bądź przez zrozumienie, bądź przez zawładnięcie. Dla człowieka otwartej przestrzeni środkiem do oswajania jest rozumienie: człowiek ten czuje się swojsko wśród tych, których zrozumiał i którzy jego zrozumieli. Dla człowieka pozostającego w kryjówce, aby oswoić, trzeba posiąść, zawładnąć, poddać sobie. Dla rozumiejących otaczający ich świat jest tajemnicą, która fascynuje, zaprasza do poznania i przyjaźni. Dla „władców much” świat poza obszarem ich władania jest tajemnicą, która grozi i napawa lękiem. (…)
Skoro głównym czynnikiem organizującym przestrzeń ludzi z kryjówki jest lęk i wynikająca stąd agresja, struktura aksjologicznego przeciwieństwa musi przenikać każdy rodzaj ich przestrzeni obcowań. W anankastii przebiega ona jak w histerii, ale jej bezpośrednia podstawa jest inna. Kępiński pisze: „Obsesją anankastów jest walka ze złem, przede wszystkim tkwiącym w nich samych, ale też obserwowanym w otoczeniu. Fakt, że otoczenie ma w sobie tyle zła, jest dla nich dużym pocieszeniem, gdyż czują się dzięki temu lepsi od swych bliźnich” (s. 102). I dalej: „U anankasty u wczesnych lat życia wytwarza się pustka między nim a światem otaczającym; zamiast związków opartych na uczuciach, wytwarzają się związki oparte na poczuciu obowiązku, zakazy i nakazy […]. Anankasta boi się życia, gdyż nie ma odwagi przyjąć związków uczuciowych z otoczeniem, a uczucia są pierwszym i zasadniczym subiektywnym przejawem życia; żyje »z drugiej ręki«, tj. wedle nakazów i zakazów swego otoczenia społecznego. Życie jego jest puste, jałowe, «sztuczne»” (104–105).
Egocentryzm typu anankastycznego różni się tym od egocentryzmu histeryka, że jest uzasadniony wzniosłymi ideałami, których realizacja ma zapewnić szczęście i pokój całej ludzkości. „Promień rażenia” idzie więc znów w stronę drugiego człowieka. „Jakość” rażenia jest szczególna, inna niż w histerii. „Razi się” drugich aktualnym lub potencjalnym oskarżeniem, wtrąceniem w poczucie społecznej winy, w konieczność bezustannego dowodzenia własnej niewinności. Jest się „nad” drugim wyższością moralną. (…) Z lęku bierze początek struktura aksjologicznego przeciwieństwa: drugi jest moim przeciwnikiem, moim mniej lub bardziej jawnym wrogiem. Dlatego trzeba nad nim zapanować, a może go nawet zniszczyć. (…)
Człowiek w kryjówce wierzy, że gdy tylko pokaże ludziom to, kim jest, gdy odsłoni swoje „dno”, ludzie rzucą się na niego, by go wyszydzić. W tej niewierze w ludzi leży jego tragedia. Idzie więc o to, aby człowiek przełamał swą niewiarę. Bo prawda wypowiedziana o sobie jest zawsze czymś wielkim, niezależnie od tego, czy jest to prawda o ludzkiej cnocie, czy winie. Kto się przyznaje, ten wchodzi pod opiekę prawdy. Prawda chroni lepiej od wszelkiej kryjówki. Ludzie z kryjówek znają wiele prawd o ludziach, ale jedna im się wymknęła: nie widzą, że uznanie w sobie swojej prawdy, nawet tej najsmutniejszej, i przedstawienie jej drugiemu uruchamia w drugim niezwykłą siłę — siłę przebaczeń. Tylko w obliczu kłamcy ma się ochotę zabić. Tylko w obliczu człowieka „z prawdy” ma się ochotę kochać. Tutaj dochodzimy do sedna naszej sprawy. Przekraczając próg kryjówki i osiągając pewien stopień mądrości w obcowaniu z ludźmi, człowiek pogłębia w sobie jakieś — oparte na doświadczeniu wartości — rozumienie niezniszczalności własnej godności. (…)
Chodzi o ten gest serca i rozumu, dzięki któremu człowiek wymyka się samej zasadzie przeciwieństwa, będącej dotąd podstawowym czynnikiem organizującym jego przestrzeń obcowania z innymi. Pozytywnie polega on na czymś zupełnie prostym, na tym, że się drugim pozwala być. (…) Znikają sceny teatru, ławy oskarżonych, piedestały oskarżycieli, nadzieja rodzi nową wspólnotę. Więzią podstawową w tej wspólnocie nie jest więź panowania, lecz więź powiernictwa nadziei.
– ks. J. Tischner, „Ludzie z kryjówek” (fragm.)
(opublikowano:2 listopada 2017 r.)