Św. Jan Chryzostom o małżeństwie

·ekscerpcje z innych źródeł ·

Błogosławieni małżonkowie, którzy żyją w zgodzie

Mędrzec, który wymienił wiele spraw przynoszących błogo­sławieństwo, umieścił wśród nich także zgodę między mężem i żoną, mówiąc: „I żona, która żyje w zgodzie ze swoim mężem”. Również w innym miejscu uznał za błogosławieństwo, że żona żyje w zgodzie z mężem. Bóg od początku okazał wielką troskę, gdy uczynił ten związek. Pismo mówi o dwojgu jak o jednym: „Stworzył mężczyznę i niewiastę”. I w innym miejscu: „Nie ma już mężczyzny ani kobiety”. Nie może bowiem istnieć taka więź między przyjaciółmi, jak między kobietą i mężczyzną, którzy są połączeni prawym węzłem małżeńskim.

Dlatego błogosławiony mąż, chcąc okazać ogromną miłość, gdy opłakiwał swego przyjaciela, nie wspomina o ojcu ani matce, ani dziecku, ani bracie, ani przyjacielu, ale mówi: „Twoja miłość znaczyła dla mnie więcej niż miłość kobiet”. Rzeczywiście miłość ta jest mocniejsza od każdej władzy. Inne uczucia są bowiem gwałtowne, to zaś jest nie tylko gwałtowne, ale i nieugaszalne. Tkwi bowiem w naturze jakaś ukryta siła i w tajemniczy sposób skłania ku sobie nasze ciała.

Dlatego na początku kobieta została utworzona z mężczyzny, a potem ze związku tych dwojga rodzi się mężczyzna bądź kobieta. Czy widzisz, o jaką więź i pokrewieństwo chodzi, i jak Bóg nie pozwolił wtargnąć tu obcej substancji? Zobacz, jak dobrze za­rządził. Dopuścił, aby człowiek poślubił już nie swoją siostrę, ale bardziej niż siostrę, córkę, a nawet już nie córkę, bo coś więcej niż córkę — własne ciało.

Tak uczynił na początku, łącząc ich w jedną budowlę niby kamienie. Nie stworzył bowiem niewiasty z czegoś zewnętrznego, by nie była obca dla mężczyzny, ani też do niej jednej nie ograniczył małżeństwa. Spójrzmy na przykład roślin. Najwspanialsze są te, które mają jeden pień i rozrastają się w liczne gałązki, wtedy, gdy wszystkie wyrastają z jednego pnia. Drzewo, które ma kilka pni, nie jest już takie piękne. Podobnie i tu. Z jednego Adama Stwórca uczynił wszystkich, aby zaszczepiając jego ród, ustanowić wielkie pokrewień­stwo między ludźmi, a nie rozdział i podział. A łącząc ich jeszcze bardziej, sprawił, że ludzie nie łączą się już ze swymi córkami i siostrami, abyśmy miłości nie ograniczali do jednego rodu i w ten sposób nie odłączali się od innych ludzi. Dlatego Jezus powiedział: „Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę”.

Powstają z tego wielkie problemy i wielkie pożytki, zarówno dla rodzin, jak i dla całych państw. Nic bowiem nie kształtuje tak naszego życia, jak miłość męża i żony. Z powodu tej miłości wielu chwyciło za broń. Wielu za nią życie oddaje. Nie na próżno roztropnie i z wielką gorliwością troszczył się o nią Św. Paweł, gdy mówił: „Żony niechaj będą poddane swoim mężom jak Panu” . Dlaczego? Bo jeśli małżonkowie żyją w zgodzie, dzieci są dobrze wychowywane a domownicy przestrzegają porządku, wówczas budują się tym także krewni i przyjaciele, i sąsiedzi. Jeśli zaś jest przeciwnie, wszystko się wywraca i burzy. Podobnie, gdy dowódcy wojskowi zachowują między sobą zgodę i pokój, wszystko jest w porządku. Gdy zaś wywołują waśnie, wszystko dzieje się na opak. Podobnie i w tej sytuacji. Toteż mówi Apostoł: „Żony niechaj będą poddane swoim mężom jak Panu”. Dlaczego więc gdzie indziej Jezus mówi: „Jeśli ktoś nie wyrzeka się żony i męża, nie może iść za mną”? Jeśli bowiem należy być posłusznym jak Panu, to dlaczego mówi, że ze względu na Pana należy wyrzec się wszystkiego? A naturalnie należy. Ale owo „jak”, nie wszędzie i nie na każdym miejscu znaczy to samo. Albo chce powiedzieć: Wiedząc, że tak jak Panu jesteście poddane. Także i gdzie indziej mówi, że jeśli nawet nie ze względu na męża, to przede wszystkim ze względu na Pana. Albo: Gdy poddajesz się mężowi, bądź mu posłuszna jak Panu. Jeśli bowiem zostało powiedziane: „Kto więc przeciwstawia się władzy świeckiej — przeciwstawia się porząd­kowi Bożemu”, to o wiele bardziej żona, która nie jest poddana mężowi. Tak, mówi, chciał Bóg od początku.

Rozważmy więc: mąż zajmuje miejsce głowy — żona miejsce ciała. Wynika to też z tekstu: „Bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus głową Kościoła: On Zbawca Ciała. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom — we wszystkim”. Mówiąc: „Mąż jest głową żony, jak i Chrystus Kościoła”, Apostoł dodaje: „i On jest Zbawcą Ciała”. Powiedział to, ponieważ głowa troszczy się o zdrowie ciała. Tak oto dla męża i żony uczynił on fundamentem miłość. Obojgu przypisał odpowiednie role: jemu panowanie i troskliwość, jej podporządkowanie.

Miłość na wzór Chrystusa

Jak więc Kościół — a więc mężowie i żony — poddany jest Chrystusowi, „tak i żony mężom niech będą poddane jak Bogu. Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół”. Oto, widzisz, jaki jest najwyższy stopień posłuszeństwa. Chwa­liłeś i podziwiałeś Pawła, który daje wskazania dla naszego życia i jest mężem godnym podziwu oraz pełnym ducha. Słusznie. Ale posłuchaj też tego, czego żąda od ciebie. Znów bowiem posługuje się tym samym przykładem. „Mężowie — mówi — miłujcie wasze żony, bo i Chrystus umiłował Kościół”. Poznałeś miarę posłuszeń­stwa, poznaj też miarę miłości. Chcesz, by ci żona była poddana jak Chrystusowi Kościół? Troszcz się i ty o nią, jak Chrystus o Kościół.  Choćby trzeba było oddać za nią życie, dać się rozerwać na części, choćby cokolwiek innego znieść, nie wahaj się! A jeśli nawet to przecierpisz, dotychczas jeszcze nie uczyniłeś nic rów­nego temu, co uczynił Chrystus. Ty bowiem czynisz to już dla tej, która została ci poślubiona, On zaś dla tego, który się od Niego odwrócił i Go znienawidził. Tak więc Chrystus poddał sobie Kościół, który odwrócił się od Niego, który Go znienawidził i obraził.

