Kiedy przestajemy zwracać uwagę na innych i troszczyć się o nich, a skupiamy się wyłącznie na sobie i roztrząsamy w nieskończoność wszystkie nieszczęścia, które się nam przytrafiły, tracimy umiejętność dialogu i zupełnie już nie rozumiemy, co miała na myśli Simone Weil, kiedy mówiła, że uważność, całkowite i niepodzielne skupienie na rzeczywistości jest modlitwą.
Po co uważność? Jaka jest jej rola w terapii? Goethe ujął to tak: „Człowiek zna siebie tylko w takim stopniu, w jakim zna świat, jest świadom siebie tylko poprzez poznanie świata, a świat poznaje tylko dzięki znajomości siebie. Każdy nowy obiekt, jeśli dostrzeżemy go wyraźnie, tworzy w nas nowy organ percepcji”. Za każdym razem, kiedy odrzucamy kłamstwo, przybliżamy się do tego, co istnieje naprawdę. Zadaniem terapeuty jest przełamanie mechanizmów obronnych – nawyków myślowych, odruchowych odzywek, powtarzanych stereotypów, wszystkich barier, które wznosimy, żeby odgrodzić się od naszych bliskich. Dopiero wtedy będziemy mogli dostrzec ich i usłyszeć. Przestaniemy brać za pewnik nasze własne przekonania na ich temat i otworzymy się na to, jacy są naprawdę.
Błędem jest uważanie samego siebie za byt całkowicie uformowany. „Wzrastamy, zmieniamy się. Jesteśmy czymś, co nie zostało jeszcze do końca określone”. Nie ma sensu określać się przez kontrast wobec ludzi, których odpychamy. Prawdę o tym, kim jesteśmy, odnajdziemy, otwierając się na ludzi, których wcześniej odrzucaliśmy.
– Jon Frederickson, „Kłamstwa, którymi żyjemy”, przeł. M. Nowak, Kraków 2018.
(opublikowano:29 sierpnia 2018 r.)