Droga Krzyżowa przedstawia ukrzyżowanie ludzkiego sumienia poprzez grzech. Na pierwszym planie rozgrywa się dramat człowieka dopuszczającego się zdrady małżeńskiej. Zdarzenia te mają bezpośrednie odbicie w scenach Męki Pańskiej, rozgrywającej się na planie drugim, zgodnie ze słowami ks. R. H. Bensona, mówiącymi, że: „Chrystus nie jest jednym, a sumienie czymś innym, ale to rzeczywiście Chrystus przemawia w sumieniu, zatem to Chrystus jest krzyżowany w grzechu śmiertelnym”.
REKWIZYTY
OBSADA
SCHEMAT SCEN
Dialogi należą do lektora i głosów sumienia – aktorzy wykonują jedynie gesty. Mąż porusza się w obrębie pierwszego planu, a jego wewnętrzne zmagania i zewnętrzne ich znaki są zsynchronizowane z wydarzeniami Męki Pańskiej z drugiego planu. Nadaje on dynamizm poruszając się po scenie – zyskując większy spokój i postawę zastanowienia gdy przemawia sumienie, a stając się bardziej energiczny i ruchliwy gdy przemawia szatan. Żołnierze w swojej postawie i zachowaniu względem Chrystusa są niejako odbiciem głosu szatana. Na stoliku leży list od kochanki, zdjęcie żony, artykuły naukowe podważające wiarę i Pismo św. Piłat odzwierciedla przyzwolenie rozumu na grzech. Drugi plan jest oświetlony delikatniejszym statycznym światłem, pierwszy natomiast ruchomym światłem reflektora skierowanym na męża. Po poszczególnych partiach dialogu następuje chwila ciszy, a po niej powraca dynamika decyzji, która coraz bardziej uśmierca sumienie i tym samym Chrystusa, który odzywa się coraz rzadziej. Sceny rozpoczynają się pojedynczym uderzeniem gongu. Po ostatecznej decyzji gasną światła i słychać wbijanie gwoździ w deskę. Akcja kończy się gdy światło powraca, następuje skrucha, spowiedź i zdjęcie Chrystusa z Krzyża.
WPROWADZENIE
Muzyka: „Ludu, mój ludu”.
Reflektor skierowany na męża, który siedzi na stoliku i czyta list drapiąc się co jakiś czas po głowie i dotykając brody w zamyśleniu.
LEKTOR:
Dla wiernych, wartość nabożeństwa Trzech Godzin Męki Pańskiej jest proporcjonalna do tego, w jakim stopniu rozumieją, że patrzą nie tyle na tragedię sprzed stuleci, ile na tragedię ich własnego życia i epoki. Samo rozmyślanie nad śmiercią Chrystusa na Kalwarii nie przyniosłoby im więcej pożytku niż studiowanie szczegółów zabójstwa Cezara u stop posągu Pompejusza. Takie rozważania mogłyby faktycznie być interesujące, ekscytujące, a nawet trochę pouczające czy inspirujące. Ale nie byłyby niczym więcej, a mogłyby się stać jedynie makabryczne i szkodliwe.
Jednak śmierć Chrystusa jest wyjątkowa, ponieważ jest uniwersalna. To więcej niż największe okropieństwo ze wszystkich zbrodniczych historii. To więcej nawet niż typ wszystkich aktów przemocy, jakie ludzie kiedykolwiek popełnili przeciw Bogu. Jest to bowiem po prostu odegranie, na historycznej scenie świata, tych powtarzanych wewnętrznych tragedii, jakie odbywają się w każdej duszy, która odrzuca lub obraża Boga. Ponieważ Bóg, którego krzyżujemy wewnętrznie, jest tym samym Bogiem, który został wtedy ukrzyżowany zewnętrznie. Nie ma takiego zewnętrznego szczegółu w Ewangelii, którego nie można by powtórzyć wewnątrz, w życiu duchowym grzesznika. Proces zanotowany przez Ewangelistów musi być mniej więcej podobny do procesu każdego odstępstwa od Boga.
Przede wszystkim początkiem tragedii jest zdrada sumienia. Zdrada dokonana przez te elementy naszej natury, które zostały zamierzone jako jego przyjaciele i obrońcy – na przykład przez uczucie czy przezorność. Potem skrępowane sumienie zostaje odprowadzone na sąd. Bowiem nie może być grzechu śmiertelnego bez zastanowienia, a żaden człowiek nigdy w niego nie popadł, nie przeprowadziwszy wpierw pewnego rodzaju jednego czy dwóch pośpiesznych, pozorowanych procesów, w których fikcyjna roztropność czy fałszywa idea wolności uroczyście decydują, że sumienie zawiniło. Jednak nawet wtedy sumienie nie ustępuje, a wtedy sprawiają, że zaczyna się wydawać niedorzeczne i śmieszne, i stawiają je obok Barabasza – ordynarnej i silnej niższej natury, która nie ma wysokich pretensji i chlubi się tym.