Poddał Go sobie przez wielką swoją troskę, a nie groźbami, zniewagami, strachem, ani niczym podobnym. Tak i ty odnoś się do swojej żony. Chociaż widzisz, że cię lekceważy, chełpi się i gardzi tobą, możesz ją zjednać przez swą wielką troskę o nią, przez miłość i przyjaźń. Nie istnieje bowiem nic mocniejszego od tego rodzaju więzów, szczególnie w przypad­ku męża i żony. Niewolnika może ktoś przywiązać strachem, a nawet jego nie, bo gdy się oddali, szybko ucieknie. Ale towarzyszkę życia, matkę dzieci, źródło wszelkiej radości, nie strachem i pogróżkami należy przywiązywać, ale miłością i życz­liwością. Jaki to bowiem związek, gdy żona drży przed mężem? Jaką mąż czerpie z tego radość, że żyje z żoną jak z niewolnicą, nie jak z wolną. Chociażby spotkała cię jakaś przykrość z jej powodu, nie rób jej wyrzutów, Chrystus bowiem tego nie czynił. ,,Ale wydał za niego samego siebie, aby oczyściwszy go uświęcić”.

Rozważmy: Kościół był nieczysty, zhańbiony, brzydki i nędz­ny. Kościół, Oblubienica Chrystusa przez wszystkie te wady był bardziej obcy dla swego Oblubieńca, niż twoja żona mogłaby być dla Ciebie. Ale mimo to Pan nie brzydził się nim, ani nie znienawidził go dlatego, że był tak brzydki. Chcesz posłuchać jak bardzo? Oto co mówi Paweł: „Niegdyś bowiem byliście ciemno­ścią”. Czy widzisz jej czerń? Cóż jest czarniejszego od ciemno­ści? Zobacz, jak był zuchwały: „W złości i zawiści żyliście”. Jak nieczysty: „Nierozumni, oporni”. Słyszysz? Głupi był i bluźnierczy. Mimo że tacy jesteśmy, Chrystus dla tej szpetnej Oblubienicy wydał się tak jak dla pięknej, jak dla umiłowanej i czcigodnej. A podziwiając to Paweł mówi: „Nawet za człowieka sprawie­dliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudno­ścią”. I dalej: „Gdyśmy byli jeszcze grzesznikami, Chrystus umarł za nas”. A przyjąwszy taką Oblubienicę nie zawahał się obmyć jej i ozdobić. „Aby ją uświęcić — oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo. Aby postawić ją przed sobą jako doskonałą, nie mającą skazy czy zmarszczki, czy czegoś podob­nego, ale by była święta i nieskalana” . W kąpieli obmył jej nieczystość. Poprzez słowo. W jaki sposób? „W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego” . I nie tylko ją ozdobił, ale uczynił wspaniałą: „Nie mającą skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego”.

I my szukajmy tego piękna, a możemy stać się jego twórcami. Nie szukaj u żony tego, co od niej nie zależy. Zobacz, że Kościół wszystko otrzymał od Pana. Dzięki Niemu stał się wspaniały, dzięki Niemu nieskalany. I ty nie odwracaj się od brzydkiej żony. Posłuchaj, co mówi Pismo: „Pszczółka jest małym stworzeniem, lecz owoc jej pracy — najsłodszy”. Kobieta jest dziełem Boga. Nie ją znieważasz, lecz Tego, który ją stworzył. Cóż ona winna?

Czego wymagać od żony?

Nie chwal jej za urodę. Taka pochwała jest cechą ludzi nieuporządkowanych, podobnie jak nienawiść i miłość z tego powodu.

Naśladuj natomiast Oblubieńca Kościoła. Piękno zewnętrzne jest bowiem pełne pychy i głupoty, prowadzi do zazdrości i sprawia, że podejrzewasz straszne rzeczy. A że niesie ze sobą przyjem­ność? Przez miesiąc, dwa — czy to długo? Może jeszcze przez rok, dłużej już nie, bo przez przyzwyczajenie zamiera podziw. Wady jednak, które powstają z powodu urody, trwają: próżność, głupota i pogarda. W tym zaś, co nie jest tego rodzaju, nie ma też tych wad, ale od początku trwa gorliwa miłość. Piękno bowiem jest duchowe a nie cielesne.

Powiedz, co jest piękniejszego od nieba? Co piękniejszego od gwiazd? Żadne ciało, jakie wymienisz, nie jest tak jasne, żadne oczy nie są tak świecące. Gdy powstały i aniołowie byli za­chwyceni, i my teraz jesteśmy, ale już nie tak, jak na początku. Tak działa przyzwyczajenie. Ta sama rzecz, a już nie zachwyca tak samo. O ileż bardziej dotyczy to piękna kobiety. Jeśli przyjdzie choroba, łatwo to wszystko zniknie.

Szukajmy u kobiety życzliwości, umiarkowania, łagodności. To cechy piękna duchowego. Nie szukajmy piękna cielesnego, ani nie oskarżajmy o jego brak — te rzeczy nie są w jej mocy. I w ogóle nie wypominajmy jej żadnych wad — to bowiem jest cechą ludzi zuchwałych. Ani nie zniechęcajmy się, ani nie spra­wiajmy przykrości. Czy nie widzicie, ilu mężczyzn poślubiło piękne kobiety i żałośnie życie skończyło, ilu natomiast nie­szczególnie piękne i dożyło późnej starości?

Oczyszczajmy raczej wewnętrzne zmazy, obmywajmy wewnę­trzne brudy, usuwajmy duchowe skazy. Takiej piękności pragnie Bóg. Jemu, nie sobie czyńmy ją piękną.

Najlepszy posag żony

Zawierając związek małżeński, nie szukajmy bogactwa, ani szlachetnego urodzenia, ale duchowej zacności. Niech nikt nie pragnie się wzbogacić przez kobietę — takie bogactwo jest bowiem hańbiące i godne nagany — w ogóle niech nikt nie pragnie tego bogactwa. „Bowiem ci, którzy pragną bogactwa wpadają w pokusę, w bezrozumne i szkodliwe pożądania, i w sidła, i zniszczenie, i zgubę”.

