I. Przeklinanie jest mową piekielną.
„Jesteś chyba z piekła?”. Pewien pobożny francuski kapłan spotkał pewnego razu robotnika, który straszliwie klął. Kapłan rzekł do niego: „Przyjecielu! Jesteś chyba z piekła?”. Robotnik nie wiedział, co mają znaczyć te słowa, i poprosił o wyjaśnienie. Kapłan odpowiedział: „My tutaj mówimy po francusku. Jeżeli spotkam kogoś, kto mówi po polsku, wnoszę, że jest Polakiem, bo tak mówi, jak mówią w Polsce. Mówi ktoś po włosku, to sądzę, że jest Włochem; jeżeli po hiszpańsku, myślę, że jest Hiszpanem. Ale jeżeli ktoś klnie, to całkiem słusznie wnoszę, że jest w piekła, gdyż tak mówi, jak mówią w piekle”. – W niebie rozbrzmiewają hymny anielskie, w piekle – przekleństwa potępionych. – A zatem, kto klnie, podobny jest do djabła.
Głuchoniemy i klnący. Pewien ojciec szedł ze synem ulicami miasta. Przed którymś domem stał głuchoniemy, który uprzejmie ich pozdrowił. Wtedy rzekł syn: „Ojcze, ile razy widzę tego człowieka, zawsze lituję się nad nim. Musi to być straszne nieszczęście, jeśli człowiek ani słyszeć ani mówić nie może”. Zaledwie to powiedział, usłyszeli obaj, że ktoś w tym samym domu strasznie przeklina. Teraz rzekł ojciec: „Ten, który w tym domu tak strasznie klnie, jest jeszcze nieszczęśliwszy, aniżeli ten niemy, używa bowiem mowy na zgubę swojej duszy”.
Stracił mowę, gdy klął. W Dürrengraben, w Szwajcarji, założył się pewien człowiek, nazwiskiem Jan Ritter, że najlepiej ze wszystkich kląć potrafi. I oto, kiedy wobec ludzi rozpoczął popis, stracił nagle mowę i nigdy już jej nie odzyskał (1891).
II. Za karę przekleństwo niekiedy się spełnia.
Św. Ignacy Lojola i złorzeczący szlachcic. Św. Ignacy Lojola, założyciel zakonu Jezuitów, prosił pewnego hiszpańskiego szlachcica w Alkali o jałmużnę. Szlachcic rozgniewał się i zakłął: „Zasługujesz na stos! Jeżeli to nieprawda, to niech się żywcem spalę!”. Wkrótce potem nadeszła wieść o narodzeniu się następcy tronu. Wszyscy okazywali radość strzelaniem i peleniem sztucznych ogni. Czynił to i wspomniany szlachcic, tak jednak nieostrożnie, że od ogni sztucznych zajęła się stojąca na strychu beczułka z prochem i wybuchła. Szlachcic został okropnie poparzony na całem ciele, wskutek czego zmarł. (Stało się to w roku 1527; szlachcic ów nazywał się Dom Lope Mendoza). – Pismo św. mówi o klnącym: „Kochał przekleństwo i przyjdzie nań” (Ps. 108, 18).
Przekleństwo pijaka. W Grossafoltern, w Alzacji, zdarzył się w r. 1901 następujący wypadek: Pewien człowiek siedział w gospodzie przy kieliszku wódki. Gdy ją wypił, rzekł: „Żeby mię nawet djabli wzięli, muszę jeszcze jeden kieliszek wypić”. Właściciel gospody rzekł mu na to: „Poco tu złorzeczyć i przeklinać się? Dostaniecie wódki i bez tego”. Pijak odparł: „Niema djabła, to ludzie są djabły! A jeżeli jest jaki, to nie mię porwie!”. Były to jego ostatnie słowa, zaledwie je bowiem wyrzekł, upadł na ziemię, rażony apopleksją. Zdarzenie to przeraziło całą okolicę. (Pijak ów nazywał się Danz).
Spełnione przekleństwo matki. Św. Augustyn, biskup Hippony, opowiada następujący wypadek: Pewna matka miała siedmiu synów i trzy córki. Dzieci te były bardzo krnąbrne i zuchwałe względem niej, przeto pewnego razu rzuciła na nie przekleństwo przy chrzcielnicy. Użyła do tego słów, których użył Bóg, wymierzając karę Kainowi. Przekleństwo matki wkrótce się spełniło. Dzieci dostały silnych drgawek na całem ciele i chodziły jak błędne z jednego miejsca na drugie. Ośmioro z nich wkrótce zmarło; dwoje, syn i córka, przyszło do miasta Hippony, gdzie św. Augustyn był biskupem, i tam zostały cudownie uzdrowione przez zwłokach św. Męczennika Szczepana. – Z tego płynie nauka: Niech nikt nie ściąga klątwy Boga, nawet na nieżyjące i bezrozumne stworzenia, a tem bardziej na ludzi. Jeden orze albo sieje wśród przekleństw, słusznie więc mu pola nie rodzą. Inny przeklina swoje bydło, nic dziwnego, że mu ginie. Jeszcze inny przeklina przy pracy, robota mu się nie udaje i nic mu się nie wiedzie. Za karę dopuszcza Bóg, że klątwa spada na złorzeczącego i spełnia się na nim.