I tak dramat postępuje, a sumienie zostaje ukrzyżowane. Sumienie milczy, od czasu do czasu przerywając coraz głębsze przygnębienie protestami, które za każdym razem są coraz słabsze, a w końcu sumienie rzeczywiście umiera. I od tego czasu nie może być żadnej nadziei, z wyjątkiem tej pokładanej w cudzie Zmartwychwstania.
Zatem ów Krzyż z Kalwarii nie jest tylko typem czy obrazem. Jest faktem identycznym z tak straszliwie nam znajomym faktem z życia duchowego. Ponieważ Chrystus nie jest jednym, a sumienie czymś innym, ale to rzeczywiście Chrystus przemawia w sumieniu, zatem to Chrystus jest krzyżowany w grzechu śmiertelnym. Bądźmy więc szczerzy sami ze sobą. Patrzymy nie tylko na śmierć Chrystusa, ale na naszą własną, ponieważ patrzymy na śmierć Chrystusa, który jest naszym życiem.
ks. Robert Hugh Benson, „Paradoksy katolicyzmu”.
(Gong)
SCENA 1
Mąż zeskakuje ze stolika, trzyma w ręce list. Na drugim planie po jednej stronie siedzi na schodkach Chrystus w zadumie i wodzi za nim wzrokiem. Piłat siedzi po drugiej stronie na tronie.
SZATAN: Ile w jej słowach emocji – ile uczucia, ile pasji, ile żaru! Czy nie widzisz jak bardzo pragnie twoich ramion? Nie lekceważ takiej miłości. Jakże ona cierpi bez ciebie. Musisz do niej iść i ją pocieszyć. Posłuchaj głosu serca!
Mąż bierze do ręki zdjęcie żony.
SUMIENIE: Serca? Trzeba umyć samochód, odebrać dzieci od teściów, bądź poważny, masz rodzinę…
SZATAN (wchodząc w słowo): Ale to zaraz, jeszcze czas – pomyśl chwilę. Wciąż harujesz jak wół i zaprzątasz sobie głowę tym, co trzeba zrobić, załatwić. Nie jesteś przecież robotem – mieć uczucia to nie grzech. To przecież tylko twoja przyjaciółka – nie możesz jej teraz zostawić…
Mąż zastanawia się w ciszy, wzdycha i odkłada ramkę z fotografią na stół zdjęciem do dołu. Wchodzą żołnierze. Jeden z żołnierzy podnosi Chrystusa i przyprowadza do Piłata. Piłat wstaje i obmywa ręce w wodzie przyniesionej przez drugiego żołnierza. Obaj żołnierze stają z Chrystusem na środku drugiego planu z jednej i z drugiej strony, skierowani do niego z szyderczym uśmiechem na ustach.
SZATAN: Widzisz… żeby tylko twoja Ewa taka była – ciepła, czuła. Ale ona wciąż tylko narzeka że to, że tamto. Żadnej wdzięczności, a przecież tyle dla niej robisz. I na dodatek za grosz romantyzmu czy jakiegoś porywu emocji, żeby choć na chwilę zapomnieć o tym wszystkim. Co się z nią stało przez te lata?
SUMIENIE: Nie przesadzasz? Czy na pewno tak jest? Ten wczorajszy pocałunek przed wyjściem do pracy…
SZATAN (przerywając): Raz od przypadku jej się zdarzy… Wielkie mi co…
Żołnierz w tym czasie symuluje prześmiewczo pocałunek w kierunku Chrystusa, po czym uderza go w twarz. (Gong)
SCENA 2
SUMIENIE: Pamiętasz, jak babcia powtarzała ci, żebyś się tak nie uganiał za dziewczynami? Miała ku temu powód. Pamiętasz, jak modliła się za was jak wpadłeś w panikę gdy Ewa zaszła w ciążę?
SZATAN: Ona nigdy niczego nie rozumiała. Wynajdywała sobie i innym nieustannie z nudów jakieś zajęcia. Dobrze przecież pamiętasz, że to przez nią i jej pomysł na grabienie liści nad ranem, spóźniłeś się po raz kolejny do pracy, przez co obcięli ci w końcu premię. Może kiedyś dało się żyć tymi jej zabobonami, ale dzisiaj to już nie te czasy. Wszystko się zmienia.