Nie szukaj dużego posagu u kobiety, a łatwo znajdziesz wszystko inne. Powiedz mi, któż zaniedbując ważniejsze sprawy, troszczy się o mniej ważne? Ale — niestety — zewsząd tego doświadczamy. Otoi gdy mamy syna, nie dążymy do tego, by stał się dobry, ale byśmy go bogato ożenili; nie o to, by był prawy, ale by był bogaty. Podobnie, gdy staramy się o pracę, nie zależy nam, by była wolna od grzechu, ale by przyniosła duży zysk. I bogactwo staje się wszystkim. Dlatego wszystko się psuje, ponieważ włada nami ta żądza posiadania.

Kochać żonę jak własne ciało

„Tak — mówi Apostoł — mężowie powinni kochać swoje żony jak własne ciało”. Co to znaczy? Apostoł przechodzi teraz do mocniejszego porównania i dobitniejszego przykładu. Podaje tu nie tylko przykład, ale wskazuje też bliższy i ważniejszy obowią­zek. Poprzednie porównanie nie określało tak wyraźnie konieczno­ści. Mógłby ktoś powiedzieć: To był Chrystus, i Bóg, i sam się wydał. Teraz Apostoł używa innego argumentu, gdyż mówi: „Tak powinni*’. Mężowie powinni więc to czynić, gdyż nie jest to sprawa dowolności, ale obowiązku.

I gdy powiedział: “jak własne ciało”, dodaje: „Przecież nikt nigdy nie nienawidził własnego ciała, ale każdy żywi je i pielęg­nuje”. To znaczy: odnosi się do niego z wielką troską. A jakie jest jego ciało? Posłuchaj: „Ta dopiero jest kością z moich ko­ści — mówi — i ciałem z mojego ciała”. Posłuchaj również tych słów: ” I będą jednym ciałem”.

Tajemnica jedności Chrystusa i Kościoła

Apostoł mówi: „Jesteśmy Jego Ciałem, z Jego Ciała i z Jego Kości”. W jaki sposób? Został On utkany z naszej materii, tak jak ciało Ewy z ciała Adama. Słusznie zaś wymienione jest ciało i kości. Z tych elementów bowiem jesteśmy zbudowani. Kości są jakby podstawą, ciało zaś jakby budowlą. Co więc znaczy, że jesteśmy „z Jego ciała”? To znaczy: prawdziwie z Niego. A w jaki sposób jesteśmy członkami Chrystusa? W taki, że według Niego zostaliśmy ukształtowani. A jak jesteśmy „z jego Ciała”? To wiecie wszyscy, którzy uczestniczycie w świętych tajemnicach. „Z Niego” bowiem stale jesteśmy kształtowani. Jak? Znów słuchaj, co mówi błogosławiony mąż: „Ponieważ dzieci uczestniczą w ciele i krwi, również On stał się ich uczestnikiem”.

Ale to On przyjął naszą naturę, nie my Jego — jakże więc jesteśmy z Jego ciała i z Jego kości? Niektórzy myślą tu o krwi i wodzie, jednak znaczenie tych słów jest inne. Oznaczają one, że jak On zrodził się bez fizycznego obcowania, z Ducha Świętego, tak i my rodzimy się z kąpieli chrztu.

Spójrz na te porównania, by pojąć to zrodzenie w świetle wiary. O jak bezrozumni są heretycy! Przyjmują, że chodzi o zrodzenie z wody, nie rozumieją zaś tego, że stajemy się Jego ciałem. Jeśli natomiast nie stajemy się Jego ciałem, jak Apostoł może mówić: „Z Jego ciała i kości”? Rozważmy więc: Adam został stworzony, Chrystus zrodzony. Z żebra Adama wyszło zniszczenie, z żebra Chrystusa wytrysnęło życie. W raju zakieł­kowała śmierć, na krzyżu dokonało się jej zniszczenie.

Jedność małżonków

Jak więc Syn Boga posiada naszą naturę, tak i my mamy Jego naturę. I jak my trwamy w Nim, tak On w nas. „Dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę swoją i połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem”. Oto i trzeci argument. Pokazuje bowiem, że mężczyzna opuszczając tych, którzy go zrodzili i od których pochodzi, łączy się z kobietą. I tak ciałem jest ojciec, matka i dziecko zrodzone z połączenia obojga. Bowiem gdy mieszają się nasiona, rodzi się dziecko i tak troje są jednym ciałem.

Tak więc my staliśmy się jednym ciałem w stosunku do Chrystusa, gdy On przyjął naszą naturę. I o wiele bardziej my tym się stajemy, niż dziecko staje się ciałem w stosunku do rodziców. Dlaczego? Bo tak było od początku.

Jak znosić wady żony?

Nie mów mi, że żona jest taka albo inna. Czy nie widzisz, że i ciało ma liczne wady? Jedni kuleją, mają niesprawne nogi, inni ręce albo inne części ciała. I wcale się nie użalają, ani ich nie odcinają, ale często nawet troszczą się o nie bardziej niż o cokol­wiek innego. I słusznie — bo są ich. Jaką więc ktoś ma do siebie samego miłość, taką winien mieć — w zamyśle Apostoła — także do żony. Nie tylko dlatego, że uczestniczymy w jednej naturze. Istnieje jeszcze większy obowiązek wobec żony, wynikający z te­go, że dwoje już nie stanowią dwóch ciał, ale jedno — on będąc głową, ona ciałem.

A jak mówi Apostoł gdzie indziej: „Głową zaś Chrystusa jest Bóg”, tak i ja mówię, że tak jak my jesteśmy jednym ciałem, tak Chrystus i Ojciec stanowią jedno. Zrozumiałe jest, że i Ojciec jest naszą głową.

I dlatego Apostoł dodaje: „Tajemnica to wielka, ja zaś mówię w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła”. Co to znaczy? Mówi on, że jest to wielka tajemnica. Już błogosławiony Mojżesz, a raczej sam Bóg dał do zrozumienia, że to coś wielkiego i godnego podziwu. Teraz zaś czytamy: „W odniesieniu do Chrystusa mówię”. Ponieważ i On opuścił Ojca, zstąpił i przyszedł do Oblubienicy, i stał się z nią jednym duchem. „Ten kto łączy się z Panem, jest z Nim jednym duchem”. I słusznie Apostoł powiedział: „Wielka to tajemnica”. Jakby chciał przez to powie­dzieć: To porównanie nie zaprzecza miłości. „Niech także każdy z was tak miłuje swoją żonę jak siebie samego. A żona niech się odnosi ze czcią do swojego męża”.

