Święty gniew

·moje przemyślenia ·

braveheart

Bicz prawdy

Jezus z Nazaretu nie był miłym człowiekiem. Określenia takie jak „obłudnicy”, „węże” czy „plemię niewierne i przewrotne” były nieustannie na jego ustach. Nawet Szymona Piotra nazwał „szatanem” (Mt16,23), gdy ten zaczął za bardzo kombinować, a nieudolnych apostołów pytał: «Jak długo jeszcze mam być z wami; jak długo mam was cierpieć?» (Mt17,17). «Jezus, który byłby w zgodzie ze wszystkim i ze wszystkimi, Jezus bez swojego świętego gniewu, bez twardości prawdy i prawdziwej miłości, nie jest prawdziwym Jezusem, jak Go przedstawia Pismo Święte, lecz Jego żałosną karykaturą» (Benedykt XVI). «Jezus wyrażał miłość do każdego człowieka w inny sposób. Jednych przytulał, rozgrzeszał, uzdrawiał, wspierał, stawiał za wzór. Innych upominał, niepokoił, rozwalał stoły. A trzecich demaskował i masakrował argumentami – pokazywał, że są plemię żmijowe, cynicy, sami do nieba nie wejdą, a innym przeszkadzają» (ks. M. Dziewiecki).

Miłość wbrew oczekiwaniom

Z czego wynika ta surowość w postawie Chrystusa, na którą tak często pozostajemy ślepi, zapatrując się w pastelowe obrazki? Nie wynika ona bynajmniej z nienawiści do człowieka, ale właśnie z żarliwej do niego miłości. Miłości bowiem nie można naiwnie utożsamiać z jakąś formą błędnie pojętej tolerancji, będącej w praktyce obojętnością na zło. «Tolerancja dotyczy osób a nie zasad» (Abp F.J. Sheen). Mogę tolerować człowieka, który przez własną głupotę, grzech czy słabość, wyrządza sobie krzywdę, ale moim obowiązkiem jest wytykać błędy w jego rozumowaniu i demaskować fałszywe filozofie, a jeśli swym zachowaniem krzywdzi innych – czynnie temu przeciwdziałać ochraniając tych, którzy nie mają jak się przed nim bronić. I taka postawa towarzyszy nieustannie Jezusowi, który nie jest typem zobojętniałego, zniewieściałego hipisa, ale wzorem prawdziwej męskości, który wzbudza pośród ludzi najbardziej skrajne emocje – tak fascynację, jak i przerażenie. Miłość bowiem to pragnienie dobra drugiego człowieka, a nie spełnianie jego oczekiwań.

Sprawiedliwość a miłosierdzie

Często zdarza nam się zapominać, że miłosierdzie nie oznacza bezkarności i że sam się od przebaczenia odcina ten, kto nie chce uznać swej winy. Miłość nie stanowi przeciwieństwa sprawiedliwości i błędem jest oddzielać jedno od drugiego – inaczej jaki byłby sens ofiary Chrystusa? Bóg mógłby przecież po prostu machnąć ręką na nasze przewrotne wybryki. Tymczasem w tym właśnie objawia się Boża sprawiedliwość, że kara za grzech musiała zostać poniesiona, zaś w tym, że wziął ją na siebie Chrystus, którego dobrowolna śmierć na krzyżu stanowi dla nas akt ułaskawienia, ujawnia się Boże miłosierdzie.

Mili ludzie

Za fasadą fałszywego uśmiechu i próbami dogodzenia wszystkim, często kryje się zwykły podstęp i dbanie wyłącznie o własne, egoistyczne interesy. Czyż nie są miłe słowa: «Nauczycielu, wiemy, że słusznie mówisz i uczysz, i nie masz względu na osobę, lecz drogi Bożej w prawdzie nauczasz» (Łk20,20n)? Czy Jezus w konfrontacji z ludźmi i światem wokół nie okazuje się być tak po ludzku jakimś furiatem i oszołomem, który nie potrafi wchodzić w normalny dialog ze swoimi rozmówcami i zawsze musi mieć rację, a tych, którzy się z nim nie zgadzają, niemiłosiernie łaje? Jest burzycielem porządku i jawnie gardzi pax romana, którego fundamentem jest miecz (Mt26,52) i pieniądz (Mt6,24). Pokój jaki głosi nie jest wynikiem handlu ani układu politycznego, ale oparcia życia na prawdzie, która jest dla wielu miłych ludzi niewygodna, bo obnaża ich duchową szpetotę i zakłamanie. I ostatecznie zostaje przez tych miłych ludzi wydany na śmierć. «Nasz Pan został ukrzyżowany przez miłych ludzi, którzy uważali, że z religią jest wszystko w porządku, dopóki nie wymaga od nich prawdziwej przemiany serca. Najśmiertelniejszym grzechem miłych ludzi we wszystkich wiekach jest wypieranie się grzechu» (Abp F.J. Sheen).

Pełnia człowieczeństwa

Tym, co wydaje nam się tak bardzo niepojęte i przez co tak trudno widzieć nam Chrystusa w pełni jest właśnie ta niezwykła kombinacja ogromnej czułości i równie wielkiej surowości – bezmiaru przebaczenia, a jednocześnie wysoko stawianych wymagań. Chrystus łączy w sobie te pozornie przeciwstawne cechy, bo są one wyrazem jednej i tej samej miłości. Tak mocno podkreślamy, że w Jezusie objawia się nam pełnia Bóstwa, zapominając często przy tym, że w Nim objawia się nam także pełnia człowieczeństwa. Nie ma innej drogi do tego, by stać się w pełni człowiekiem – by stać się w pełni sobą, jak coraz bardziej i coraz głębiej naśladować Chrystusa, upodabniać się do Niego i stawać się Nim – bez żadnej wybiórczości. Pełnia człowieczeństwa ukazuje się w tym, który potrafi zarówno zapłakać nad śmiercią przyjaciela, jak i znieść bez zająknięcia największe katusze; w tym, który potrafi czule przemawiać do zasmuconego dziecka, jak i w ostrych słowach napomnieć zatwardziałego grzesznika.

Prawdziwe męstwo

«Wielkością wydaje mi się, gdy wojownik odkłada broń i kołysze dziecko albo gdy małżonek wyrusza na wojnę. I nie chodzi tu o przechodzenie od jednej prawdy do drugiej, o ważność okresową, która ustępuje potem innej rzeczy ważnej. Ale o dwie prawdy, które mają sens tylko w połączeniu. Jako wojownik kochasz i jako kochanek wojujesz» – pisał Antoine de Saint-Exupery. Módlmy się o to, by miłość Boga pokonywała w nas lęk przed prawdą o nas samych i przed naszym powołaniem – abyśmy dzięki Chrystusowi mogli nieustannie poszerzać swoje granice i głosić z mocą Ducha nadejście Jego Królestwa. «Nie zostaliście stworzeni do wygody – zostaliście stworzeni do wielkości!» (Benedykt XVI). Sursum corda!

– Adam Mateusz Brożyński, 10 maja 2015 r.

♫ Magda·lena Frączek – Ojcowie! Bracia! Mężowie!

(opublikowano:11 maja 2015 r.)