SUMIENIE: Wszystko? A prawda?
SZATAN: Każdy ma swoją prawdę i niech tak zostanie.
Żołnierze, śmiejąc się, nakładają Chrystusowi płaszcz i koronę cierniową, podają mu do ręki patyk, poszturchują i natrząsają się, kłaniając się przed nim i padając na kolana.
SZATAN: Prawda… Wystarczy zajrzeć do tej głupiej książki…
Mąż podnosi Pismo Święte ze stołu.
SZATAN: Abraham miał dzieci z jakąś niewolnicą, wielki król Dawid podebrał kobietę jednemu ze swoich najlepszych żołnierzy, a Salomon – podobno najmądrzejszy człowiek jaki żył na świecie – miał kilkaset żon.
SUMIENIE: Od początku tak nie było…
SZATAN: Co za różnica. Było – minęło. Wszystko się zmienia, świat się zmienia, ludzie się zmieniają. Poza tym amerykańscy psycholodzy mówią, że facet potrzebuje sobie czasami ulżyć dla zdrowia.
Mąż rzuca Pismo św. na stolik i podnosi gazetę, przerzuca co jakiś czas jej strony.
SUMIENIE: Czy Bóg nie powiedział, że mąż i żona stają się jednym ciałem? Jak możesz myśleć w taki sposób?
SZATAN: Bóg… Skąd właściwie wiadomo, czy ktoś taki istnieje. Spójrz co piszą w gazecie… Te oszołomy wpychają się wszędzie – do polityki, szkół, szpitali i utrudniają tylko postęp. Piszą, że nauka już dawno obaliła te ich zabobony. Modlą się do obrazków, mówią o miłości, a z pięściami wyskakują do wszystkich, którzy chcą żyć po swojemu. Po co sobie tym w ogóle zawracać głowę?
Chrystus jest bity, wydaje krótki krzyk, upada i jest kopany. Po chwili powoli się podnosi.
SZATAN: Jeśli Bóg istnieje i jest taki miłosierny jak ci to wmawiali, to skąd choroba twojej babci? Dlaczego twój ojciec musiał zginąć? Przecież byli tacy pobożni, a spójrz jak skończyli. Gdzie tu miłość o której tak wszyscy trąbią? Skąd te wszystkie wojny, umierające z głodu dzieci, choroby genetyczne i to szaleństwo w świecie? Co to za wyrodny Bóg, który na to pozwala?!
Żołnierz chwyta Chrystusa ze złością za szczękę, odpycha go i wymierza mu policzek w chwili gdy mąż uderza ręką w gazetę zgadzając się z szatanem.
SUMIENIE: Człowiek ze swoją wolnością może zrobić co zechce – nawet wykorzystać ją przeciw samemu sobie!
SZATAN: Przecież masakrował nawet swój naród wybrany, nie mówiąc już o ciemnych wiekach Jego Kościoła – tortury, płonące stosy, szubienice, no i pedofilia. Nie wstyd ci, że masz z nimi cokolwiek wspólnego?
Żołnierze wkładają Chrystusowi belkę na ramiona i obwiązują sznurami. Chrystus stoi, chwiejąc się i uginając lekko pod jej ciężarem.
SUMIENIE: Cóż winien jest Bóg, że Go nie słuchają?
SZATAN: Dosyć już tych ciągłych wymówek. Myśl racjonalnie – fakty są jakie są. Trzeba twardo stąpać po ziemi, a nie bujać w obłokach. Nie jesteś już dzieckiem. Nie ma sensu opierać życia na jakichś starożytnych mitach. Czas dorosnąć.
Chrystus otrzymuje kilka ciosów, uginają mu się bardziej nogi, ale nie upada. (Gong)
SCENA 3
SZATAN: Wszyscy mówią ci co masz robić, tak jakby wiedzieli lepiej od ciebie, a przecież to twoje życie. Czas się uwolnić od ograniczeń. Każdy ma prawo do szczęścia. Ty też musisz mieć coś od życia.
Mąż zrzuca marynarkę, rozluźnia krawat, wywleka koszulę i wkłada ręce do kieszeni. Chodzi spocony i poddenerwowany, przewraca oczami, staje się coraz ruchliwszy.
SUMIENIE: Ale czy kosztem innych?