Rzeczywiście, jest to tajemnica i to wielka, że syn opuszcza ojca, który przekazał mu życie, opuszcza matkę, która go urodziła i ponosiła ciężary wychowania. Opuszcza rodziców, z którymi jest w zażyłości, a łączy się z tą, której wcześniej nie widział i która nie miała z nim nic wspólnego. I ona znaczy dla niego więcej niż wszystko. W istocie jest to tajemnica. I rodzice nie martwią się tym. Raczej martwią się, jeśli się tak nie dzieje. Dla małżeństwa syna poświęcają majątek, czynią wydatki i cieszą się. Istotnie wielka to tajemnica, zawierająca niewypowiedzianą mądrość. To na początku przepowiedział Mojżesz. Tę prawdę głosi teraz Paweł: „W odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła”.

Nie tylko ze względu na mężczyznę tak powiedziano, ale i na kobietę. Chodzi o to, by on troszczył się o nią jak o swoje ciało, jak Chrystus troszczy się o Kościół. „Kobieta zaś, aby odnosiła się ze czcią do męża”. Wskazuje już nie tylko na to, co dotyczy miłości: „Aby odnosiła się ze czcią do męża”. Kobieta zajmuje drugie miejsce. Niech więc ani ona nie domaga się równej czci — podlega bowiem głowie — ani on niech nie gardzi nią jako poddaną – jest bowiem ciałem. Gdyby głowa gardziła ciałem i sama by zginęła. Niech mąż okazuje tyle miłości, ile żąda posłuszeństwa. Na podobieństwo głowy i ciała. Ono oddaje jej na służbę ręce, nogi i wszystkie pozostałe członki, ona zaś, jednocząca w sobie wszyst­kie zmysły, o nie się troszczy. Nie ma nic lepszego od takiego związku.

Ale jak — zapyta ktoś — może istnieć miłość tam, gdzie istnieje strach? Wtedy właśnie miłość niech będzie największa. Bowiem żona, która szanuje męża, także go kocha. A jeśli kocha, szanuje go jako głowę. Dlatego Bóg ją podporządkował, jego zaś zobowiązał do troski, aby panował pokój. Gdzie bowiem małżon­kowie mają takie same prawa, tam nie będzie pokoju. Nie jest dobrze, gdy w domu panuje demokracja i gdy wszyscy rządzą. Władza musi być jedna. Te sprawy zawsze odnoszą się do osób żyjących według ciała. Gdyby mężowie żyli według ducha, pano­wałby pokój. Jak mówią Dzieje Apostolskie, było pięć tysięcy wiernych, a nikt swego własnego majątku nie nazywał swoim, ale wszystko oddawali do wspólnego użytku. Oto przykład wspólno­ty i bojaźni Bożej. Apostoł pokazuje więc drogę miłości, nie strachu.

Miłość małżeńska

Zauważ, że Paweł omawia sprawy miłości w odniesieniu do Chrystusa i posługuje się porównaniem do własnego ciała. „Dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę swoją”. Tu już nie mówi o czci. Dlaczego? Ponieważ chciał, aby to, co dotyczy miłości, było ważniejsze. Gdy bowiem jest miłość, wszystko inne będzie dodane, gdy zaś istnieje tylko częściowo, to jeszcze nie wszystko. Bowiem kochający mąż, nawet gdy żona nie byłaby mu posłuszna, wszystko zniesie. Zgoda zaś między nimi będzie trudna i bolesna, jeśli nie złączy ich potęga miłości. Braku miłości na pewno nie naprawi strach. Dlatego większy nacisk położono na to, co jest mocniejsze. Kobieta, której się wydaje, że doznaje krzywdy, ponieważ zobowiązano ją do bojaźni, niech wie, że zyskuje, bowiem mężowi więcej nakazano — miłość.

A co wtedy – pytasz – jeśli kobieta nie okazuje szacunku? Ty kochaj ją, wypełnij to, co do ciebie należy. Bowiem jeśli nawet inni nie czynią tego, co tu zostało powiedziane, trzeba, byśmy my to czynili.

To samo odnosi się do słów: „Bądźcie sobie poddani wzajem­nie w bojaźni Chrystusowej”. A jeśli żona nie jest poddana? Ty bądź posłuszny prawu Bożemu. Podobnie i w przypadku żony: nawet jeśli nie jest kochana, niech jednak ze czcią odnosi się do męża, aby nic nie działo się z jej winy. Mąż natomiast, choć żona nie okazuje mu szacunku, mimo wszystko niech ją kocha, by sam w niczym nie zawinił. Każdy bowiem otrzymał właściwe obo­wiązki.

Małżeństwo bowiem, zgodnie z zamysłem Chrystusa, jest związkiem duchowym i zrodzeniem duchowym, nie we krwi i w bólu. Takie właśnie było narodzenie Izaaka. Posłuchaj, co mówi Pismo: „A Sara nie miewała już słabości kobiecych”. Takie małżeństwo nie z namiętności, ani z pożądania ciała, ale całe jest duchowe, gdy dusza łączy się z Bogiem w niewypowiedzia­nym połączeniu, a On sam ją poznaje. Dlatego powiedziano: „Kto łączy się z Panem, jest z nim jednym duchem”. Widzisz, w jaki sposób ciało pragnie zjednoczyć z ciałem i ducha z duchem?

Co na to heretycy? Gdyby małżeństwo zasługiwało na krytykę, nie zachęcałby do niego oblubieńca i oblubienicy, i nie dodałby: „Opuści człowiek ojca i matkę”. I znów: „W odniesieniu do Chrystusa i Kościoła”. Właśnie o oblubienicy mówi Psalmista: „Posłuchaj córko, zobacz, i skłoń swoje ucho, zapomnij o swym ludzie i o domu twojego ojca, a król zapragnie twego piękna”. Dlatego i Chrystus powiedział: „Ja od Ojca wyszedłem i przyszed­łem”. Ale gdy mówię, że opuścił Ojca, nie zrozum tego na sposób ludzki, jako zmiany miejsca. Tak jak jest powiedziane, że „wyszedł”, nie oznacza to, że się oddalił, ale jest tu mowa o wcieleniu. Podobny sens mają słowa: „Opuścił Ojca”. Dlaczego więc nie powiedział o kobiecie: „Połączy się ze swoim mężem”? Z jakiego powodu? Ponieważ mówił o miłości i zwracał się do mężczyzny.

