Życie duchowe jest rzeczywiście życiem dziecięctwa, które jest zarazem zbyt ubogie dla pychy i zbyt ogołocone dla zmysłów.
Chrystus mówi w swojej Ewangelii, że droga zbawienia jest niewygodna i zachęca nas do wchodzenia wąską bramą. Mówi jednak również, że Jego jarzmo jest słodkie, a ciężar lekki. Dobrze jest rozważać te dwie prawdy razem i zobaczyć w jakim sensie nie są one przeciwstawne.
Każda dusza, która chce kochać, nie ufa temu, co zbyt łatwe, brzydzi się jakby łatwizną. Wie dobrze, niestety z doświadczenia własnych win, że łatwo pozwalamy sobie na ześlizgnięcie się w miernotę i pospolitość. Tak bywa już w płaszczyźnie przyrodzonej.
Człowieka cechuje stała potrzeba przezwyciężania samego siebie, jeśli nie chce upaść poniżej swojej natury. Jesteśmy skazani na walkę wewnętrzną, którą trzeba przyjąć i cierpliwie prowadzić. Ta nieustanna praca nad sobą jest trudem. Życie duchowe jest walką i pracą. Kto o tym zapomina, popada w ogromnie niebezpieczne zaślepienie…
Duch dusi się w łatwiźnie, ale nie żyje atletyką – on żyje miłością. Nic tak nie upraszcza jak miłość; dusza poślubiona Bogu unika więc starannie pewnego rodzaju trudności – a mianowicie: komplikowania. To, co jest słuszne, jest proste; to co jest fałszywe jest skomplikowane; prostota jest znakiem Boga.
„Miłość i milczenie – przez kartuza”, tłum. A. Żelechowska, Kraków 1987, s. 88nn.
(opublikowano:26 grudnia 2014 r.)