SZATAN: Jeśli ludzie sami czegoś chcą to dlaczego im tego zabraniać? Nikt na tym nie straci i nikt nie musi nawet wiedzieć. Nie bój się. Nic się przecież nie wyda i żadna krzywda się nikomu nie stanie. Nareszcie trochę odprężenia i będzie można zapomnieć o wszystkich problemach. Może nawet taka jest wola boża. Przecież skoro chce twojego szczęścia, to co może mieć do tej odrobiny przyjemności? Wielkie mi rzeczy.
Chrystus upada pod belką i sam się po chwili podnosi.
SUMIENIE: A Ewa i dzieci?
SZATAN: Przecież się o tym nie dowiedzą. Zresztą ona też na pewno ma kogoś na boku… Widziałeś jak patrzy na nią ten blondyn z pracy? Wczoraj nawet do niej dzwonił.
Chrystus upada po raz kolejny i wstaje podniesiony przez żołnierzy. Mąż siada na krześle chowając głowę w dłonie.
SZATAN: I myśli naiwna, że się niczego nie domyślasz. Zresztą, niech robi co chce…
SUMIENIE: To wszystko to tylko twoje domysły i wyobrażenia. Nie rób nic głupiego. Twoje małżeństwo można jeszcze uratować. Posłuchaj…
SZATAN: Co tu jeszcze mówić? Przyznaj, że od początku miałeś wątpliwości i wiedziałeś, że z Ewą może nie wypalić. Daliście sobie szansę, ale nie wyszło. I tak co chwila jeździ z dzieciakami do swoich rodziców, więc nie zostanie sama. Prędzej czy później też sobie kogoś znajdzie i może wyjdzie jej to wszystko ostatecznie na dobre. Nie zmarnuj okazji, a jeśli nawet coś teraz nie wypali, nikt nie musi się o niczym dowiedzieć i wszystko będzie po staremu. No dalej! Rusz się! Rób co masz robić!
Trzy ostatnie wezwania szatana mają odzwierciedlenie w ciosach zadawanych Chrystusowi, który upada i już nie wstaje. Żołnierze nachylają się do niego, próbują go cucić i podnosić ale bezskutecznie. Mąż wstaje, bierze łyk z butelki, przewraca drugie krzesło i wybiega ze sceny. Gasną światła i rozlega się dźwięk gwoździ wbijanych w drewno. (Gong)
SCENA 4
Muzyka: „Golgoto, Golgoto”.
Na scenę wchodzi udręczony mąż oświetlony reflektorem i miota się po scenie. Na drugim planie widać słabiej oświetlonego ukrzyżowanego Chrystusa przed którym upada łapiąc się za głowę. Po wyciszeniu muzyki podchodzi do konfesjonału w którym zasiada kapłan ze stułą na szyi. Po znaku krzyża wykonanym przez kapłana na znak rozgrzeszenia, światło przemieszcza się na Chrystusa zdejmowanego przez aniołów z krzyża, który schodzi i ustawia przewrócone krzesło. Słuchać potrójne dzwonki. Światła gasną. Mąż odchodzi od konfesjonału z zapaloną świecą i przechodzi na środek, a pozostali aktorzy schodzą ze sceny.
EPILOG
LEKTOR:
Człowieku zastanów się, do jak wysokiej godności podniósł cię Pan Bóg, bo stworzył cię i ukształtował według ciała na obraz umiłowanego Syna swego i na podobieństwo według ducha. I wszystkie stworzenia, które są pod niebem, służą na swój sposób swemu Stwórcy, uznają Go i słuchają lepiej niż ty. I nawet złe duchy nie ukrzyżowały Go, lecz to ty wraz z nimi ukrzyżowałeś Go i krzyżujesz nadal przez upodobanie w wadach i grzechach. Z czego więc możesz się chlubić?…
Wielu jest takich, którzy, grzesząc lub doznając krzywdy, składają winy na nieprzyjaciela lub bliźniego. Lecz nie tak jest: każdy bowiem ma w swej mocy nieprzyjaciela, mianowicie ciało, przez które grzeszy. Dlatego błogosławiony ten sługa, który mając w swej władzy takiego nieprzyjaciela, będzie zawsze trzymał go związanego i roztropnie miał się przed nim na baczności. Dopóki bowiem tak będzie postępował, żaden inny nieprzyjaciel, widzialny czy niewidzialny, nie będzie mógł mu szkodzić.
– Św. Franciszek z Asyżu
Muzyka: „Dobranoc Głowo Święta”.
Mąż klęka i modli się, po odśpiewaniu refrenu gasi świecę i wychodzi. Światła powracają.
Adam Mateusz Brożyński, Stalowa Wola, 7 marca 2015 r.
(opublikowano:8 kwietnia 2015 r.)