Do niej bowiem o czci mówi w tych słowach: „Mąż jest głową żony”; i znów: „Ponieważ Chrystus jest głową Kościoła”. O miło­ści jemu mówi i jemu ją naznaczył jako obowiązek, aby go z żoną powiązać i zjednoczyć. Bowiem ten, kto opuszcza ojca dla kobiety, a później ją samą porzuca, na jakie zasłuży usprawiedliwienie? Czy nie widzisz, jakiego szacunku Bóg żąda dla żony, jeśli odłączył cię od ojca, a połączył z nią? A jeśli my wypełniamy wszystko jak należy, ona zaś tak nie postępuje? „Jeżeli strona niewierząca chce odejść, niech odejdzie. Nie jest zobowiązany ani brat, ani siostra w takim wypadku”. Ale gdy żona oddaje ci cześć, zawsze domagaj się, aby była to cześć, jaka pochodzi od wolne} kobiety. Nie jak od niewolnicy! Jest ona bowiem twoim ciałem. Gdybyś zaś do tego doprowadził, siebie samego zniewa­żysz, odbierając cześć własnemu ciału. Na czym ta cześć ma polegać? Aby nie sprzeciwiać się, nie występować przeciw mężo­wi, nie pragnąć pierwszeństwa. Do tego wystarczy sama cześć. A jeśli kochasz, kobieto, jak zostałaś do tego zobowiązana, będziesz czynić więcej. I już nie ze strachu, ale sama miłość będzie tu działać. Twoja płeć jest słabsza, większej potrzebuje pomocy, większej łaskawości.

Co zaś mogą uczynić ci, którzy trwają w drugim małżeń­stwie? Nie mówię tego, aby potępiać te związki i by ich zabraniać. Bowiem i Apostoł na nie zezwolił: ale z wyrozumiałości i niechętnie. Wszystko jej zapewnij, wszystko czyń ze względu na nią i znoś utrapienia. Taki masz obowiązek. Nie warto tu dla napomnienia przytaczać innych przykładów, które czynię w wielu miejscach. Wystarczył bowiem ten, który jest wielki i potężny, przykład Chrystusa, silniejszy od innych również w stosunku do racji podporządkowania. „Opuści — mówi Apostoł — ojca i mat­kę”. Oto przykład zewnętrzny. Ale nie mówi „I zamieszka”, tylko „Połączy się”, ukazując doskonałe zjednoczenie z najsilniejszą miłością. Jednak nie zadowala się tym, ale pokazał również w poddaniu takie zjednoczenie, że dwoje już nie jest dwoje. Nie mówi „w duchu”, lnie mówi „w duszy”, to bowiem mogłoby nie być jasne dla wszystkich; ale to ujmuje w ten sposób, że jednym będą ciałem.

Żona zajmuje drugie miejsce, ma jednak wielką władzę i wspólną cześć. Jednak mąż ma coś więcej. Jest to wielkim dobrem domu. On bowiem przyjął tę, która należy do Chrystusa, nie tylko po to, aby ją kochać, ale i mieć na nią dobry wpływ. „Aby była święta i nieskalana”. Porównanie do ciała oraz słowa: „połą­czy się” odnoszą się do miłości. Jeśli bowiem uczyniłeś ją świętą i nieskalaną, wszystkie inne dobra będą z tego wynikać. Szukaj tego, co Boże, a to co ludzkie przyjdzie bardzo łatwo. Pouczaj swą żonę, a w ten sposób będziesz zarządzać domem. Słuchaj, co mówi Paweł: „A jeśli [kobiety] chcą się czegoś nauczyć, niech zapytają w domu swoich mężów”. Jeśli w ten sposób będziemy rozporządzać swoim domem, staniemy się rów­nież godni przewodzenia Kościołowi. Rodzina bowiem jest małym Kościołem.

Jeśli mężowie i żony będą się w ten sposób wzajemnie uświęcać, wszystkich przewyższą świętością. Pomyśl o Abraha­mie, Sarze, Izaaku, ich trzystu osiemnastu sługach. Zobacz, w jaki sposób cały dom był ukształtowany, jak cały pełny pobożności. Ona wypełniała nakaz apostolski i ze czcią donosiła się do męża. Posłuchaj, co mówi: „To mi się dotąd jeszcze nie zdarzyło, a pan mój jest już stary” . On zaś tak ją kochał, że w każdej sprawie był jej posłuszny. dziecko odznaczało się cnotami, także słudzy byli godni podziwu: nie wahali się oni narażać na niebezpieczeństwo ze swoim panem, nie unosili się gniewem, nie szukali wymówek,i a ich przywódca był tak godny zaufania, że powierzono mu sprawę małżeństwa jedynego syna i podróż do obcej krainy. W sytuacji, gdy wódz przygotowuje wyprawę wojenną, wróg znikąd nie wtargnie. Tak też i tutaj: gdy mąż, żona, dzieci i służba dbają o te rzeczy, wielki pokój panuje w tym domu. A jeśli zabraknie takiego podejścia, nieraz przez jednego złego domownika wszystko upada i zostaje zburzone.

Troszczmy się zatem bardzo o żony, dzieci i o niewolników, wiedząc, że w ten sposób będziemy mogli zachować władzę, karcić rozsądnie i stosownie, i mówić: „Oto ja i dzieci, które dał mi Bóg”. Jeśli mąż będzie godny szacunku, a głowa piękna, wtedy i reszta ciała nie będzie doznawać żadnego uszczerbku.

Jak odnosić się do żony?

Apostoł powiedział też dokładnie, jak właściwie można ułożyć sprawy między kobietą i mężczyzną. Polecił bowiem, aby ona czciła męża jako głowę, on zaś, by kochał ją jak żonę. Jak to możliwe? — może ktoś zapytać. Że tak powinno być, pokazał Paweł, a jak to ma się stać — należy to teraz powiedzieć.

Otóż jest to możliwe wtedy, jeśli będziemy gardzić bogac­twem, a kierować się jedynie ku temu, co sprzyja doskonałości duszy; jeśli też zawsze będziemy mieć przed oczami bojaźń Boga. Sam Paweł bowiem, zwracając się do niewolników powiedział: „Cokolwiek uczynimy dobrego lub złego, to odbierzemy od Pa­na”. Tak i tutaj. Należy więc kochać żonę nie tylko ze względu na nią, ale ze względu na Chrystusa. To z pewnością dał do zrozumienia mówiąc: „[Czyńcie to], jak samemu Panu”.

Wypełniaj więc wszystko w ten sposób, gdy będziemy sobie poddani jak Panu i wszystko będziemy czynić ze względu na Niego. To wystarczy, aby móc drugiego nakłaniać i przekonywać, i nie dopuścić do jakiejś złośliwości czy niezgody.

Niech nikt wierzący nie oskarża męża przed żoną, ale i mąż niech łatwo nie daje wiary oskarżeniom przeciw żonie. Żona niech nie śledzi niemądrze każdego kroku męża, a mąż niech sam nie okazuje się zasługującym na nieufność.

