W ostatnim czasie w Internecie pojawia się coraz więcej serwisów, które żyją ze szkalowania innych. Schemat jest bardzo prosty: zdjęcie bądź fragment jakiejś wypowiedzi, okraszone złośliwym, bardzo często wulgarnym komentarzem. Zdumiewające jest, że pomimo stopnia prymitywizmu i wulgarności tych treści, są one tak bardzo popularne. W większości są to serwisy zajmujące się szkalowaniem partii politycznych i Kościoła, ale nie tylko. Trudno tego rodzaju działalność nazwać krytyką, gdyż krytyka – przynajmniej z założenia – powinna być twórcza i wynikać z troski o dobro sprawy. W swoim pozytywnym wymiarze powinna być ona wyrazem miłości i odpowiedzialności za innych.
Jedynym z najdziwniejszych zjawisk z tym wszystkim związanych jest przeciwstawianie słów papieża Franciszka nauce Kościoła katolickiego, zawartej w Katechizmie (pomijając już odwoływanie się do fałszywie przypisywanych mu słów bez żadnej weryfikacji). Otóż może się to wydać dla niektórych zaskoczeniem, ale papież Franciszek jest katolikiem i naukę kościoła przyjmuje w całości. Niejednokrotnie w swoich wypowiedziach powoływał się zresztą na Katechizm Kościoła Katolickiego, jako na oficjalną wykładnię doktryny wiary. Bowiem być katolikiem, to przyjmować wszystko co Kościół święty podaje do wierzenia, nawet jeśli tak trudno temu sprostać – bo upadki są nieuniknione i każdy z nas jest w większym lub mniejszym stopniu grzesznikiem i hipokrytą.
Owszem, papież Franciszek niejednokrotnie kierował słowa krytyki w stronę osób duchownych, jednak wynikały one z miłości do nich – z miłości do Boga i całego Kościoła, a nie z nienawiści i uprzedzeń. Jest on przecież odpowiedzialny za Kościół także w jego wymiarze instytucjonalnym, jako wikariusz Jezusa Chrystusa – którego to Kościół jest Ciałem na ziemi, i dlatego też wykorzystywanie słów Ojca Świętego przeciwko Kościołowi, osobom duchownym czy zwykłym wiernym, którzy lepiej lub gorzej radzą sobie ze swoimi słabościami, jest niegodziwe i przede wszystkim – niedorzeczne.
Bardzo łatwo jest kogoś mieszać z błotem i potępiać. O wiele trudniej jest mu towarzyszyć w drodze i pomagać w radzeniu sobie ze swoimi słabościami, pragnąc szczerze jego zbawienia. Do tego bowiem potrzeba wiele cierpliwości, wyrozumiałości i delikatności, które wcale nie przeciwstawiają się stanowczości i stawianiu wymagań. Te cechy nie są jednak wrodzone i potrzeba otwarcia na Boga oraz pracy nad sobą, aby je w sobie wykształcić. Krzyczeć i tupać nogami potrafi każdy, ale co nam z tego przyjdzie?
(opublikowano:17 sierpnia 2016 r.)