Szczególnie wyraźne wezwanie, aby służyć zbawieniu innych, otrzymali w Kościele niewątpliwie jego pasterze. Ale Duch Święty udziela darów wszystkim wiernym, nie tylko pasterzom. Ustrój Kościoła jest hierarchiczny, ale jest również charyzmatyczny. Ilekroć w Kościele malała świadomość tego powszechnego udzielania się Ducha, kończyło się to nieuchronnie klerykalizmem. Chodzi tu oczywiście o klerykalizm w znaczeniu teologicznym (monopolizowanie odpowiedzialności za sprawy zbawienia w ramach jakiejś grupy), a więc dla Kościoła najbardziej niebezpieczny.
Klasycznym przykładem takiego klerykalizmu jest znany nam chyba nie tylko z historii obraz Kościoła złożonego z dwóch części: tej czynnej, biskupów i księży, do których należy cała troska o Kościół i rozwój Ewangelii, oraz części biernej, pozostałych wiernych, których jedynym obowiązkiem jest iść drogą zbawienia, jaką wskazują im pasterze. Klerykalizm jest możliwy również na wyższych piętrach: kiedy podział na część czynną i bierną przebiega między biskupami a księżmi, czy też między biskupami a papieżem.
Klerykalizm jest groźny dla Kościoła z dwóch powodów. Najpierw dlatego, że stwarza atmosferę, w której liczni chrześcijanie mogą poczuć się zwolnieni od obowiązku odpowiedzialności za Kościół i za rozwój Ewangelii. Ale przede wszystkim klerykalizm jest aktem nieufności wobec Ducha Świętego: jakby nie dowierza się Duchowi Świętemu, że On rzeczywiście działa we wszystkich wierzących.
Jest poza dyskusją, że jedność z biskupami i „starszymi” Kościoła jest koniecznym warunkiem pełnej przynależności do Kościoła. Jest jednak coś niepokojąco niechrześcijańskiego w przekonaniach – jakie można niekiedy spotkać – że tylko przywódcy Kościoła mogą prawidłowo widzieć i oceniać potrzeby Kościoła, że księża i biskupi, jeśli tylko szczerze służą Kościołowi, zawsze mają rację, albo że każde działanie dla dobra Kościoła, o ile nie wypływa z inicjatywy pasterzy, jest de facto skierowane przeciw Kościołowi. U podstaw klerykalizmu leży zakwestionowanie dwóch ściśle chrześcijańskich prawd: że Duch Święty działa w nas wszystkich oraz że wszyscy w Kościele, póki pielgrzymujemy do Ojca, jesteśmy grzesznikami i podlegamy błędom.
Współczesny Kościół jest coraz bardziej świadomy błędów klerykalizmu i prędzej czy później na pewno się z nich wyzwoli. Chciałbym być fałszywym prorokiem, trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że przebiegający obecnie proces deklerykalizacji Kościoła jest nazbyt często duchowo bezpłodny. Tylko w Duchu Świętym działania dla dobra Kościoła otrzymują swą płodność. A przecież Duch Święty na pewno nie jest sprawcą niepokoju i niezgody między braćmi, wzajemnego lekceważenia się czy braku szacunku dla tych, których Bóg ustanowił w Kościele pasterzami. Duch Święty na pewno nie jest sprawcą tej zadziwiającej nonszalancji wobec wyznawanych od wieków prawd Bożych i zwyczajów Kościoła, jaką się niekiedy obserwuje – które to zjawiska są ubocznym, miejmy nadzieję, ale przecież rzeczywiście istniejącym efektem obecnych przemian w Kościele.
Dlatego wydaje się, że dzisiaj szczególnie musimy się modlić o światło i moc Ducha Świętego dla Kościoła. Po prostu szkoda by było, gdyby tyle wysiłków dobrej woli miało pójść na marne, gdyby miało przynieść tylko ludzkie, a nie Boże owoce. Na pewno jest rzeczą ważną temperowanie jurydyzmu i wprowadzanie w Kościele bardziej rodzinnej atmosfery, ważna jest idea powszechnego apostolstwa, byłoby dużą zdobyczą, gdyby droga wyznaczania na biskupstwo nie była tak tajemnicza jak obecnie. Niemniej wszystkie reformy od samego początku będą nosiły zarodki nowych wypaczeń, jeżeli nie dokonają się w Duchu Bożym.
J. Salij OP, „Królestwo Boże w was jest”, Poznań 1980, s. 69-70
(opublikowano:16 lipca 2013 r.)