Pomyśl: cały dzień spędzasz z przyjaciółmi, a z żoną tylko wieczór. W ten sposób nie możesz jej przekonać o swojej wierno­ści i oczyścić się z podejrzeń. Jeśli więc nawet żona o coś cię podejrzewa, nie sprawiaj jej przykrości. To z miłości, nie z braku rozsądku. Oskarżenia te świadczą o gorącej miłości, o zapal­czywym usposobieniu i lęku. Obawia się ona bowiem, czy ktoś nie skradł jej miłości, czy nie spowodował straty jej największego dobra, czy nie odebrał jej głowy, czy nie zniszczył małżeństwa.

Istnieje jeszcze inna okazja do małoduszności. Niech nikt nie stawia domownikom wymagań ponad miarę, ani mąż służącej, ani żona służbie. Rozważ przykład owej sprawiedliwej rodziny. Sara rozkazała patriarsze wziąć Hagar. Ona sama to zaplanowała, nikt jej nie zmuszał. To nie mąż doprowadził do tego. Gdy bowiem przez długi czas cierpiał z powodu bezdzietności, wolał raczej ni­gdy nie zostać ojcem, niż zasmucić żonę. Co jednak mówi Sara?__

„Niech rozsądzi Bóg między tobą a mną”. Gdyby to był ktoś inny, czy nie uniósłby się gniewem, czy nie podniósłby ręki, niemalże mówiąc: „O czym ty mówisz? Ja nie chciałem być z tą kobietą, z twojej przyczyny to wszystko się stało; i znów masz pretensje?”. On jednak nic takiego nie powiedział, lecz wyrzekł takie słowa: „Oto dziewczyna jest w twoim ręku; uczynisz z nią, co ci się wyda słuszne”. Poświęcił towarzyszkę łoża, aby nie zasmucać Sary. Nie ma większego dowodu życzliwości. Jeśli bowiem nawet wspólnota stołu u zbójców godzi przeciwników (i Psalmista mówi: „Ty który słodkie ze mną spożywałeś jadło”), to o wiele bardziej jednoczy stawanie się jednym ciałem (to bowiem oznacza zjednoczenie łoża). Ale mąż sprawiedliwy nie uczynił nic takiego. Oddał Hagar żonie, pokazując przez to, że to nie ona jest winna, co więcej — odesłał ciężarną. Któż chciałby odsyłać tę, która nosi w łonie jego dziecko? Ale sprawiedliwy nie ugiął się, nad wszystko bowiem przedłożył miłość do żony.

Czym ozdabiać dom i rodzinę?

Naśladujmy ten przykład. Niech nikt nie wypomina żonie biedy ani nie pragnie jej bogactwa, ale wypełnia wszystko, co do niego należy. Niech żona nie mówi do męża: ,Jesteś zniewieściały i tchórzliwy, gnuśny i ospały. Inny mąż, bardzo biedny i niskiego pochodzenia, naraża się na niebezpieczeństwa i przygotowuje podróż w obce kraje, zdobywa wielki majątek, a żona nosi złote ozdoby i jeździ zaprzęgiem białych mułów, pokazując wszędzie, że ma licznych domowników i mnóstwo eunuchów. Ty zaś lękasz się i żyjesz lekkomyślnie”. Niech nie pada z ust żony nic podobnego, jest bowiem ciałem i nie powinna rozporządzać głową, lecz być poddaną i słuchać. Jakże więc ma znosić biedę? I gdzie znajdzie ulgę? Niech szuka biedniejszych od siebie, rozważa, jak szlachetne i dobrze urodzone dziewczęta nie tylko od mężów nic nie dostały, ale wszystko im oddały, i poświęciły to, co do nich należało. Niech myśli o niebezpieczeństwach, jakie wypływają z wielkich bogactw. I niech kocha życie proste. A w ogóle, jeśli będzie serdecznie usposobiona wobec męża, nic takiego nie będzie mówić. Najważ­niejsze będzie dla niej, by był blisko niej, nawet nic nie posiadając. Będzie to wolała niż dziesięć tysięcy talentów naznaczonych niepokojem i troską o męża, jakie zawsze wynikają, gdy ktoś wyrusza w podróż.

Mąż zaś, gdy słyszy, że ma władzę, niech się nie posuwa do pychy i do bicia. Niech ją wciąż zachęca i napomina, a nigdy nie podnosi rąk. Niech trzyma je z daleka od wolnej istoty! Niech nie będzie pyszny, nie robi wymówek, nie znieważa, ale kieruje kobietą jak kimś, kto wymaga wsparcia. Jak ma to czynić? Jeśli chce poznać prawdziwe bogactwo, Bożą filozofię, niczego z tych rzeczy nie będzie potępiać. Niech mąż ją uczy, że bieda nie jest niczym złym, niech uczy nie tylko słowem, ale i czynem. Niech uczy gardzić chwałą, a niczego, co z nią związane, żona nie będzie ani kochać, ani pożądać. Tak jakbyś przyjmował obraz. Od owego wieczoru, w którym wprowadziłeś ją do komnaty małżeńskiej, ucz ją skromności, umiarkowania, tak by żyła święcie, od początku sprawiedliwie, a od progów domu odrzucała miłość bogactwa.

I wychowuj do umiłowania mądrości, i zachęcaj, aby nie nosiła złota na uszach, ani na szyi, ani nie umieszczała w komnacie, ani nie gromadziła drogich i kosztownych szat.

Niech nosi jasny strój, a jego wytworność niech nie przekracza miary. Zbytek w ubiorze niech zostawi aktorkom, a sama z wiel­kim umiarem ozdabia dom napełniony bardziej skromnością niż jakąkolwiek inną wonią. Przyniesie to podwójną, a nawet potrójną korzyść. Po pierwsze, oblubienica nie będzie się smucić, gdy opuści ślubne komnaty i poszczególne szaty, stroje, złote i srebrne ozdoby zostaną odesłane. Po drugie, mąż nie martwi się możliwością utraty i koniecznością zabezpieczenia nagromadzonych dóbr Po trzecie, do tych dwóch dochodzi największe dobro, które z nich właśnie wynika: świadomość, że żadne bogactwo nie daje radości i że wszystko to straci znaczenie.

Nigdy nie przystoi pozwalać na nieprzyzwoite tańce i piosenki. Wiem, iż może się to komuś wydawać śmieszne, że takie rzeczy nakazuję, jednakże jeśli mnie posłuchacie, gdy nadejdzie czas przyniesie to wam pożytek. Wtedy poznacie korzyści. I okaże się że były to zwyczaje pijanych mężczyzn i nieprawych dzieci.

