Sami swoi

·moje przemyślenia ·

Jezus go zapytał: – „Szymonie! Jak sądzisz? Od kogo królowie ziemscy pobierają daniny i podatki? Od synów, czy od obcych?”
A on odpowiedział: – „Od obcych.” (Mt 17, 25n)

WAKACJE PIOTRA

Gdy nadeszło lato i czas wakacji, nastoletni Piotr postanowił odwiedzić rodzinę mieszkającą nad morzem. Wujek Heniek z ciocią Marysią powitali go w swoim domku, położonym niedaleko plaży we Władysławowie. Po wymianie buziaków i uścisków dłoni zaprowadzili Piotra na piętro, by pokazać mu pokój z widokiem na morze. – „Czuj się jak u siebie” – powiedział wujek, wskazując chłopcu otwarte drzwi. Po schodach wszedł za nim także młody mężczyzna w garniturze, który widząc ich, przywitał się słowami: – «Guten tag!». – „To Mark, biznesmen z Niemiec” – powiedział wujek Heniek – „Mamy jeszcze drugi pokój, więc daliśmy ogłoszenie w internecie”. Po południu ciocia Marysia poczęstowała wszystkich obiadem. Rodzina była dla Piotra bardzo gościnna i spędził u nich naprawdę wspaniały tydzień…

W dniu wyjazdu, przy śniadaniu, wujek podał Markowi rachunek za pokój, lecz ku zdziwieniu chłopca, wujek wręczył drugi rachunek także Piotrowi i to na dosyć sporą sumę. Jeszcze większym szokiem było dla niego to, że rachunek Marka był o wiele mniejszy i kwota, która na nim widniała była wręcz symboliczna. Chłopiec domagał się wyjaśnień: – „Wujku! Co to ma znaczyć?! Czy nie jesteśmy rodziną?! Dlaczego nie dość, że każecie mi płacić za pobyt, to chcecie o wiele więcej niż od tego Niemca?!”. W odpowiedzi na to wujek usiadł obok, uśmiechnął się troskliwie i spokojnie odpowiedział: – „Uspokój się Piotrze i posłuchaj, bo niczego nie rozumiesz. Po prostu chcemy, żeby Niemcy tutaj częściej przyjeżdżali i  byli naszymi klientami – wynajmowali nasze pokoje i kupowali nasze jedzenie. To dlatego muszą mieć atrakcyjną ofertę. Gdyby mieli płacić normalną cenę, to wybraliby się do Hiszpanii czy Włoch. A przecież nie możemy tracić na tym interesie, więc ktoś musi pokryć koszty ich pobytu, by rachunki się zgadzały. Czyż nie?”. Piotr zasmucony zabrał rachunek i pożegnawszy się z wujkiem i ciocią, wsiadł w pociąg i ruszył w drogę powrotną do domu…

WIOSKA KATUTU

W Afrykańskiej wiosce Katutu, żył pewien mężczyzna imieniem Ugu Harambe. Na początku wioska była bardzo mała i składała się z kilkudziesięciu osób. Każdy miał tutaj swój własny kawałek ziemi, na której mógł mieszkać i którą mógł uprawiać. Każdy z mieszkańców zajmował się jakimś rzemiosłem, więc wymieniali się owocami swojej pracy, lub jej ekwiwalentem w postaci worków ziarna i dzięki temu w Katutu żyło się całkiem dobrze.

Wódz Matete był jednak bardzo łebskim wodzem i miał większe ambicje. Chciał, aby wioska się powiększyła. Wymyślił więc, że jeśli ktoś z wioski Uktutu będzie chciał zamieszkać w Katutu, to dostanie taki sam przydział ziarna nawet za mniejszą ilość pracy. „Dzięki temu będzie więcej rąk do pracy” – pomyślał łebski wódz. Ugu był bardzo z tego niezadowolony. Widział jak Antobe z wioski Uktutu bez mrugnięcia okiem otrzymuje miejsce na ziemi jego przodków, którą zdobywali, ujarzmiali i której bronili w wielkim trudzie, często przypłacając to życiem. Antobe otrzymał w krótkim czasie takie same przywileje jak Ugu, którego dziadek i ojciec tworzyli wioskę Katutu od podstaw. Antobe był teraz dalej Uktutu ale jakby też Katutu.

Tymczasem wódz realizował kolejne pomysły, aby uczynić wioskę Katutu wspaniałą. W krótkim czasie okazało się, że jeśli Ugu chce dalej mieszkać i uprawiać swoją ziemię, musi oddawać jeden na pięć zebranych worków z ziarnem wodzowi Matete. Do tej pory, gdy Ugu zranił się pługiem, po prostu szedł do zielarki Apu i dawał jej zboże. Wódz jednak nakazał, aby każdy, kto chce korzystać z pomocy Apu, oddawał co miesiąc dwa na pięć zebranych worków ziarna. Apu i każda inna zielarka, która chciał leczyć mieszkańców wioski, musiała z kolei oddawać co miesiąc jedną trzecią worka ziarna, bo inaczej musiała znaleźć sobie inne zajęcie. A gdyby ktoś chciał wymienić się z kimś na worek ziarna za pracę czy cokolwiek innego, to jedną trzecią worka musi oddać Matete.

W ten sposób Matete nagromadził mnóstwo worków ziarna i mógł mieć większy wpływ na to, co dzieje się w wiosce. W końcu mieszkańcy po to mają wodza, żeby nie musieli sami sobą rządzić, więc wódz weźmie ten ciężar na siebie. Wioska nadal nie była tak liczna, jakby tego chciał, więc postanowił dawać po worku ziarna każdemu, komu urodzi się dziecko. W tym czasie do Katutu przybyło wiele rodzin z Uktutu i innych okolicznych wiosek, które spodziewały się dzieci. Ugu widział to wszystko i miał poczucie, że wszyscy goście są w jego wiosce traktowani jak swoi, a on jak obcy. Z pięciu worków ziarna w miesiącu, zostawały mu dwa, czasami jeden, a w gorszym czasie nie tylko nie miał żadnego, ale jeszcze zaciągał dług na kilka worków, których nie mógł zebrać ani na które nie miał jak zapracować. To wszystko wydawało mu się bardzo dziwne. Aby nie przymierać głodem, postanowił więc nie mówić wodzowi o wszystkich swoich wykonywanych w wiosce pracach ani o wszystkich workach ziarna, w których wszedł posiadanie. Niestety pomocnicy wodza donieśli mu o tym i został uwięziony w studni, a jego dom, pole i wszystkie worki zostały zabrane w ramach rekompensaty za to, co ich zdaniem ukradł wiosce. Według Matate nawet to nie było wystarczające, by spłacić dług, i dlatego Ugu musiał siedzieć wiele dni w głębokiej studni. Ugu nie czuł się złodziejem, bo przecież nikomu nic nie zabrał. Po prostu nie chciał oddawać więcej ze swojego, niż miał dla siebie i swojej rodziny. – „Czy nie jestem jednym z was? Czy coś wam zabrałem?” – dobiegał rozpaczliwy głos z głębokiej studni. Tymczasem ziemię po Ugu otrzymał Antobe, który został doradcą wodza. Wioska powiększała się coraz bardziej i odwiedzający ją, widząc krzątaninę mieszkańców, chwalili wodza, że Katutu rośnie w siłę. Tylko Ugu był niezadowolony, ale nikt już o nim nie pamiętał.

 

(opublikowano:20 listopada 2024 r.)