Matka przeklina swego syna. W Szakaly na Węgrzech pewna kobieta nazwiskiem Kurczak, często robiła ostre wyrzuty swojemu synowi, gdyż ciągle wracał do domu pijany i swoją rozrzutnością i lekkomyślnem życiem doprowadził ją niemal do żebraczego kija. Pewnego razu odważył się syn podnieść w sprzeczce rękę na matkę. Nieszczęśliwą kobietę tak to rozgniewało, że rzuciła na niego przekleństwo. Gdy po chwili wyszła z pokoju, zabrał się młodzieniec do czyszczenia rewolweru. Gdy go zaczął rozbierać, rewolwer wypalił, zadając mu śmiertelną ranę. Z boleścią przypadła matka do syna leżącego we krwi, wołając: „Przecież nie chciałam cię naprawdę przekląć!”. Ale było już za późno; Bóg dopuścił, że klątwa matki zaraz się spełniła (1898).
Przekleństwo kaznodziei metodystów. W pewnem mieście Północnej Ameryki wybudował pewien oberżysta gospodę tuż przy kościele metodystów. Kaznodzieja metodystów, który szerzył hasło wstrzemięźliwości, wpadł o to w słuszny gniew, i jednej niedzieli, stojąc na kazalnicy, rzucił przekleństwo na tę gospodę. Zaraz następnego dnia nadciągnęła straszna burza, podczas krótej w gospodę uderzył piorun, od którego cała spłonęła. Oberżysta zaskarżył kaznodzieję do sądu o odszkodowanie w sumie 50.000 dolatów. Sąd odrzucił skargę, twierdząc, że sługa Boży nie jest odpowiedzialny za dzieła Boskiej Opatrzności, nawet wtenczas, jeżeli są następstwem klątwy. (Wypadek ten miał miejsce w Stroudsburgh w Stanach Zjednoczonych; ów pastor nazywał się Dixon).
III. Nałóg przeklinania należy zwalczać.
Oficer i kara pieniężna. Pewien porucznik miał wiele pięknych przymiotów, ale i jedną wadę, mianowicie nałóg przeklinania. Gdy pewnego razu ciężko zachorował, na jego życzenie sprowadzono do pielęgnowania go siostrę miłosierdzia. Zakonnica, słysząc jego straszne przekleństwa, przeraziła się i prosiła go usilnie, aby przestał przeklinać. Porucznik oświadczył, że już tak do tego przywykł, że nie potrafi się odzwyczaić. Zakonnica powiedziała: „Znam pewien środek, który pana z pewnością od przeklinania odzwyczai”. Oficer chciał się dowiedzieć, co to za środek, ale zakonnica rzekład: „Powiem panu dopiero wtedy, jeżeli pan zobowiąże się słowem honoru, że go pan zastosuje”. Po pewnym namyśle oficer podał jej rękę i rzekł: „A więc słowo honoru!”. Wtedy zakonnica rzekła: „Musi pan odtąd za każde przekleństwo dać jednego złotego na biednych chorych w tym szpitalu”. Porucznik, usłyszawszy to, zaczął narzekać: „Tak, w ten sposób zejdę wnet na żebraka!”. Zakonnica odparła: „Jeżeli pan nie będzie klął, nie straci pan ani grosza”. Niestety, po chwili zaklął. Natychmiast przystąpiła doń zakonnica mówiąc: „Słowo honoru!…”. Porucznik chcąc nie chcąc, zapłacił pierwszego złotego. W ten sposób tego dnia zapłacił 5 złotych; na drugi dzień tylko 3, trzeciego dnia już tylko jednego, a potem już ani jednego. Przekleństwo już mu się z ust nie wymknęło! – Gdyby za grzechy karano pieniędzmi, wielu ludzi stałoby się wkrótce doskonałymi.
Dla pieniędzy powstrzymał się od przeklinania. Pewien duchowny jeździł z woźnicą, który miał brzydki zwyczaj przeklinania. Gdy ksiądz pewnego razu znowu wsiadał do powozu, rzekł do woźnicy: „Patrzcie! Oto jest nowiuteńki złoty. Dam go wam, jeśli całą drogę kląć nie będziecie”. Woźnica popatrzył zukosa na pieniądz i skinął głową. Pojechali. Chociaż wiatr dął niemiłosiernie, deszcz lał jak z cebra, a droga była haniebna, tak, że zdawało się, iż wszystkie żywioły uwzięły się na woźnicę, woźnica nie dał się porwać chęci przeklinania, przez wzgląd na obiecanego złotego. Gdy dojechali, ksiądz zapłacił za jazdę i dał mu prócz tego obiecanego złotego, lecz dodał: „Więc dla tej monety uczyniłeś to, czegoś z miłości dla Boga uczynić nie chciał! Dla pieniędzy wszystko, a dla Boga nic. Nie skończy się to dobrze”. Tę naukę wziął sobie woźnica do serca i od tego czasu przestał kląć. – Powinniśmy się starać odzwyczajać bliźnich naszych od przekleństw.
„Matko, raczej mnie ukarz!”. Gdy święta Katarzyna ze Sieny (+1380) była małą dziewczynką, posyłała ją matka po sprawunki. Pewnego dnia dzieweczka dłużej zatrzymała się w mieście, wstąpiła bowiem do kościoła i została na Mszy św. Gdy wróciła do domu, matka rozgniewała się na nią i w rozdrażnieniu zaklęła. Dzieweczka zasmuciła się obrazą Boga i rzekła: „Matko, raczej mnie ukarz, jeżelim zbłądziła, tylko nie obrażaj Boga! Obraza Boga boli mię jeszcze bardziej!”.
– ks. prof. Franciszek Spirago, „Zabiór przykładów do nauki katechizmu dla duszpasterzy i wiernych”, przeł. C.L., s. 213-216.
(opublikowano:3 maja 2016 r.)