To zaś, do czego zachęcam jest cechą roztropności, umiłowania mądrości i godniejszego życia. Na co trzeba zwrócić uwagę? Wszystkie niestosowne piosenki, szatańskie i niegodne śpiewy, zbiegowiska bezwstydnych młodzieńców niszczą małżeństwo, i mają zły wpływ na młodą żonę. Zaraz bowiem będzie myśleć: „Jaki jest ten mąż! Nie prowadzi żadnego życia towarzyskiego, wprowadził mnie do domu dla rodzenia i wychowywania dzieci, dla pilnowania domu”. Ale czy to może podobać się żonie? Przez dzień, dwa, później już nie. Jeśli bowiem ktoś przed zawarciem małżeństwa nie stroni od grania fletów i od głośnych pieśni, z czasem może zacząć czynić lub mówić coś niegodnego.

Gdy już oczyścisz małżeństwo z tego wszystkiego, staraj się je właściwie kształtować. Przez długi czas pielęgnuj skromność, a nie niszcz jej od razu. Chociażby dziewczyna była bezwstydna, potrafi milczeć onieśmielona godnością męża i nowością spraw domowych. Nie rezygnuj zatem łatwo ze skromności, jak to czynią bezwstydni mężowie, ale zachowaj ją przez długi czas. Będziesz miał bowiem z tego wielki pożytek. Tymczasem nie oskarżaj kobiety, ani nie gań z powodu tego, co sam masz w niej kształtować.

Miłość i wstyd

Ustanawiaj więc wszystkie zasady życia domowego w tym czasie, gdy wstyd, niby jakieś wędzidło nałożone duszy nie pozwala na nic się skarżyć ani narzekać. Gdy zaś już minął czas, gdy kobieta, jeszcze zmieszana, wstydziła się i bała męża? Wów­czas wykładaj jej wszystkie prawa i — i czy chce czy nie — we wszystkim niech będzie posłuszna. A jak nie zniszczyć tego onieśmielenia? Niech mąż pokazuje, że też on sam nie mniej od niej ćwiczy się w skromności, rozmawia z wielką powagą i suro­wością. Niech przemawia wtedy do niej słowami mądrości, przyj­muje je bowiem jej dusza. Niech doprowadzi ją do najpiękniej­szego stanu — do cnoty.
Jeśli chce, może posłużyć się jakimś przykładem. Jeśli bowiem Paweł nie wahał się mówić: „Nie odwracajcie się od siebie” i wygłaszać weselnych mów — a raczej nie tyle weselnych, co dotyczących życia duchowego — tym bardziej my się nie wahaj­my. Jak zatem należy do niej mówić? Z wielką łaskawością zwracaj się do niej tymi słowami: „Przyjęliśmy cię, droga, jako towarzyszkę życia i wprowadziliśmy do wspólnoty w tym, co dla nas konieczne i najcenniejsze: zrodzenie i wychowanie dzieci, troska o dom i zarządzanie nim”.

Żona największą wartością

Zachęcam, byś mówił przede wszystkim o tym, co dotyczy miłości. Nic tak bowiem nie pomoże ci przekonać jej i pouczyć, a jej przyjąć naukę, niż słowa wyrażające miłość. W jaki sposób więc okażesz tę miłość? Jeśli powiesz: „Mimo że mogłem poślubić wiele bogatszych i szlachetnego rodu, nie wybrałem ich, ale pokochałem twój sposób życia, twój porządek, łagodność, skrom­ność”.

Następnie przejdź do rozmowy o mądrości i z jakąś dwuznacz­nością skrytykuj bogactwo. Jeśli bowiem wprost wypowiesz się przeciw niemu, okażesz się nudny, jeśli zaś tylko jakby przy okazji – dokonasz tego, co zamierzyłeś. Będzie się jej wydawać, że czynisz to dla obrony i usprawiedliwienia, nie zaś jak ktoś surowy, niemiły i skąpy. Mów więc, że łatwo mogłeś poślubić bogatą i zamożną, a nie uczyniłeś tego. Jak myślisz? Nie zostałem wychowany głupio i lekkomyślnie. Słusznie mnie nauczono, że majątek nie jest żadną wartością, ale rzeczą godną pogardy i właściwą rozbójnikom, nierządnicom i rabusiom cmentarnym. Wyrzekając się tych rzeczy, postawiłem na cnotę twojej duszy, którą szanuję bardziej niż złoto. Rozsądna bowiem i szlachetna młoda dziewczyna, ćwicząca się w pobożności, jest warta bogac­twa całej ziemi. Dlatego kocham ją i szanuję, i wybieram jej duszę. Ziemskie życie nie jest bowiem nic warte. Modlimy się zatem, prosimy i czynimy wszystko tak, by nas uznano godnymi tego, byśmy mogli bezpiecznie przebywać razem w wieczności. Obecny czas jest krótki i przemijający. Jeśli zaś, podobając się Bogu, zostaniemy uznani za godnych tego życia, które nadejdzie, zawsze będziemy przebywać z Chrystusem i ze sobą w pełniejszej radości. Natomiast ja nade wszystko cenię twoją miłość i nic nie byłoby dla mnie tak przykre jak poróżnienie się z tobą. Chociażby mi przyszło wszystko utracić, być biedniejszym niż Irus, prze­trzymać największe niebezpieczeństwa, czy cokolwiek innego przecierpieć, wszystko to mogę znieść i wytrzymać tak długo, jak długo ty będziesz względem mnie życzliwie usposobiona. I dzieci będą wtedy dla mnie upragnione, póki będziesz dla nas życzliwa. Ale trzeba, abyś i ty taka była.

Następnie dodaj słowa Apostoła, że Bóg chce, aby łączyła nas miłość. Słuchaj bowiem, co mówi Pismo: „Dlatego opuści czło­wiek ojca swego i matkę swoją i połączy się z żoną swoją”. Żadna małoduszność niech nie będzie dla nas usprawiedliwieniem. Niech przepadnie bogactwo, rzesza niewolników i zewnętrzne zaszczyty. Dla mnie to jedno jest droższe nade wszystko.

