A zatem to jedno szaleństwo zachowało trzeźwość umysłu. Zachowało trzeźwość umysłu nawet wtedy, gdy wszystko inne straciło rozum. Przez kolejne stulecia ludzie wracali do tego domu wariatów jak do własnego domu.
Oto ostatnia zagadka: jak coś tak nagłego i nienormalnego może stać się dla ludzi schronieniem i przystanią. Nie dbam o to, czy krytycy uważają je za naciąganą opowieść; nie rozumiem, w jaki sposób ta niebosiężna wieża mogłaby ustać tak długo, gdyby nie miała fundamentu. Tym bardziej nie rozumiem, w jaki sposób mogła się stać – tak jak stała się w rzeczywistości – domem dla człowieka. Gdyby jedynie pojawiła się i znikła, można by ją wspominać albo wyjaśniać jako ostatni napad szaleńczego złudzenia, ostateczny mit albo ostateczny stan ducha, w którym ludzka myśl zaatakowała niebo i pękła.
Ale wcale nie pękła. Jest to jedyna myśl, która nic rozpadła się podczas rozpadu świata. Gdyby to była tylko pomyłka, wydaje się, że nie mogłaby trwać dłużej niż dzień. Gdyby to było jedynie uniesienie, wydaje się, że nie mogłoby trwać dłużej niż godzinę. Myśl ta przetrwała jednak prawie dwa tysiące lat, a świat wewnątrz niej jest do dziś bardziej przejrzysty i zrównoważony, żywi bardziej uzasadnione nadzieje i przejawia zdrowsze instynkty, przyjmuje większym humorem i pogodą ducha przeznaczenie i śmierć niż cały świat pozostający na zewnątrz.
Dusza chrześcijaństwa wzięła bowiem swój początek od niewiarygodnego Chrystusa, a duszą tą był zdrowy rozsądek. Chociaż nie mieliśmy odwagi spojrzeć w Jego twarz, mogliśmy patrzeć na Jego owoce, i po owocach Go poznajemy. Owoce te są trwałe, a owocność w tym przypadku jest czymś o wiele więcej niż metaforą; nigdzie na tym smutnym świecie nie ma szczęśliwszych chłopców w gałęziach jabłoni ani ludzi śpiewających zgodniejszym chórem przy wygniataniu winogron niż w nieruchomym blasku tego nagłego i nieznośnego oświecenia – błyskawicy wiecznej jak światło.
– G. K. Chesterton, „Wiekuisty człowiek” (fragm.)
(opublikowano:16 stycznia 2019 r.)