http://www.youtube.com/watch?v=4BrLfUfJhhA
Nie sposób pojąć w jak wielu aspektach naszego życia możemy dostrzec przejawy działania Trójcy Przenajświętszej. Często bowiem to, co mamy zawsze przed oczami, pozostaje dla nas zupełnie niewidoczne. Weźmy na przykład znak krzyża, który wielu z nas wykonuje wiele razy w ciągu dnia. Nie wszyscy zastanawiają się nad poszczególnymi jego elementami, które mogą nam przybliżyć na czym polega życie w Trójjedynym Bogu.
Rozpoczynając znak krzyża, sięgamy dłonią czoła, wymawiając imię Ojca. Czoło jest miejscem, za które zwykle się chwytamy, gdy coś przekracza naszą zdolność pojmowania – kojarzymy je więc z rozumem. Mówiąc o Synu, wskazujemy na klatkę piersiową, która kryje nasze serce. Za serce zaś chwytamy zazwyczaj, gdy coś nas porusza – czy to trwoży, czy zadziwia. Tak jak poruszenie serca nazywamy uczuciem, tak poruszenie rozumu nazywamy myślą. Dalej, wymawiamy imię Ducha Świętego, dotykając najpierw jednego, a później drugiego ramienia – zarysowując niejako linię między głową i sercem. Do naszych ramion przyczepione są ręce, których poruszenie, jakim jest choćby wykonywany znak krzyża, nazywamy gestem, bądź czynem. Na sam koniec składamy obie dłonie na piersi i krzyżujemy kciuki, które stanowią punkt od którego rozchodzą się jak gdyby trzy linie – w kierunku lewego i prawego łokcia, oraz złożonych palców dłoni. Gesty te stanowią wyraz naszej pobożności, ale mogą także pouczyć nas o pewnych aspektach życia wewnętrznego człowieka.
Nasz Pan głosi, że powinniśmy wziąć na siebie Jego „jarzmo” i dodaje, że jest „pokorny sercem” (Mt11:29). Jarzmo każdy z nas słusznie kojarzy z kagańcem. Cóż to jednak znaczy być „pokornym sercem”? To właśnie chętnie ten słodki kaganiec przyjmować. A dlaczego słodki? Otóż poruszenia serca, takie jak trwoga, fascynacje światem i pokusy, nie miały władzy nad Chrystusem. Nie oznacza to, że takich poruszeń nie doświadczał, ale że nie one Nim kierowały (Mk14:36) i dzięki temu zawsze przebywał w domu Ojca – jako Syn, a nie jako niewolnik (J8:35; J14:2). Słuchał jedynie Bożej mądrości, czyli woli Ojca, przyjmował ją całym sercem i urzeczywistniał zgodnie słowem i czynem (J14:10), przez co był i nadal jest z Ojcem jedno. Jakże często sami postępujemy przeciwnie, kierując się afektem i przywiązaniem do rzeczy zmysłowych, a rozumu używamy tylko dla usprawiedliwienia swej niepoczytalności. To właśnie wtedy pojawia się w nas rozdwojenie (gr. dia-bolo) i bunt przeciw Prawdzie (J8:44). Ci jednak, którzy w Prawdzie trwają, serce mają spokojne, choćby w świecie panował zamęt (J14:27).
Przy tym wszystkim pamiętać trzeba, że Prawdy nie możemy sobie sami wyrozumować. Stąd też nie wyciągajmy błędnych wniosków, że nasz własny rozum jest najważniejszy i że tylko jemu nasze serce winno być posłuszne. Najważniejsza jest bowiem mądrość i miłość Boga, który pomyślał nas zanim sami mogliśmy o Nim pomyśleć. Nasz rozum nie jest przecież w stanie dowieść wielu niezaprzeczalnych prawd i pojęć nawet dotyczących tego, co stworzone. Czy potrafimy dowieść istnienia ruchu, przestrzeni, czasu czy liczby? Nasze serce przyjmuje pewne zasady bez dowodzenia i dzięki temu umożliwia rozumowi ich poznawanie. Wnioski rozumu nie muszą wzbudzać w sercu uczucia. Jeśli płyną prosto z pierwszych zasad, które wcześniej przyjęło, pozostaje mu je tylko pokornie się z nimi zgodzić. Przecież gdyby serce nasze zbuntowało się np. przeciw przestrzeni i ruchowi, jakże rozum mógłby mierzyć odległości czy badać prędkość? Albo co dałby nam bunt przeciw wynikowi jakiegoś rachunku, skoro był on nieunikniony i istniejący jak gdyby od zawsze, choć odsłonił nam się w czasie gdy dokonaliśmy kalkulacji? Podobnie jest z Bogiem. Dopiero gdy pokornie przyjmiemy Go do swego serca i okażemy się posłuszni temu, co zechciał nam objawić, będziemy w stanie poznawać Go rozumem. Umiejętnie używany rozum, pozwoli nam z kolei coraz szerzej otwierać serce na Jego Słowo, na które nasze czyny będą mogły coraz lepiej odpowiadać.
Jak zatem widzimy, Trójca Święta przejawia się nie tylko w naszych relacjach z innymi ludźmi, jak to powiedziano wcześniej, ale także w naszym życiu wewnętrznym i wielu innych aspektach naszego życia, o których wiele by można mówić. Ale nawet gdyby mówić o nich bez przerwy, to i tak pozostanie ona niezgłębioną i niewyczerpaną Tajemnicą, przed którą uginają się nasze kolana.
Adam Mateusz Brożyński, 16 maja 2014 r.
(opublikowano:17 maja 2014 r.)