Czy istnieją jakieś bogactwa, jakieś skarby, których żona pragnęłaby bardziej od tych słów? Nie obawiaj się, czy kiedyś ukochana nie uniesie się pychą przeciw tobie, ale wyznawaj, że ją kochasz. Hetery bowiem, które łączą się raz z tym, raz z innym, słusznie pogardzają kochankami, gdy słyszą takie słowa. Wolną zaś kobietę i szlachetnie urodzoną słowa te nie wbijają w pychę i jej nie psują. Pokaż też, że bardzo cenisz jej towarzystwo i wolisz być z nią w domu niż na agorze. Szanuj ją bardziej niż wszystkich przyjaciół i bardziej niż wasze dzieci, a je kochaj ze względu na nią. Gdy zrobi coś dobrego, chwal ją i podziwiaj. Gdy zaś dziew­czynie zdarzy się coś głupiego, doradzaj i napominaj. Zawsze potępiaj bogactwo i zbytek, pokazuj chlubę skromności i godności i wciąż ucz tego, co odpowiednie.

W małżeństwie nic nie jest moje

Módlcie się wspólnie. Razem chodźcie do świątyni, a w do­mu rozmawiajcie o tym, co tam było czytane i mówione. Gdyby uciskała was jakaś bieda, pokaż przykład świętych mężów, Piotra i Pawła, którzy byli szanowani bardziej od wszyst­kich, od królów i bogaczy, chociaż życie wiedli w głodzie i pragnieniu. Ucz ją, że poza obrazą Boga żadna rzecz na tym świecie nie jest straszna.

Jeśli ktoś tak będzie prowadził swoje życie małżeńskie, stanie się nie wiele mniejszy od mnichów, ani ten, który żyje w małżeń­stwie od bezżennych.

Jeśli ktoś chce przyjmować gości i wydawać uczty, nie czyni nic zdrożnego, ani niewłaściwego. Ale wtedy zapraszaj też bied­nych, którzy mogą wam błogosławić dom i swoją obecnością wnosić pełne błogosławieństwo Boga.

Jeszcze raz powtórzę: Niech nikt z was nie pragnie poślubić bogatej, a o wiele bardziej biedniejszą. Wychodząc bowiem z bo­gactwa, nie tylko wyniesie przyzwyczajenia do rozkoszy, ale będzie ci sprawiać przykrość: przez to, że więcej żąda niż wniosła, przez butę, sposób życia i ordynarne słowa. Słusznie bowiem będzie mówić: Jeszcze nie zużyliśmy nic twojego, jeszcze moje rzeczy noszę, które rodzice mi dali. O czym ty mówisz, kobieto? Jeszcze twoje rzeczy nosisz? Ile złego możesz uczynić przez takie słowa? Ciała już nie masz własnego, a majątek masz własny? Już nie stanowicie dwóch ciał po ślubie, staliście się bowiem jednym; majątki zaś macie dwa, a nie jeden. O jakaż miłość bogactwa! Staliście się jednym człowiekiem, jedną istotą, a jeszcze mówisz: „moje”? Przeklęte ta słowo i nieczyste, przyniesione przez diabła. Bóg wszystko uczynił wspólne z rzeczy najpotrzebniejszych, a te nie są wspólne?

Nie wolno więc mówić: Moje światło, moje słońce, moja woda. Wszystkie ważniejsze rzeczy mamy wspólne, a pieniądze nie wspólne? Niech przepadnie bogactwo dziesięć tysięcy razy, a o wiele bardziej nie samo bogactwo, ale kult i miłość bogactwo

I tego ją właśnie ucz! Ale z wielką łaskawością. Sama zachęta do cnoty niesie ze sobą wiele trudu, szczególnie dla młodej i delikatnej dziewczyny. Gdy zatem będziesz mówił o „filozofii”, okazuj wielką łaskawość. Najbardziej zaś jej z duszy usuwaj myślenie: To moje, to twoje. Jeśli powie: „moje”, powiedz jej: O czym mówisz, że jest twoje, bo nie rozumiem; ja nie mam nic własnego, jakże więc mówisz: „moje”, gdy wszystko jest nasze? Wybacz jej te słowa.

Zobacz, jak to czynimy z dziećmi. Gdy trzymamy coś, ono chwyta, i jeszcze chce wziąć coś innego. Zgadzamy się i mówimy: Tak, to jest twoje, i to jest twoje. Tak samo postępujmy i względem kobiety. Nawet gdy mówi: „To moje”, mów: Wszystko jest twoje i Ja twój. Nie są to słowa pochlebstwa, ale wielkiej mądrości. Tak może osłabnąć jej gniew, a jej smutek zniknąć. Pochlebstwem jest bowiem, gdy ktoś czyni coś niskiego w złych zamiarach, a w tych słowach jest największa mądrość. Mów więc: I ja twój, moja droga.

To właśnie Paweł doradza mówić: „Mąż nie ma władzy nad swoim ciałem, ale żona”. Jeżeli ja nie mam władzy nad swoim ciałem, to ty masz. Tym bardziej nad majątkiem. Ucz więc ją, aby nigdy nie mówiła: Moje i twoje.

Nigdy też nie zwracaj się do niej nierozważnie, ale z czułością, szacunkiem i wielką miłością. Czcij ją, a nie będzie potrzebowała czci od innych, jeśli będzie doznawać jej od ciebie. Nad wszystkich ją przedkładaj i chwal za wszystko: za rozum i urodę. W ten sposób przekonasz ją, aby nie zajmowała się niczym poza domem, ale by nie zważała na wszystko inne.

Ucz ją bojaźni Boga, a wszystko będzie wypływać jak ze źródła, i dom napełni się tysiącem dóbr. Jeśli będziemy szukali tego, co niezniszczalne, przyjdzie i to co zniszczalne. Jezus mówi: „Najpierw szukajcie królestwa Bożego, a to wszystko będzie wam dodane”.

Zakończenie

Trzeba też mieć na uwadze, jakie będą dzieci takich rodziców, jacy będą słudzy takich panów, jacy będą inni, którzy się z nimi stykają. Czyż i oni nie staną się uczestnikami niezliczonych dóbr? Słudzy bowiem swe obyczaje dostosowują przeważnie do swych panów, a ich pragnienia uznają za swoje. Kochają to samo co oni, to samo mówią, ku temu samemu się zwracają.

Jeśli więc w ten sposób będziemy siebie kształtować i zważać na to, co mówi Pismo Święte, pod wieloma względami będziemy stawać się lepsi. I tak będziemy mogli podobać się Bogu, przeży­wać obecne życie cnotliwie i dostąpić dóbr obiecanych tym, którzy Go kochają.

Obyśmy wszyscy stali się tego godni przez łaskę i miłosierdzie naszego Pana Jezusa Chrystusa, przez którego Bogu Ojcu wraz z Duchem Świętym chwała, panowanie, cześć, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.

– św. Jan Chryzostom,  „Homilia XX na List do Efezjan”, tłum. Małgorzata Jurek.

(opublikowano:4 kwietnia 2018 r.)