Nieszczęściem miłości jest zgubne rozdzielenie, obecne nie tylko w świecie zsekularyzowanym, lecz także po drugiej stronie, wśród wierzących, a zwłaszcza u osób konsekrowanych. Skrajnie upraszczając, sytuację tę moglibyśmy przedstawić w następujący sposób: w świecie znajdujemy eros bez agape, a wśród wierzących często napotykamy agape bez erosa.
Eros bez agape to miłość romantyczna, często namiętna, aż do gwałtowności. Miłość zachłanna, która drugiego sprowadza na poziom przedmiotu zaspokojenia własnej przyjemności i której obce są wymiary ofiary, wierności i oddania się. Nie ma potrzeby obszerniejszego opisywania tej miłości, ponieważ jest to rzeczywistość, którą mamy codziennie przed oczami, którą natrętnie upowszechniają powieści, film, telewizja, internet i prasa kobieca. Jest to właśnie to, co dzisiaj powszechnie nazywane bywa „miłością”.
Pożyteczniejsze będzie dla nas uświadomienie sobie, co należy rozumieć przez agape bez erosa. W muzyce funkcjonuje rozróżnienie, które możne nam w tym dopomóc: hot jazz i cool jazz. Czytałem gdzieś następujący opis tych dwu nurtów, choć wiem, że nie jest on jedynym możliwym. Hot jazz to namiętne, płomienne, wyraziste, pełne uniesień i uczucia, a tym samym utkane z porywów oryginalne improwizacje. Cool jazz to muzyka stawiająca na wykonawczy profesjonalizm. Wtedy w uczuciach jest pewna monotonia, miejsce uniesień zajmuje technika, spontaniczność ustępuje wirtuozerii i pracuje się bardziej głową niż sercem.
Jeśli będziemy się trzymać tego rozróżnienia, wtedy agape bez erosa jawi się nam jako „miłość cool”, kochanie „czubkiem głowy”, bardziej aktem woli niż wewnętrznym porywem serca, jako stosowanie się do uprzednio przyjętego wzorca, a nie tworzenie swego własnego, niepowtarzalnego, tak jak niepowtarzalna jest ludzka istota przed Bogiem. Akt miłości kierowane ku Bogu upodabniają się w tym wypadku do postępowania niektórych niedoświadczonych zakochanych, którzy do swojej wybranki piszą listy miłosne, przepisując je z odpowiednich podręczników.
Jeśli miłość światowa jest ciałem bez duszy, to miłość religijna jest duszą bez ciała. Istota ludzka nie jest aniołem, czyli czystym duchem; jest duszą i ciałem, które są ze sobą istotowo złączone. Wszystko, co czyni, z miłością włącznie, ma odzwierciedlać jej strukturę. Jeśli element afektywności i serca jest systematycznie odrzucany lub tłumiony, skutek może być dwojaki: albo człowiek z trudem idzie przed siebie z poczucia obowiązku i dla obrony własnego image’u, albo szuka namiastek, dozwolonych lub niekoniecznie, aż po najbardziej bolesne, dobrze nam znane przypadki. Trzeba wiedzieć, że u podstaw wielu moralnych dewiacji dusz konsekrowanych znajduje się wypaczone, fałszywe pojęcie miłości.
Mamy więc dwa motywy i dwie pilne potrzeby odkrycia miłości w jej pierwotnej jedności. Autentyczna i integralna miłość jest perłą zamkniętą w dwu połówkach muszli: to eros i agape. Nie można oddzielić tych dwu wymiarów miłości bez jej zniszczenia, tak jak nie można oddzielić od siebie tlenu i wodoru bez jednoczesnej utraty wody.
– Raniero Cantalamessa OFMCap, „Eros i agape”, Poznań 2012, s. 8n.
(opublikowano:25 sierpnia 2017 r.)